Chotynia w przededniu I wojny światowej

Dzięki nieznanemu mieszkańcowi wsi Chotynia, możemy poznać życie tej wioski w przededniu I wojny światowej. Niezawodna „Gazeta Świąteczna” z 11 stycznia 1914 (nr 2) opublikowała jego artykuł, a jej utalentowany redaktor nadał mu formę wierszowaną. Z tekstu dowiadujemy się o lokalnej produkcji odzieży oraz o pędzie ludności do oświaty.

Mieszkańców Chotyni prosimy o informacje, kim był dobrodziej ich społeczności. Może dałoby się też znaleźć jakieś zdjęcie starej szkoły? Na portalu Nasza Klasa udało nam się znaleźć szkołę w Chotyni, ale z 1947 r.

 

Ze wsi Chotyni pod Garwolinem.

Czytałem listy z Siedleckiej ziemi, lecz nie spotkałem między innemi opisu wioski Chotynią zwanej i przez mazurski lud zamieszkanej. Postanowiłem więc sam napisać, jak tu żyjemy i co tu słychać, aby w obrębie kraju całego wiedziano, co tu mamy dobrego.

Chotynia leży w pięknej nizinie, po której mały strumyczek płynie; grunty ma niezłe, lud tu zamożny, i, co się chwali, bardzo pobożny i przywiązany do swojej wiary; chowa też dotąd obyczaj stary: czy do kościoła, czy do roboty płócienne zawsze nosi kapoty. Kobiety same tu wyrabiają płótna i zaraz je wysyłają do Garwolina do farbowania (podobno robią tak od powstania); tam je farbują pięknie w kolory — czarny, czerwony, — albo we wzory. Z tkanin tych szyją kiecki, kaftany, albo dla mężczyzn długie sukmany. Milo więc spojrzeć, gdy w swojskie stroje idą ubrani chłopcy, dziewoje, długim szeregiem w święta, w niedziele, aby się modlić w Górznie w kościele. Tutaj więc kramarz żyd nie wyłudzi na „fatałaszki” od naszych ludzi zarobionego tak krwawo grosza, lecz wszystko idzie do swego trzosa.

A do oświaty młodzi i starzy chętnie się garną; tu ojciec marzy, żeby syn jego o świecie wiedział, nie zaś, jak dawniej, u żyda siedział. Dwa lata temu szkółkę mieliśmy własną dla dzieci i płaciliśmy rubla miesięcznie w niej za chłopaka. Niepewna wszakże uczelnia taka. Ktoś też z zazdrości po świecie goni z długim językiem i paple o niej… A no, przysłano do wsi strażnika, który natychmiast szkołę zamyka. Więc starsi w radę — zaraz z wieczora słali podanie do dyrektora, żeby pozwolił otworzyć nową szkołę bądź ludzką, bądź też rządową. Dyrektor prośbę przyjął przychylnie. Każdy się zajął tą sprawą pilnie, żeby z początkiem roku szkolnego posłać do szkoły synaczka swego. Dużo dopomógł dóbr tych właściciel, oświaty ludu wielki krzewiciel, gdyż dom pod szkołę nam ofiarował i własnych trudów też nie żałował, za co mu składam w imieniu wioski serdeczne dzięki za jego troski; bo dzięki niemu dziś szkołę mamy, do której dzieci swe posyłamy.

Na tem już kończę moje pisanie, prosząc redakcję o drukowanie.

Rodak.

 

  

 

Artykuł pobrany z eBUW, jego oryginał znajduje się w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. Fragment Mapy taktycznej Polski z 1937 r. pobrano z Polony.

 

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *