Nagrodzona praca Marcina Połosaka

Marcin Połosak, uczeń I Liceum Ogólnokształcącego im. Marszałka Józefa Piłsudzkiego w Garwolinie, został laureatem X Ogólnopolskiego Konkursu Historyczno-Literackiego Polskie więźniarki w Ravensbrück. Zajął II miejsce w swojej grupie wiekowej. Gratulujemy tego osiągnięcia i życzymy dalszych sukcesów. Poniżej zamieszczamy tę pracę w całości.

Przypominamy, że jedną z więźniarek obozu w Ravensbrück była mieszkanka Garwolina – Stanisława Michalik.

KL Ravensbrϋck – Miejsce o wyjątkowo ponurej sławie…także za sprawą brutalnych i bezwzględnych strażników i strażniczek

Marcin Połosak

2 klasa liceum ogólnokształcącego

„Nasza wrona…”

Podobna do ptaka, drapieżnego ptaka. Z wyglądu niepozorna. W głębi duszy skrywała potwora. Służbistka z krwi i kości. Dawała nam się we znaki. Wychowana na lojalną esesmankę. Miała tylko jedną wadę, która blokowała ją przed totalną władzą nad nami – nienawidziła naszego śmiechu… Nie mogła zrozumieć, jak człowiek tak upodlony, może zdobyć resztki sił, aby cieszyć się z małych rzeczy. W jej złości odkryliśmy coś pięknego.

Znowu jesteśmy ludźmi. Ludźmi, którzy mają wpływ na świat, a nie są tylko nic nie znaczącym epizodem…

„Was ist los?”

Wściekła aufzejerka wykryła nasz przekręt. Wyczulona na każdy przejaw oporu – nie jest w stanie tolerować zmiany. Chwile słabości chce ukarać biczem. Kolejnym bólem w morzu cierpienia z którym na co dzień mierzyłyśmy się w obozie. Zamachuje się! Nie ma skrupułów! Obraz uległej więźniarki jeszcze bardziej ją napędza. Ale nagle. Nie mogę wytrzymać widoku męki, którą przeżywa moja najdroższa koleżanka. To z nią dzielę wszystkie bóle. Również ślady nadziei. Jest mi zbyt bliska, żeby stać bezsilnie. Nie mogę. Impuls kieruje mnie między oprawcę, a ofiarę. Doskakuję z nadzieją, że wreszcie szczęście się do mnie uśmiechnie.

A może ja nie mam nadziei? Może ja po prostu nie potrafię patrzeć…

„Przecież to dziecko już nie może”

Gotowa na karę, która spotka również mnie czekam. Dumna, że został we mnie kawałek człowieka. Nagle, jakże pewna siebie kobieta osłupiała. Żadne zasady i żadne ćwiczenia nie były w stanie przygotować ją na taką sytuacje. Nie wierzyła w człowieczeństwo ludzi jej poddanych. Swoją pracę uważała za kontrolowanie podległych narzędzi. W całej tej machinie terroru iskrę zapalną wywołał jeden mały szczegół. Jeden zryw, który pokazał równość między ludźmi. Wcześniej dumna z siebie aufzejerka nagle stała pośród tłumu równych ludzi.

A może jednak możemy? Wciąż może jest nadzieja…

„Pani przecież widzi, że nie mogę”

Kolejny dzień po operacji. Do mojego łóżka przychodzi Herta Oberheuser. Rozkazuje mi wstać i wyjść z pokoju. Podejmuję próbę, ale przy kontakcie nogi z ziemią zaczynam odczuwać okropny ból, wynikający z wycieńczenia. Jest skutkiem przebytej operacji. Lekarka widząc moją niemoc rozgląda się po pokoju. Nie zauważa nikogo. Bierze mnie na ręce. Resztki litości odnajdują się również w potworze.

Człowiek nie jest w stanie tak szybko zmienić się w potwora. Czyli to jeszcze ludzie…

„Nie pójdę”

Mieliśmy dość. Dość bólu. Dość strachu.
Nie byliśmy już tymi samymi więźniarkami jak w czasach naszych pierwszych dni w obozie. Już nie chciałyśmy czekać. SS się nie zatrzyma. Kolejne operacje mogą na stałe odebrać nam zdrowie. Mogą nas zabić. Słowa jednej z nas zadziałały na komendanta. Nie wierzył w świadome sprzeciwienie się systemowi. Zostałyśmy odesłane do celi, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
Napisałyśmy list, w którym jawnie krytykowałyśmy operacje podjęte na niewinnych ludziach.
Komendant oficjalnie przyznał nam racje. Następnego dnia wystosował pismo wzywające ochotniczki do ,,pomiaru temperatury”. Pierwszy przejaw uległości władzy.

Mamy wpływ na własny los. Może on wcale nie kłamał…

„Pobór do pufu”

Niemcy ogłosili pobór do domu publicznego. Jakże oburzająca była ich propozycja. Mimo, że jako więźniarki stale cierpiałyśmy męki związane z łamaniem naszych praw, to właśnie upodlenie polskich kobiet zabolało nas najbardziej. Nie byłyśmy własnością! Byłyśmy ludźmi, którzy jeszcze niedawno godnie bronili własnej wartości. W całym bloku zawrzało. Komendant zrozumiał, że żadna Polka nie przestanie walczyć, a resztki człowieczeństwa pozostaną nawet po długoletnich próbach odczłowieczenia. Sytuacja spotkała się z karą Niemców w postaci utraty prawa do paczek, które zaczęły być przekazywane innym więźniarkom. Wówczas wydarzyła się rzecz niezwykła. Cały obóz chcąc wesprzeć walczące Polki po kolei odmawiał przyjęcia naszych paczek. Władze obozu nie były przygotowane na taką akcję. Nie sądziły, że jest w nas siła do zjednoczenia się w imię wspólnego dobra.

Obóz to jednak jeden organizm. Jeszcze nie jesteśmy podległe. Jeszcze w każdej z nas żyje wola walki…

„Siedemdziesiąt jeden”

Dorothea Binz w rozmowie z nami usiłowała uśpić naszą czujność, mówiąc o swoim dobrym podejściu do naszych kobiet. Myślała, że jesteśmy w stanie jej zaufać. Ale każda z nas, zdawała sobie sprawę z eksperymentów na ,,królikach”. Nie mogąc wytrzymać kłamstw, wykrzyknęłyśmy jej prosto w twarz liczbę siedemdziesiąt jeden. To właśnie tyle z pośród nas utraciło zdrowie przez niemieckie eksperymenty.

Siedemdziesiąt jeden oddzielnych tragedii. Już nigdy trauma nie zniknie z naszej pamięci…

„Piratenblock”

Specjalnie obserwowane, spotykałyśmy się z częstymi rewizjami. To nas Niemcy bali się najbardziej. Nie znosiłyśmy stać bezczynnie. Nasz blok był oknem na świat. Od nas wypływały informacje, które uniemożliwiały zatuszowanie wszystkich zbrodni. Niemcy ciągle szukali. Chcieli zniszczyć naszą maszynę sabotażu.

Jednak nie wszystko działa jak w zegarku. Polki walczą mimo olbrzymich cierpień…

„Idą po króle”

Pierwsza akcja oporu na tak dużą skale. Esesmani zaczęli przeszukiwać blok. Na ulicach słychać krzyki: ,, Nie damy króli!”. Nagle zgasło światło. Nasz plan zadziałał. W naszą stronę zbliżyły się więźniarki z innych bloków, uniemożliwiając Niemcom łatwe odnalezienie Polek. Porozdzielałyśmy się po innych blokach. Na nasze miejsce przyszły inne, solidarne z nami kobiety.

Pokazałyśmy swoją siłę! Możemy walczyć, bo jest nas więcej…

„Got mit uns”

Dr Rosenthal – człowiek, który zgotował nam piekło. Dla  rozwoju nauki okaleczał kolejne kobiety jednocześnie nie myśląc o ich krzywdach. Zasłania się Bogiem jednocześnie robiąc rzeczy godne samego diabła.

Wszędzie widać dwie twarze Niemców. Dobrzy ojcowie i mężowie. W obozie przeradzają się w tyranów i zbrodniarzy…

„Nic nie widzi”

Naszym komendantem był Fritz Suhren. Człowiek okropny. Służbista. Zdawał się nie wiedzieć o skali cierpienia. Mimo poczucia władzy, widocznej w jego decyzjach, nie był w stanie spojrzeć ofiarom w oczy. Najwyraźniej rozumiał, że sprowadza nieszczęście na tysiące kobiet. Nie mógł być nieświadomy. Nie mógł nie wiedzieć.

Kat czuje się silny, kiedy jest u władzy. Niemcy przegrywają. Nie są już panami losu…

„Metalowa laska”

W naszym obozie stała się symbolem śmierci. Zarzucona na szyje była sposobem na wyciągnięcie kobiet z szeregu. Wybierano te, które miały trafić do komory. Selekcja była prowadzona w sposób zatrważający. O końcowym wyniku często decydował humor dozorczyni. Za uśmiech mogliśmy trafić do gazu.

Selekcja stała się dla Niemców zabawą. Przecież decyzja kto ma umrzeć jest taka śmieszna…

„Życzę wam szczęśliwego powrotu do waszej ojczyzny”

Tak żegnał się z nami komendant. Sprawiał wrażenie, że jest naszym dobrym przyjacielem. Czy on myślał, że zapomnimy? Męki jakie nam wyrządził na zawsze pozostaną w naszej pamięci. Nasze rany pozostawią blizny na ciele i w psychice. Takich rzeczy się nie zapomina.

„Widziałam ręce”

„Widziałam ręce, z których krew

Tryskała z pracy ponad siły,

Pokrył je batów siny zlew,

Rany się jeszcze nie zagoiły.”

Maria Zientara-Malewska „Wspomnienia z Ravensbrϋck”

Bibliografia:

Wanda Półtawska ,,I boję się snów”,

Helena Klimek ,,Ponad ludzką miarę. Wspomnienia operowanych z Ravensbrϋck”,

Maria Zientara-Malewska „Wspomnienia z Ravensbrϋck”.

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *