Cykliści w Garwolinie

W Królestwie Polskim od 1891 r. organizowano mistrzostwa w jeździe welocypedowej. Trasa tych zawodów najczęściej biegła przez Garwolin, gdzie zazwyczaj mieścił się półmetek zawodów. Z tego też powodu mieszkańcy naszego miasta tłumnie kibicowali cyklistom. Na zawody do Garwolina zjeżdżała się także ludność z okolicznych miejscowości. Poniżej przytaczamy opis pierwszych mistrzostw kolarskich z dnia 15 sierpnia 1891 r. Trasa wyścigu biegła z Wawra do Garwolina i z powrotem. Był to stuwiorstowy bieg wytrzymałościowy zwany Recordem.

Kurjer Codzienny, 13 sierpnia 1891, nr 222, dodatek poranny

Wyścigi cyklistów. Zapowiedziany wielki stuwiorstowy wyścig cyklistów dochodzi do skutku d. 15-go b. m., t. j. w nadchodzącą sobotę. Bieg ten, jak wiadomo, odbędzie się na szosie od Wawra do Garwolina i z powrotem. Meldunki, które zamknięto onegdaj, obejmują 20-tu uczestników, w tej liczbie 10-ciu z tutejszego klubu, 5-ciu t. zw. „Zulusów” i 5-ciu z Łodzi. Nadto spodziewany jest jeszcze udział sześciu cyklistów ze Zgierza, Piotrkowa i Wilna. Dla tych przedłużono zapisy do dnia jutrzejszego. Komisja sędziów rozdziela się na dwie partje: jedna zajmie stanowisko w Wawrze, druga w Garwolinie. Na pierwszym punkcie dyżur przyjęli pp. Chrapowicki, Fertner, Wilhelm, Dąbrowski, Gajzler, Neugebauer i Reineke; w Garwolinie zaś pp. Pomianowski i Siedlewski. Obowiązki starterów przyjęli pp. Nipanicz i Stajewski. Na całej linji co dwie wiorsty zajmą stanowiska kontrolerzy. Urządzono również wzdłuż całej drogi miejsca wypoczynku dla jeźdźców. Początek wyścigów od wsi Wawer o g. 8-ej rano. Wyjazd z klubu powozami nastąpi o g. 6-ej rano. Wieczorem w lokalu klubu odbędzie się wspólna kolacja. Wyścig ma się odbyć bez względu na pogodę.


Berry, Welocypedy i cykliści, Warszawa 1892

Gazeta Polska, 17 sierpnia 1891, nr 180

Stuwiorstowy wyścig welocypedystów z Wawru do Garwolina i powrotnie odbył się w sobotę. Gonitwy te, wielce oryginalne, ze względu na tak znaczną przestrzeń, wielkie zajęcie obudziły wśród zwolenników welocypedowego sportu, których też liczne grono udało się onegdaj zrana do Wawru, gdzie zebrało się i sporo letników tamecznych. Do zaproszonych na wyścigi należeli między innymi członkowie komitetu towarzystwa wioślarskiego, członkowie komitetu towarzystwa cyklistów łódzkich, członkowie prasy i t. d.

Na znak starterów, pp.: Nipanicza i Stajewskiego, o godz. 8 m. 27 dwudziestu jeden cyklistów wyruszyło czwórkami z mety szosą lubelską ku Garwolinowi.

Sędziami w Garwolinie dla stwierdzenia porządku kolejnego, w jakim przybywali współzawodnicy, byli pp.: Bronisław Pomianowski i Kazimierz Siedlewski.

Do Garwolina, gdzie nieomal cała ludność podążyła na spotkanie niezwykłych gości, podług sprawozdania sędziów, pierwszy przybył p. Mieczysław Horodyński o godz. 10 m. 40 zrana, przejechawszy zatem 50 wiorst w dwie godziny i 13 minut, następnie przyjechali kolejno pp.: S. Leppert (tylko o 3 sekundy później), J. Pietruszewski o godz. 10 m. 40 sekund 30, P. Ciechomski godz. 10 m. 41 sek. 30, J. Loschnitz godz. 10 m. 42 sek. 30, J. Tschinkiel godz. 10 m. 47 sek. 40, W. Zajdel godz. 10 m. 50, J. Rochowicz godz. 10 m. 53 sek. 30, H. Fiszer godz 10 m. 55, M. Puchalski godz. 10 m. 50, H. Jung godz. 11 m. 3, a wreszcie już i inni.

W drodze zdarzyło się cyklistom kilka wypadków. Jednemu z nich, p. Biedrzyckiemu rower się zepsuł, tak, że musiał wziąć inny od jednego z kontrolerów, a p. Puchalskiego pod Garwolinem jakiś wyrostek „z fantazyi” uderzył kamieniom w głowę i skaleczył. Do powrotu z Garwolina pierwszy wyruszył p. Stanisław Leppert: w drodze jednak zasłabł i musiał odpoczywać w Starej Wsi. — Czekającym na zwycięzców u mety przy Wawrze pierwszy pokazał się p. Mieczysław Horodyński i pierwszy przyjechał do mety o godz. 2 m. 13 popołudniu. Potem kolejno przybyli p. J. Tschiukel (g. 2 m. 14 sek. 10), p. J. Pietraszewski g. 2 m. 23, s. 30, p. Władysław Zajdel g. 2 m. 34 s. 37, p. Franciszek Ciechomski g. 2 m. 35 s. 18, p. Hugo Fiszer g. 3 sek. 58, p. Stanisław Leppert g. 3 m. 8 s. 56. p. Henryk Jung g. 3 m. 11 s. 44 p. Jan Rochowicz god. 3 m. 16 sek. 46 i p. Maryan Puchalski g. 3 m. 21 s. 24.

W rezultacie więc gonitw wielki żeton złoty i dyplom „mistrza jazdy welocypedowej w Królestwie” otrzymał p. Mieczysław Horodyński; żeton złoty mniejszy p. Jan Tschinkel, żeton srebrny duży p. Julian Pietraszewski, żeton srebrny mniejszy p. Władysław Zajdel, reszta zaś, t. j. pozostałych 7 z wyż podanej listy pozyskało żetony bronzowe.

Wyścigi zakończyły się wesoło biesiadą wspólną wieczorem w lokalu towarzystwa cyklistów.

Tygodnik Ilustrowany, 1891, nr 86

Pod koniec XIX wieku kolarstwo stawało się coraz bardziej popularną rozrywką. Zaczęto nawet wydawać czasopismo pt. „Cyklista” dla miłośników tego sportu, a Bolesław Prus zamierzał napisać powieść o tym tytule. Wraz z upowszechnieniem wyścigów kolarskich i rozwojem przemysłu rowerowego zaczęto zastanawiać się na uprawianiem tego sportu przez amatorów i zawodowców. W jednym z artykułów na ten temat, zamieszczonym w „Cykliście”, możemy dodatkowo dowiedzieć się, jak wyglądał „bufet” dla zawodników:

Mogłoby towarzystwo stać wytrwale przy zasadach, kodeksem czystego sportu objętych, lecz tylko pod warunkiem zamknięcia się w ciasnem kółku amatorów swoich miejscowych. O urządzaniu wyścigów na wielką skalę w takim razie nie mogłoby być mowy, a przedewszystkiem należałoby surowo zabronić notowania rekordów z obawy ośmieszenia się wobec europejskiego świata sportowego. Nasz poziom sportowy pozostałby wtedy na tym samym stopniu, na jakim był przed kilku laty, kiedy do wyścigu o tytuł mistrza stawali jeźdźcy na maszynach, zaopatrzonych w cały komplet przyborów, zdrowie i wygodę jeźdźca mających na celu, z hamulcami, błotnikami, płaszczami gumowemi i t. d ., a jeszcze co dwie wiorsty rozstawialiśmy członków dla ratowania zdrowia jadących. Co tam wtedy befsztyków i kotletów na przestrzeni 90 wiorst zjedzono, ile piwa wypito — to jednemu Panu Bogu wiadomo, ale że w Garwolinie, powiatowem mieście, produktów zabrakło, o tem nam kolega Rochowicz dziś jeszcze opowiedzieć może. Huczno i wesoło było na każdym prawie posterunku, bo ktoby tam się troszczył o jakie kilkanaście minut, a choćby i godzinkę opóźnienia…  (Tempora mutandur…, „Cyklista” 1895 nr 10, s. 3).

Artykuły „Kurjera Warszawskiego”, „Gazety Polskiej” i „Kurjera Codziennego” pobrane z Polony. Ich oryginały znajdują się w Bibliotece Narodowej. Zdjęcie pobrane z Mazowieckiej Biblioteki Cyfrowej. Jego oryginał znajduje się w Bibliotece Publicznej m.st. Warszawy – Bibliotece Głównej Województwa Mazowieckiego. Artykuł z „Cyklisty” pobrany z eBUW. Jego oryginał znajduje się w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego.

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *