Pożary Łaskarzewa na początku XX w.

Na tym portalu wielokrotnie publikowaliśmy informacje, świadczące o tym, że jeszcze 100 lat temu pożary były jednym z głównych zagrożeń dla drewnianych miasteczek, osad i wsi. Dzisiaj przypominamy dwa kolejne pożary, jakie nawiedziły Łaskarzew w 1904 i 1911 r. Trudno sobie nam wyobrazić, jak można żyć na zgliszczach, a jeszcze trudniej wejść w położenie ludzi doświadczonych pożarami co kilka lat.

Przy okazji dowiadujemy się o okolicznościach powstania łaskarzewskiej straży pożarnej.

Józef Tuliszkowski, Taktyka pożarna, Warszawa 1928

Gazeta Handlowa, 2 lipca 1904, nr 180

Pożar Łaskarzewa. Ogień w perzynę zamienił trzecią część co najmniej osady Łaskarzew, a wysiłki straży ogniowych z Garwolina, Maciejowic i Trąbek, nie zdołały szalejącego żywiołu przez czas dłuższy stłumić, ani umiejscowić. W rynku ocalał tylko kościół, urząd gminny, apteka, oraz domy murowane i kilka drewnianych. Straty bardzo znaczne, wiele rodzin pozostało bez dachu, przyczyna zaś pożaru dotychczas niewykryta.

Gazeta Polska, 2 lipca 1904, nr 181

Łaskarzewa donoszą nam pod d. 30/VI. Dnia 24 czerwca, trzecia część osady Łaskarzew, w gub. siedleckiej, w pow. garwolińskim spłonęła. Pożar wszczął się w trzech miejscach, początkowo w stodołach, mówią, że z podpalenia. Murowane domy ocalały. W ratowaniu brała udział straż z Garwolina, z Trąbek i z Maciejowic.

P. S. Parafia Łaskarzew ma 8,000 mieszkańców, oprócz żydów, i potrzebuje lekarza.


Kurjer Warszawski, 4 lipca 1904, nr 183

Klęski ogniowe.

O pożarze Łaskarzewa, w pow. garwolińskim, donoszą nam dodatkowo, iż w liczbie 142 nieruchomości spłonęły przeważnie domy i stodoły, a właściciele ich postradali w płomieniach prawie całe swe mienie. Suma wartościowa spalonych budynków, którą wypłaci pogorzelcom zarząd wzajemnych ubezpieczeń, wynosi około 40,000 rb., ale straty w ruchomościach, sprzętach, inwentarzu pomnażają tę liczbę kilkakrotnie. Charakterystycznym objawem jest to, iż ogień wybuchnął jednocześnie w trzech punktach miasta, w środku osady i na obu jej krańcach u braci Grzechotników. Silny wiatr zachodni połączył te trzy pożary w jedno ognisko, tak, że nawet straż ogniowa, przybyła z Garwolina, nie zdołała zapobiedz klęsce.

Kurjer Warszawski, 21 września 1911, nr 261

O pożarze w Łaskarzewie, gub. siedleckiej, o którym daliśmy krótką wzmiankę, dochodzą jeszcze szczegóły następujące: Przeszło 300 rodzin żydowskich pozostało bez dachu nad głową. Spaliły się między innymi dom gminny; dwa „bethamidrasze”, łaźnia, oraz budynek liczący już przeszło 200 lat. Straty wynoszą 500,000 rb.

Ziemia Lubelska, 24 października 1911, nr 292

Pożar Łaskarzewa (w gubernji siedleckiej). „Czyja to wina i jaka na to rada”—wyrywa się mimowolnie pytanie każdemu, kto spojrzy na 160 zwęglonych domów i 40 stodół Łaskarzewa! To pozostałe żebra dziś już zniszczonej w dwóch trzecich osady… A przed kilku jeszcze tygodniami ileż to błogich nadziei i planów snuto nad rozwojem miasteczka.

Boć po wielu klęskach przyszłość zaczęła się uśmiechać. Dzięki staraniom miejscowego ks. proboszcza, już od 28 lat gorliwie pracującego u nas, mamy kasę parafjalną, której obrót tegoroczny wyniesie około 180 tysięcy rubli. Dzięki kasie założono bibliotekę; na dom ludowy zebrano 2,000 rb., a na ochronę 200 rub. Przy znacznem również współdziałaniu kasy uzyskano zatwierdzenie ministerjum na. przystanek kolejowy, który wkrótce już otwarty będzie. Dzięki gorliwości miejscowego pisarza p. Trzaskowskiego, p. Jarosińskiego i kilku innych obywateli, powstała straż ogniowa. Wszystko wróżyło pomyślny rozwój miasteczka.

Cóż kiedy groźny żywioł, ogień, w ciągu 3 godzin zniweczył wszystkie nadzieje. Pożar 160 domów i 40 stodół pełnych zboża, 450 rodzin bez dachu i chleba — to klęska straszna, szczególnie wśród ludności przeważnie rzemieślniczej i trudniącej się handlem. Spalone warsztaty i większość ruchomości z dachem nad głową—to ruina całkowita.

Ogień—to wróg Łaskarzewa w szczególności. Mówi o tem historja naszego miasteczka. Osada nasza w roku 1418, na prośby biskupa Andrzeja Łaskawego Gosławickiego, podniesiona przez króla Władysława Jagiełłę do rzędu miast z prawem magdeburskiem, niegdyś bardzo kwitnąca, wskutek pożarów wyniszczała zupełnie.

Lecz poco sięgać tak daleko: oto w roku 1904, a więc przed 7-miu laty spłonęła połowa miasta. Żywioł szalał z taką siłą, iż przechodzący niedaleko od miasteczka pociąg osobowy zatrzymano. Nie zagoiły się jeszcze świeże rany pogorzeli w postaci bardzo znacznych długów, a oto nowa straszniejsza klęska.

Te ciągłe pożary w nader olbrzymich rozmiarach, tak straszną paniką napełniają mieszkańców, iż wprost niezdolni są do jakiegokolwiek przeciwdziałania pożarowi. Każdy biegnie do domu, zabiera dzieci i cośkolwiek cenniejszego i z tern ucieka. Podobnie działo się i obecnie, gdyż na odgłos dzwonu wszyscy mieszkańcy zamiast do tłumienia pożaru rzucili się do ratowania własnego mienia. O przeciwdziałaniu energiczniejszem mowy być nie może.

Czyż można się temu zbytnio dziwić? Oto bardzo wiele z obecnych pogorzelczych rodzin już poraz trzeci tracą swe mienie wskutek wszystko niszczącego żywiołu. Lecz jakiż smutek ogarnia serce każdego człowieka, patrzącego na ową ustawicznie powracającą nędzę. Jaka to bieda wzrasta po każdym takim pożarze, i ileż pracy i trudu ginie marnie.

I czyjaż tu wina i jaka na to rada. Czy nie samychże mieszkańców, którym brak zrozumienia, że trzeba ciasne ulice rozszerzyć. Mając placu ogólnego pod dostatkiem, mogą to z łatwością uczynić. Dziś nikt nie skorzystać z tylokrotnego doświadczenia. Choć w części mogłoby także zabezpieczyć wysadzenie ulic drzewkami, których taki brak u nas.

Lecz daleko skuteczniej zabezpieczyłoby od okropnego ognia stawianie domów murowanych. Jakże łatwo obecnie wyzyskać pracę, tak świetnie prowadzonej kasy naszej! Zakładając na większą skalę cegielnię i udzielając pogorzelcom znaczniejszych pożyczek w postaci cegły, możnaby przyczynić się znacznie do szybkiego odbudowania miasta. Sądzę, że w tak walnej potrzebie i „Bank współdzielczy” przyszedłby kasie z pomocą.

Dotąd dzięki wielkiej gorliwości miejscowego duchowieństwa, oraz ofiarności okolicznych parafji, jako to: Garwolina, Maciejowic, Parysewa, Korytnicy, Samogoszczy i Górzna, których wspaniałomyślność należy tu zaznaczyć, zebrano na pierwsze potrzeby, szczególnie na zasiew, znaczną ilość zboża. Lecz przy tak wielkiej klęsce, przy stratach obliczanych, na pól miljona, gdy każdy błaga o chleb i wsparcie, czyż nie należałoby zorganizować pomocy na kraj cały. Wszak to uczynił już przedsiębiorczy komitet żydowski dla swoich. Pomijając okoliczność „kto tu winien”, rzucam na papier tych kilka myśli w nadziei, iż znajdzie się ktoś „co nędzy choć w części zaradzi”.

J. Władys.

Ziemia Lubelska, 30 listopada 1911, nr 329

Z Łaskarzewa (gub. siedlecka). W sobotę dnia 18-go listopada odbyła się tu uroczystość poświęcenia straży ogniowej. Na uroczystość tą przybyli delegaci od sąsiednich straży, mianowicie; z Garwolina, Parysewa i Żelechowa. Ceremonji poświęcenia dopełnił miejscowy (już ustępujący) wikary ks. J. Sławiński. Po dokonaniu poświęcenia szopy strażackiej i instrumentów ratowniczych od było się przyjęcie przyjezdnych gości. Następnie odbyły się ćwiczenia strażackie, podczas których łaskarzewscy młodzieńcy zaznaczyli swoja odwagę, energję i spryt.

Artykuły pobrano z Polony, ich oryginały znajdują się w Bibliotece Narodowej.

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *