Prezentujemy informacje o wsi Stoczek na drodze między Garwolinem a Wilgą. W 1932 r. opisał ją jakiś anonimowy mieszkaniec wsi, a jego relację opublikowała „Gazeta Świąteczna” z 27 marca 1932 (nr 13):
Listy do Gazety Świątecznej.
Ze wsi Stoczka w po w. garwolińskim.
Położenie i grunty. — Rzeka. — Praca darmo. — Mieszkańcy Stoczka i okolic. — „Starowiercy”.
Wioska Stoczek leży o 10 kilometrów od Garwolina i tyleż od prawego brzegu Wisły. Choć składa się z 30-tu gospodarstw, ciągnie się aż 2 kilometry, bo ma ziemie ukazowe, każdy w jednym kawałku, prócz tego pastwisko podzielone na działki. Grunty w naszej wsi są różne; są i lepsze z domieszką gliny, i czarne ziemie nadrzeczne i piaszczyste, aż niemal do lotnych piasków; gdy w lata suche nie urodzi się na wyższych gruntach, to zato dobrze się obrodzi na niższych nad rzeką Wilgą, która płynie przez całą długość wsi. A gdy w lata mokre niższe pola woda zaleje, to znów na górnych lepiej się urodzi. Duże szkody wyrządza nam rzeka, która rok rocznie wylewa i to nietylko wiosną i jesienią, ale czasem i wśród lata; tej jesieni i zimy wylewała już cztery razy. Niektórzy gospodarze, oddawna myślą, aby owałować rzekę, ale tak jakoś schodzi; tymczasem ten i ów usypał za swojem polem jaką-taką groblę, która niewiele pomaga. Przyczyniają się do tej zwłoki i ciężkie czasy, każdy zabiega, aby się biedzie nie dać, to i roboty w domu i na polu jest aż za dużo.
Dziwne wytworzyły się teraz warunki: w miastach pracy brak, a na wsi nie można jej nadążyć, a pieniędzy za tę pracę niemal się nie widzi, pracuje się darmo, ot żyje się tylko tak, aby się nie dać zakopać żywcem. Dawniej zagospodarowanym — trocha lepiej się powodzi, bo żadnych budynków nie stawiają, ulepszeń nie wprowadzają, starego płotu nie poprawiają — niech się wali; narzędzi i maszyn żadnych nie sprawiają, bo mają przedwojenne, które dziesięć razy się zbija, związuje i zeszywa, choć w lepszych
czasach każdy dawnoby je rzucił i nowe już ze dwa razy kupił. Ale kto teraz nową gospodarkę zakłada, to bywaj zdrów, bo na stojący i boso w pokrzywach umrzesz. Coprawda w naszej wiosce komornika jeszcze nie było, jesteśmy pod jakąś szczególną Opatrznością Boską, bo niemal wszędzie koło nas gorzej się dzieje.
Ludność Stoczka trzeźwo patrzy na to, co się na świecie dzieje (choć jest paru sobków, co niewiele dalej wiedzą niż koniec swego nosa). Wiedzą też jak postępować na zgromadzeniach gminnych i w różnych ogólnych sprawach, lecz cóż z tego, kiedy większość z sąsiednich wsi inaczej myśli i wszystko psuje. W ostatniem głosowaniu stoczkowiacy głosowali do sejmu na 19-kę, a do senatu na 4-kę, ale w okolicznych wioskach ogromną przewagę miały stronnictwa lewicowe, począwszy od „sanacji”, a skończywszy na komunistach. Stoczek też wygląda jak wyspa szczęśliwa na morzu zła, które się coraz bardziej rozlewa.
W okolicy mówią, że tylko „starowiery” w piątek jedzą z postem, ale stoczkowiak w piątek pości, a przez resztę dni stać go na okrasę i mleko; a „nowowier” jak zje w piątek z mlekiem z pod wirówki, to przez dwa tygodnie pości. Nie mówi się tu o wszystkich, ale jest dużo takich głupców-mądrali. Ludność Stoczka dość dobrze się trzyma, bo umie rozróżnić plewy od ziarna, tem ziarnem żyje i — da Bóg — przetrwa do lepszych czasów. Kaz. Mr.
Artykuł został pobrany z eBUW. Jego oryginał jest dostępny w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. Fragment mapy pobrano z Systemu Informacji Przestrzennej.