Udział 1. Pułku Strzelców Konnych w akcji przeciwpowodziowej (1934)

W drugiej połowie lipca 1934 r. polskie gazety donosiły głównie o jednym wydarzeniu – wielkiej powodzi. Nadzwyczaj obfite opady deszczu na południu Polski spowodowały wysoką falę na Wiśle. Wiele miejscowości zostało zalanych, wiele podtopionych. Gazety publikowały zdjęcia całych domów porwanych przez nieujarzmiony żywioł. Z bardzo groźną sytuacją i wieloma zalaniami mieliśmy do czynienia także w powiecie garwolińskim:

Głos Lubelski, 22 lipca 1934, nr 197

Express Lubelski i Wołyński, 22 lipca 1934, nr 201

Express Lubelski i Wołyński, 24 lipca 1934, nr 203

Express Lubelski i Wołyński, 25 lipca 1934, nr 204

Powódź z lipca 1934 r. przeszła do historii jako powódź stulecia. Sporządzono nawet mapę doliny Wisły z miejscami, które zniszczyła woda. Fragment tej mapy prezentujemy poniżej. Kolor żółty oznacza tereny zalane.

powódź 1934

Dzięki uprzejmości p. Stanisławy Rękawek mamy dostęp do zdjęcia obrazującego udział żołnierzy 1. Pułku Strzelców Konnych w akcji przeciwpowodziowej. Datowane jest na 14 maja 1934 r., ale sądzimy, że data dzienna została zapisana błędnie. Dzięki naszym czytelnikom udało się ustalić, gdzie było dokładnie zrobione oraz przez kogo.

Żołnierze 1. Pułku Strzelców Konnych w Kosumcach koło Dziecinowa, 1934 r.

Zdjęcie autorstwa Henryka Andrzejkowicza.

Przypominamy także krótki reportaż Narcyza Witczaka-Witaczyńskiego o udziale żołnierzy z Garwolina w akcji przeciwpowodziowej. Tekst został opublikowany w „Wiarusie” z 2 grudnia 1934 r. (nr 48):

CZEŚĆ ZASŁUDZE!

21 lipca bieżącego roku, w czasie gdy pułk znajdował się poza garnizonem, uderzył dzwon na alarm. Kto żyw, a dużo ludu nie było, stanął na zbiórkę.

Powódź! Biada, co robić? Pułku niema, obecni mają nakazaną pracę do wykonania, za siebie i częściowo za nieobecnych kolegów, a tu straszne słowo — powódź!

Chwila namysłu i… pada rozkaz! Pomoc bliźniemu przedewszystkiem, a więc dowódca: porucznik Lewandowski, zastępca; podporucznik Kozieradzki, oddział strzelców konnych wydzielił w jak największej ilości wachmistrz-szef szwadronu zapasowego, podoficerowie zawodowi — na ochotnika, jak kto może i jak komu pozwala praca. Odjazd za pół godziny.

Godzina 20. Oddział, złożony z 2 oficerów, 6 podoficerów zawodowych, 1 podoficera nadterminowego, 50 strzelców konnych oraz panów: Iwanowa Konstantego — kierownika pułkowej spółdzielni i Pacji Mieczysława — kierownika elektrowni pułkowej, opuścił koszary, śpiesząc na ratunek bliźnich i ich mienia.

Skarłowaciały wał ochronny nad Wisłą, na odcinku Sobienie—Jeziory—Ostrówek, ostatkiem swej nadwerężonej konstrukcji wstrzymuje napór wezbranych gwałtownie wód.

Zaniedbywany długie lata przez niewdzięcznych ludzi, stał się teraz przedmiotem gorących łez i błagalnych modlitw do stóp Stwórcy o jego całość zanoszonych; stał się ostatnią zaporą przed strasznym żywiołem — śmierć i zagładę niosącym.

Bez namysłu, bez mów powitalnych, bez słów zachęty, stanął oddział do pracy. Jedyną i wystarczającą podnietą do tej pracy, do wielkiego wysiłku fizycznego, był groźny widok zbliżającej się nieubłagalnie strasznej, żywiołowej katastrofy.

Zapadający zmrok nie był przeszkodą w pracy. Zadźwięczały siekiery, zastukały łopaty, zaszeleściły gałęzie i słoma, kładzione pod warstwą ziemi, zafurczały grudki ziemi, rzucane łopatami dzielnych pracowników.

Znojny trud i wysiłek nie poszedł na marne. Garstka ludzi, których jeden wybryk rozszalałej fali zdolny był w okamgnieniu pogrążyć w otchłań niebytu, opanowała położenie. Dzięki ich pracy, wytężonej do ostatka sił, poczciwy, zaniedbany wał zwycięsko oparł się nawale wód.

Nazajutrz o godzinie 15-ej, pozostawiwszy uratowany odcinek opiece miejscowej ludności, przeszedł cały oddział na dalszy, jeszcze bardziej zagrożony.

Ponowna praca, ponowny wysiłek. Woda, przelewając się przez wał, grozi zmyciem całej zapory.

Nie czas na sen, na posiłek, na wytchnienie. Zgodnym wysiłkiem ostatnich sił, podwyższono wał, zapobiegając katastrofie.

Obecni na miejscu wojewoda lubelski i starosta garwoliński uściskiem dłoni i wymową ócz podziękowali w imieniu władz i miejscowej ludności za bezinteresowny, a tak ofiarny i zwycięski trud.

24 lipca o godzinie 13-ej znużony, lecz zadowolony z dobrze wypełnionego obowiązku, cały oddział opuścił uratowane tereny.

Szły dnie, tygodnie, miesiące. W codziennym, ruchliwym trybie życia koszarowego zapominano pomału o powodzi, o jej skutkach, o ludziach ratowaniem bliźnich wonczas zajętych.

Nie pozwolił jednak na zapomnienie rozkaz 1 wiceministra spraw wojskowych, który, oceniając należycie bezinteresowną i pełną poświęcenia pracę, udzielił wszystkim zaszczytnej pochwały, a dla specjalnie zasłużonych zapowiedział przedstawienie do odznaczeń.

I znów zwykłym trybem potoczyło się życie małomiasteczkowego garnizonu.

Przyszedł wreszcie dzień 11 listopada. W Garwolinie, na placu przed kościołem, ustawił się w szyku pieszym 1 pułk strzelców konnych. Obok stanęły oddziały przysposobienia wojskowego, organizacyj społecznych i szkół oraz liczni mieszkańcy miasteczka i okolicy.

Przybyły dowódca pułku, przyjąwszy raport i dokonawszy w towarzystwie starosty garwolińskiego przeglądu wszystkich oddziałów, odczytał przed frontem rozkaz, nadający krzyże zasługi za wybitny udział w akcji przeciwpowodziowej.

Wśród ogólnej ciszy i skupienia, ale i ciekawości, padły nazwiska nagrodzonych: podporucznik Kozieradzki Leszek, wachmistrz Rydzyński Władysław, majster wojskowy Wojciechowski Kazimierz, majster wojskowy Michalski Marjan, plutonowy Walczak Władysław, kapral Michalski Tadeusz, p. w. Szustka Bolesław, kapral nadterminowy Mielczarek Władysław oraz strzelcy konni: Bednarczak Jan, Duniec Eugenjusz, Ptuszyński Jan, Szczurek Władysław, Sztutman Noech, Zawidiuk Charyton i Zylbersztajn Chemja —wszyscy z 1 pułku strzelców konnych, starszy wachmistrz Jakubowski Józef i kapral Kropielnicki — z posterunku żandarmerji Garwolin.

Obecni z wyczytanych wystąpili przed front i tam dowódca pułku w imieniu prezesa rady ministrów udekorował zasłużonych.

Tak został zakończony udział 1 pułku strzelców konnych w ogólnej akcji przeciwpowodziowej.

Narcyz Witczak-Witaczyński

starszy wachmistrz

Święto Niepodległości, 11 listopada 1934 r.

Przed dekoracją krzyżami zasługi

Zdjęcie autorstwa Narcyza Witczaka-Witaczyńskiego
pobrane z Narodowego Archiwum Cyfrowego.

Artykuł N. Witczaka-Witaczyńskiego pobrany z Opolskiej Biblioteki Cyfrowej. Pozostałe artykuły pobrano z Lubelskiej Biblioteki Cyfrowej. Mapę Wisły pobrano z Repozytorium Cyfrowego Instytutów Naukowych.

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *