Uzupełniamy wpis o roku 1920 w Garwolinie o szczegółową relację pobytu Rosjan w naszym mieście. Została ona opublikowana przez „Ziemię Lubelską” 3 października 1920 r. (dodatek do nr. 426):
Na szklakach inwazji bolszewickiej.
Rządy bolszewickie w Garwolinie trwały 4 dni: od 13 do 17 sierpnia. D. 13 przed południem, t.j. w kilkanaście godzin po ustąpieniu wojsk polskich wkroczył do miasta niewielki oddział ok. 15 obdartych, bosych i brudnych żołnierzy. Wkroczenie ich poprzedziło zjawienie się dwóch podjazdów b. małych.
Dowódca oddziału z grupą swej „świty” udał się do magistratu i zażądał od znajdujących się tam przedstawicieli miasta i milicji obywatelskiej dostarczenia kwater i żywności. Tymczasem po mieście uwijały się grupki bolszewików myszkujących po sklepach i poszukujący głównie papierosów i pożywienia, za które płacili pieniędzmi sowieckiemu. Ciceronowali [cicerone – przewodnik] im usłużni miejscowi sympatycy komunizmu o twarzach semickich.
Na ścianach domów zjawiły się ilustrowane odezwy o Rosji za cara i o Rosji Sowieckiej. Kto zajął się ich rozlepieniem nie wiadomo. Fakt jednak pozostaje faktem, że pierwsze takie odezwy były rozlepione nieomal jednocześnie ze zjawieniem się pierwszych bolszewików.
W parę godzin po przybyciu oddziału wojska bolszewickiego zjawiło się kilku „dygnitarzy” — komisarzy, którzy niezwłocznie odbyli naradę z udziałem niejakiego Marolskiego, zamieszkałego w Garwolinie zaledwie od kilku tygodni w charakterze delegata Związku zaw. robotników rolnych.
Przed samym zmrokiem Marolski udał się do magistratu i oświadczył, że jako komisarz rządu bolszewickiego nakazuje stawić się nazajutrz rano radzie miejskiej.
Około północy zjawił się w magistracie, przybyły późnem wieczorem komendant wojskowy bolszewicki w asystencji niejakiego Zegionka podobno polaka z Mińszczyzny, jak twierdzą jedni lub też łotysz, jak mówią inni, i oświadczył komendantowi milicji p. Wiśniewskiemu, że obejmuje władze nad miastem, oraz że straż obywatelska ma być czynna nadal i musi natychmiast zmienić swoje „milidine” dwulonowe opaski na rewolucyjne czerwone. Na uwagę p. Wiśniewskiego, że będzie to możliwe do uskutecznienia dopiero nazajutrz rano, ponieważ w nocy sklepy są zamknięte i niema komu tego zrobić, komendant bolszewicki odpowiedział:
— Sklepy natychmiast otworzyć, towar potrzebny zabrać i szwaczki obudzić.
Zebranej nazajutrz rano Radzie miejsckiej oświadczono, że jest rozwiązana oraz, że na jej miejsce wprowadza się Rewkom, do którego weszli: Marolski jako komisarz, oraz jako członkowie np. Strefen i Namodowicz, urzędnicy filji miejscowej Syndykatu rolniczego. Jednocześnie powołano do życia komisję rekwizycyjną b. dobrze poinformowaną o wszystkiem, co się znajduje na rynku miejscowym w sklepach i składach ba nawet w domach prywatnych. Komisja rozpoczęła swe czynności natychmiast od opieczętowana składów miejscowej kooperatywy oraz sklepów i składów z trunkami, a nadto młynów.
Zjawiły się wkrótce podwody chłopskie naładowane zbożem z okolicznych folwarków. I rozpoczęło się w młynach mielenie zboża na mąkę, którą przewoziły podwody do piekarni. W piekarniach zabroniono wyrabiać chleb dla armji pod osłoną żołnierzy.
Działalność Rewkomu rozpoczęła się od wydania paru identycznych z wydanymi w innych miejscowościach rozkazów i rozporządzeń obowiązujących oraz pracami przygotowawczemi dla czerezwyczajki a więc sporządzeniem list proskrypcyjnych i t. p.
Nadto Rewkom urządził dwa meetingi i rozrzucił szereg odezw i pewną liczbę egzemplarzy gazet: polskiego „Młota” i rosyjskiej „Bledacisy” z różnych dni.
Wiece zagajał i przemawiał na nich głównie Marolski, wysławiając „wolność” rządów bolszewickich i plugawiąc rządy polskie oraz zapowiadając jako pierwszy przejaw nowego regumentu zniesienie własności prywatnej a następnie utworzenie armji rewolucyjnej dla zwalczenia wojska „szczenian polskich”.
Wywody Marolskiego znajdowały uznanie w zgrai zebranych na wiecach młodych bundzistów, którzy wykrzyczawszy się następnie na cześć armji bolszewickiej i rewolucyjnej, postanowili na wniosek Marolskiego odbyć jeszcze jedną nazajutrz specjalną schoćkę w sprawie rychlejszego tworzenia armii rewolucyjnej.
„Schoćka” ta jednak nie doszła do skutku. Rano zjawił się nad miastem aeroplan, z którego spadło „trochę” pocisków. Wywołało to wśród bolszewików i ich miejscowych „sympatyków” popłoch, który powiększył się, gdy wkrótce potem rozległy się strzały armatnie pod miastem od strony Warszawy i przeszedł w panikę, gdy na ulice sypać się zaczęły kule karabinowe.
Bolszewicy rzucili się do wozów nagląc furmanów do pośpiechu. Ulice się zatłoczyły nie tylko bolszewikami ale i ich sympatykami, niedoszłymi twórcami i szeregowcami a może i wyższemi szarżami projektowanej armji rewolucyjnej bundzistów. I poczęły wyjeżdżać jedna za drugą dwoma rzędami podwody chłopskie z bolszewikami z Garwolina, a za niemi sunął na piechotę biegiem sznurami cały zastęp wyrostków o twarzach semickich.
Jak wielkim był popłoch najlepiej świadczyć może fakt, że prezes Rewkomu, Marolski, wybiegł z gmachu starostwa w chwili, gdy już na ulicach pokazały się awangardy polskie, witane radośnie przez ludność, która razem z nimi zaczęła ścigać uciekających.
Ludność poznała odrazu Marolskiego i zaczęła krzyczeć:
— Bolszewik, bolszewik! Zastrzelić go. Rozległ się strzał, Marolski zachwiał się i upadł na bruk. Doskoczyła doń jakaś kobieta wiejska z kosą w ręku i docięła nią leżącego.
Po objęciu władzy w mieście przez wojsko polskie zaczęło się wyławianie ukrywających się tam bolszewików i ich sympatyków, poczem powoli powracał normalny bieg życia. Jedynie tylko brak wielu artykułów pierwszej potrzeby dawał się we znaki wobec utrudnionego narazie ich dowozu.
W kilka dni po wygnaniu bolszewików przybył do Garwolina przejazdem Naczelnik Państwa, witany owacyjnie.
Wkrótce też powracać zaczęły władze cywilne ze starostą na czele.
Kończąc na tem rzut oka na minioną już bezpowrotnie gospodarkę bolszewików w Garwolinie przytoczyć można jeszcze z korespondencji naszego wysłannika parę zanotowanych w niej głosów miejscowych znawców stosunków garwolińskich o nastrojach, jakie wśród ludności w przededniu, podczas i po okupacji zaobserwować można było.
— Ludność żydowska, mówi adwokat Wacław Szamcer, członek b. Komitetu obywatelskiego garwolińskiego, zachowywała się naogół poprawnie z wyjątkiem bundzistów. —Ortodoksi i sfery inteligentne żydowskie zdały egzamin ze swej lojalności w stosunku do Polski, trzymając się zdala od wyrażanego przez bundzistów entuzjazmu dla bolszewizmu.
Mniej więcej w ten sam sposób wyrażał się o ludności żydowskiej starosta na podstawie zebranych przez siebie zaraz po powrocie swoim informacji.
Nieoczekiwane więc było zupełnie i wzbudziło w ostatnich dniach wielką „sensację” w Garwolinie, jakoby miejscowy rabin Romer był komisarzem bolszewickim. Wobec uporczywego krążenia tej wiadomości, na skutek której osobą rabina garwolińskiego zajmowały się organa śledcze, stwierdzić muszę — mówił p. Szamcer — że p. rabin Romer nie był w czasie 4 dniowej okupacji komisarzem bolszewickim. P. Romer nie pokazywał się wtedy nawet zupełnie na mieście bojąc się być zauważonym przez okupantów.
Z ludności polskiej tylko sfery najniższe częściowo robotnicze miejskie, częściowo zaś z pośród służby folwarcznej okolicznej, będącej pod wpływami Z. Z. rob. rolnych wyrażały swe zadowolenie z przybycia bolszewików i przyczyniły się w znacznem stopniu do grabieży zarówno w mieście, jak i w okolicznych (na szczęście nie we wszystkich) majątkach.
Według informacji otrzymanych w Garwolinie, zewnętrznie zniszczenie, jak zresztą wszędzie, nie znać wcale. Przekonać się też o tem można było naocznie podczas jazdy szosą w stronę Sobolewa i z Sobolewa do Maciejowic. Mimo to szkody, zrządzone w większości folwarków są dość znaczne nie tylko w zbiorach żyta, owsa i pszenicy oraz siana, ale i w inwentarzach, z których zaledwie część uprowadzili za Wisłę właściciele ziemscy, a nadto w meblach i sprzętach domowych, które były nietylko rozgrabione ale i poniszczone.
Nie jest to jednak wyłącznie dziełem bolszewików: w znacznym stopniu grabili miejscowi włościanie i służba folwarczna, której bolszewicy dali swobodę działania, oświadczając te „pomieszczyki” już nie wrócą, a choćby i wrócili, to ziemia i dobytek ich, przestały być ich własnością i należą do tych, którzy dotychczas nie mieli swej ziemi.
Tak więc:
W majątku hr. Jezierskich w Sobienicach pałac ograbiony.
W Hucie Garwolińskiej w pałacu pp. Hordliczków meble rozgrabili chłopi, a rządcę miejscowego p. Ptaszyńskiego, bolszewicy chcieli zabić za to, że nie znaleźli całej, podawanej przez służbę folwarczną, liczby 100 koni a tylko 8.
W pałacu p. Hordliczków w Trąbach meble antyki częściowo poniszczone, częściowo rozgrabione z mebli, krytych skórą, pozostały tylko części drewniane, połamane.
W Trojanowie p. Ordąg rozgrabiono wszystko przez chłopów.
W Borowiu, w Miastkowie w paru innych majątkach tak samo rozgrabiono wszystko.
W jednym z majątków również rozgrabionych oprowadzał bolszewików i informował ich fornal miejscowy Szewczyk, agitator Zw. zaw. rob. rolnych.
W majątku posła Chaniewskiego, którego bolszewicy uprowadzili z sobą w stronę Łukowa, również wszytko rozgrabione. Jak wiadomo poseł Chaniewski nie chciał wyjechać ze swej posiadłości i zdecydował się na wyjazd dopiero w ostatniej chwili, gdy generał Konarzewski ustępując ze swym sztabem przystał do Rowów żandarmów, aby ci pomogli p. Chaniewskiemu wyjechać lub aby go wywieźli. Na wywiezienie p. Chaniewskiego nie pozwolili żandarmom fornale i certowali się z żandarmami dopóki nie zjawili się bolszewicy w ogrodzie przed dworem.
Bolszewicy weszli do dworu, jak do własnego domu, dokładnie poinformowani o wszystkiem, co się tam znajdowało. Zabrali całą biżuterję i szukali pieniędzy.
— Ty masz ruble carskie, my wiemy o tem dobrze — mówili — oddaj je.
Kliku włościan, sąsiadów na piśmie nawet potwierdziło bolszewikom, że p. Chaniewski ma carskie ruble.
Dwór rozgrabili chłopi i służba folwarczna.
Artykuł został pobrany z Polony. Jego oryginał znajduje się w Bibliotece Narodowej. Rysunek bolszewika jest autorstwa Kamila Mackiewicza i został pobrany z Narodowego Archiwum Cyfrowego.
One thought on “Bolszewicy w Garwolinie – 13-17 sierpnia 1920 r.”