Krzysztof Kot odnalazł w Krakowie tableau, jakie pracownicy huty szkła Czechy zamówili u Kazimierza Brandla dla włacicieli huty – Wilhelma i Edwarda Hordliczki – na 50-lecie istnienia huty w 1872 r. Poniżej zamieszczamy opis jubileuszu, jaki został zamieszczony w Gazecie Warszawskiej (1 sierpnia 1872, nr 169)
Z Garwolina. O kilka wiorst od naszego skromnego miasteczka leży, jak wiadomo, osada Czechy znana krajowi z największej jaką posiada fabryki szkła i kryształów. Osada zasługuje na poznanie nie tylko z powodu swych wysokiej wartości wyrobów, które się po całym kraju rozchodzą, zastępując z korzyścią i dla ogólnego krajowego bogactwa i dla pojedynczych konsumentów wyroby zagraniczne; zasługuje ona na poznanie z powodu rozwiniętego tam fabrycznego życia i cechy, jakie mu nadać potrafiono. Historya osady Czechy, jej przejść i rozwoju, jej ulepszeń fabrycznych, jej instytucyj społecznych, bo mających na celu dobro coraz liczniejszych jej robotników, stosunek, jaki się przez to wywiązał między właścicielami a pracującymi, usiłowania nieustanne pierwszych, by wykształcić na miejscu ludzi zdolnych, by oprzeć fabrykę o ile się tylko da na miejscowych siłach, nie zaniedbując jednak żadnych ulepszeń nie zapominając o nauce i postępie, praktyczność przy tem w prowadzeniu interesu, niełatwego w kraju naszym przy silnej konkurencji zagranicznej, godzenie postępu z potrzebą i żądaniami konsumcyi, — historya, mówię, taka byłaby nie tylko ciekawą dla tych, których dobro i postęp kraju obchodzi, ale zawierałaby nie jedną praktyczną naukę dla pracujących w tym czy w innym zawodzie. Historya ta w prawdzie zawierałaby tylko rozliczne zastosowania kilku znanych, a każdemu fabrykantowi potrzebnych warunków, potrzebnych zwłaszcza u nas, gdzie przemysł od tak niedawna powstały z tylu jeszcze i takiemi trudnościami walczyć musi. Warunki te streścić można w tych kilku słowach: wytrwałość, spokojna energia, rozumna praktyczność, wola dobra, dbałość o los współpracowników swoich. Bez wątpienia warunków tych nie brak fabrykantom naszym w ogóle, ale sztuka zastosowania ich nigdzie może u nas tak daleko posunięta nie została jak w Czechach i tak pomyślnych nie wydała owoców.
Pisząc do Gazety, w kreślenie historii podobnej wdawać się nie mogę; powiem tylko, że nie zabrakłoby materyałów, bo fabryka szkła i kryształów w Czechach kończy właśnie pięćdziesiąty rok istnienia. W Czechach znajduje się ona w prawdzie dopiero od r. 1835, ale tam przeniesiona została z Barczący (w Stanisławowskiem), gdzie ją w 1822 roku założył Ignacy Hordliczko, stryj dzisiejszych właścicieli. Była to pierwsza u nas fabryka szkła wykwintnego i kryształu, które do owej pory sprowadzano tylko z zagranicy. Powstała ona w epoce, z której datuje istotne rozbudzenie a raczej początek naszego przemysłowego rozwoju, pod światłym księcia Lubeckiego i Staszica zarządem. Powstała prywatnym zachodem człowieka, który przybywszy tu z bardzo skromnemi środkami materyalnemi, pracą, zabiegłością, dobrą wiarą zdobył sobie mienie i stanowisko, przedstawiając jeden z najciekawszych przykładów owej samopomocy (self-help), o której u nas dziś tyle się pisze, a którą tak rzadko zastosowaną widzimy, której przykładów szukamy daleko, mając ich u siebie kilka niezwykłej doniosłości.
Pół wieku istnienia dla każdego zakładu, dla każdej fabryki, to czas bardzo poważny, to chwila, w której już może ona spojrzeć poza siebie z zadowoleniem, bo zostawiła ślady swego bytu, spojrzeć z otuchą przed siebie, bo zżywszy się z potrzebami kraju, rozrósłszy się, może być pewna, że dalej z pożytkiem działać będzie, jeżeli taka sama ręka i taka sama jak dotąd myśl prowadzić jej nie przestanie. Podobny fabryczny jubileusz nie często się zdarza w innych krajach, których przemysł od wieków datuje; cóż dopiero u nas, którzy tak mało posunęliśmy się na tej drodze! Podobno więc właściciele fabryki Czechy mieli zamiar obchodzić tę datę uroczyściej, co tem bardziej mogli zrobić, że fabryka i jej produkcya w ciągłym znajduje się wzroście. Nie podobna mi wchodzić w szczegóły, których dość nie znam, ale oto cyfry ogłoszone publicznie: Według sprawozdania urzędowego z ostatniej w Warszawie odbytej w 1857 wystawy, wartość rocznego wyrobu fabryki Czech wynosiła 35,900 rs., przy zajęciu ciągłem 150 robotników, ludność zaś osady wynosiła 500 głów. Według ogłoszonego w r. 1867 sprawozdania, fabryka wyrabiała szkła białego szlifowanego, kryształowego, różno-kolorowego, brylantowego i szyb belgijskich za summę 95,000 rs., liczba robotników stałych dwieście, kilkadziesiąt, ludność osady 1,200. Według katalogu wystawy petersburskiej z r.1870, wartość roczna wyrobu 106,000 rs., robotników 304. Dziś, o ile się zdaje, i wartość rocznego wyrobu, i liczba robotników podniosła się znacznie od tej ostatniej cyfry, tak, że wartość produkcyi rocznej w przeciągu lat piętnastu blizko w czwórnasób się powiększyła. Nie wyliczam tu ulepszeń w sposobach fabrykacji, piecach, machinach etc., to za daleko by mnie zaprowadziło, więcej przy tem byłoby zajmujące dla specyalistów niż dla ogółu czytających, którzy postęp i wzrost zakładu lepiej zrozumieją z tych cyfr krótkich, ostateczny rezultat pracy i zachodu przedstawiających. Mogła się więc fabryka cieszyć z powodu swej jubileuszowej rocznicy, mogła ją uroczyście obchodzić. Ale niedawny pożar i roboty przezeń spowodowane, które powiększając liczbę pieców wskazują zwiększenie żądań wyrobu i produkcyi, głównie zaś żałoba rodzinna w domu, zmusiły właścicieli odłożyć na czas późniejszy obchodzenie ze swej strony tej uroczystości, i żałobą rodzinną w sercu trudno się nawet w takim dniu weselić.
Współpracownicy jednak fabryki, starsi i młodsi, administracja i robotnicy, uważali, że nawet owa żałoba nie powinna przeszkadzać naznaczeniu im jaką pamiątką dnia tego, że cichy dowód tej pamięci, zamknięty jakby w kółku prawie rodzinnem, bo pomiędzy nimi a właścicielami fabryki, nawet przy takich okolicznościach należy się od nich i nikogo nie dotknie. Zresztą myśl tę powzięli dawno, gdy jeszcze owej żałoby nie było. W niedzielę więc zeszłą wręczyli pamiątkę owego dnia jubileuszowego właścicielom. Wręczenie to nastąpiło w kółku swojem i tem było serdeczniejsze. Krótka przemowa, podziękowania, uściski, rozrzewnienie, kilka łez radosnych, śpiew dzieci szkolnych, oto cały program tej uroczystości skromnej z pozoru, a świetniejszej w rzeczywistości swą prostotą a zwłaszcza szczerością niż najhuczniejsze festyny. Pamiątkę stanowił wielki obraz fotograficzny, albo raczej zbiór fotografiii (portretów osób i widoków w miejscowości zakładu) połączonych kunsztownie, wykonany przez p. Brandla. Obok portretów dzisiejszych właścicieli Wilhelma i Edwarda Hordliczków, pomieszczony jest portret założyciela fabryki Ignacego Hordliczki i jego żony zmarłej przed kilku laty, niewiasty niepospolitej zasługi, której dobroć, sprawiedliwość i uczynność pamięta doskonale i szanuje dzisiejsze plemię robotników osady. Pod tą gruppą pomieszczeni są urzędnicy zarządu i administracyi fabrycznej i jej składów, na prawo liczna gruppa majstrów hutniczych, na lewo nie mniej liczna majstrów szlifierzy, obie grupy mają swych naczelników warsztatu na czele. Po obu stronach pewna liczba wzorów wyrobów wyszłych z fabryki, stanowiących rodzaj trofeów pod temi widoki: 1° na prawo widok zewnętrzny szlifierni, z lewej 2° widok huty, we środku widok alei z domami mieszkalnemi robotników prowadzącej do dworu, nieco niżej 3° magazyn z materiałami surowemi i 4° resursa robotników, dalej 5° figura Ś-go Jana Nepomucena patrona robotników, 6° pomnik wystawiony na cześć założyciela fabryki Ignacego Hordliczki, i drugi podobnyż na cześć jego żony Karoliny. Na samym dole umieszczono obraz wnętrza huty z pracującymi w niej robotnikami i obraz wnętrza szlifierni w dwóch jej oddziałach. Nie zapomniano nawet o starym, poczciwym Żydzie, który od założenia fabryki przy niej się trzyma, oddając jej posługi, a którego portret umieszczono na dole.
Te portrety i te widoki otaczają nadpis następny: „Na pamiątkę pięćdziesięcioletniego jubileuszu fabryki szkła i kryształów Czechy swoim zwierzchnikom Wilhelmowi i Edwardowi braciom Hordliczkom poświęcają wdzięczni i przywiązani urzędnicy i robotnicy 1872 r.”
Za komentarz uzupełniający ten napis może posłużyć następna krótka przemowa do właścicieli, powiedziana przez jednego z członków deputacyi urzędników i robotników: „Obecni i nieobecni tu koledzy i robotnicy zrobili mi ten zaszczyt, upoważniając mnie do przemówienia do was, czcigodni zwierzchnicy, przy ofiarowaniu wam tej oto pamiątki 50-letniej rocznicy istnienia tej fabryki. Raczcie zatem przyjąć ten upominek, na który wdzięczne serca nasze zdobyć się zdołały. Bądźcie przekonani, że umiemy ocenić jak należy wasze starania około naszego dobra, że umiemy ocenić wielkość zasług i ś.p. Ignacego waszego poprzednika, że widzimy i podziwiamy niezmordowaną i ciężką waszą osobistą pracę, która jedynie zdołała doprowadzić ten zakład do zaszczytnego stanu, zrównać go z pierwszorzędnemi zakładami posiadającemi rozgłos za granicą. Oceniamy niemniej waszą żelazną wytrwałość, z jaką pokonywacie ogrom trudności, z któremi w dzisiejszych okolicznościach zakład ten walczyć jest zmuszony; tu już nie cel osobisty, lecz wyższy i piękniejszy macie na oku, pracujecie bowiem dla dobra kraju. Niechaj przeto pod jak najdłuższem przewodnictwem waszem kwitnie i rozwija się nadal ta piękna fabryka; niechajże kiedyś następcy wasi przejąwszy się jak należy ważnością zadania swego, nie spuszczają ani na chwilę celu tego z oka, a mając przez was utorowaną drogę, ruszają w Imię Boże w wasze ślady, by podobnie jak wy przez nas, oni przez naszych następców, tu na tem samem miejscu, w 100-letnią uroczystość istnienia tej fabryki uczczeni być mogli”. Dla uzupełnienia zaś, podaję w jego naiwnej prostocie i nie wyszukanej formie chór odśpiewany przez dzieci szkoły po wręczeniu daru:
Pół wieku dziś jak wielkie dzieło
Rozpoczął tutaj zacny mąż;
A choć lat tyle już minęło,
Plony tej pracy rosną wciąż,
I pamięć zacnego imienia
Na przyszłe przejdzie pokolenia.
Bo wyście wciąż ku wspólnej chwale
Wiedli to dzieło wiele lat,
I przyklaśnięto wam w zapale,
Gdy czyny wasze poznał świat,
I chwała rośnie tej krainie
Gdzie imię wasze nie zaginie
Bo wyście to na przykład świata
Ścisnęli szczerze czarną dłoń,
Łącząc dwa stany u warsztata
Miłością, co wam wieńczy skroń;
Wyście pojęli co nam trzeba,
Niosąc dar światła i dar chleba.
Niechże wam tedy w późne wieki
Z waszej zasługi wzrasta cześć;
Pod skrzydłem ojcowskiej opieki
Będziem wam chętnie pracę nieść,
I będziem mieli wspólnej zgodzie
Łaskę u Boga, cześć w narodzie.
Taka tedy była owa cicha uroczystość, taki ów dar jubileuszowy, prawdziwa pamiątka, na której zebrano portrety wszystkich ważniejszych współpracowników zakładu, obecnych w chwili tak pamiętnej. Taki jest ów napis krótki, skromny, ale bardzo wymowny w tych dwóch zwłaszcza wyrazach „wdzięczni i przywiązani”, bo te wyrazy są szczere. O ile mogłem jako blizki sąsiad zbadać osadę Czechy i stosunek jej ludności, stosunek to nie powiem patryarchalny (nie chcę tego wyrazu używać, bo go wielu używa na określenie rzeczy, których trudno nieraz pochwalić), stosunek to zacny i prawdziwie chrześciański. Z góry idzie pomoc, pamięć i opieka, z dołu wdzięczność i przywiązanie, wszystkie warstwy tego ciała łączy praca odpowiednia i wzajemna do siebie ufność. Robotnik wdzięczny za pieczołowitość koło niego łożoną, zamieszkanie zdrowe, za staranie o dobrą i tanią dla niego żywność, za pieczę o nim gdy go niemoc dotknie, za opiekę, której pewną być może jego wdowa i sieroty w razie nieszczęścia, za ochronę w tysiącznych rozlicznych i różnego rodzaju trudnościach, jakie nań spaść mogą, za pamięć nawet o jego rozrywce w chwilach wypoczynku, pracuje chętnie i żyje dobrze. A doprawdy nie mała to trudność czuwać nad moralnością takiej osady, nie dlatego, by pomiędzy robotnikami złe usposobienia były częste, ale z powodu wciskających się z zewnątrz demoralizujących wpływów, które widząc byt dobry i pomyślność robotnika, usiłują podniecaniem jego namiętności a następnie obrzydłą lichwą rujnować go dla swej nieuczciwej korzyści. Władze miejscowe w prawdzie powinny by strzedz od tych demoralizujących wpływów, mają do tego prawo i obowiązek, ale i to czuwanie na nic by się nie przypadało, gdyby nie oko czuwające na miejscu, chociaż czuwanie to nieraz z wielkiemi połączone jest przykrościami, nie od robotników, ale od owych zewnętrznych działaczy pochodzącemi. Robotnik widząc jak właściciele fabryki pojmują swoje względem niego obowiązki, lepiej poczuwa się do swoich, interes jego solidarniej wiąże się z fabryką, proste pieniężne zobowiązanie ogrzewa uczuciem przywiązania, wdzięczność podnosi moralność. Prawie wszyscy ci ludzie, których przeszło sto portretów obejmuje ów pamiątkowy obraz, porodzili się lub wzrośli i wychowali w zakładzie. Obok szerokiej twarzy Podlasiaka, spotykamy rysy wskazujące obce pochodzenie, którego ślad pozostał w twarzy, ale na próżno by go szukano w języku lub usposobieniu, bo to już drugie lub nawet trzecie niekiedy pokolenie fabryczne. Ten i ów obcy, świeżo dla nauki innych sprowadzony, prędko się aklimatyzuje i wspólną wszystkim cechę przybiera. Szkółka o dwóch klassach, szkółka niedzielna dla pracujących, ciągła i baczna, choć nie kłopotliwa ani marudna opieka, przykład dobry i czuwanie baczne chociaż nie dotkliwe nad mogącemi się zdarzyć zakłóceniami harmonii, nadaje tej fabrycznej osadzie charakter usprawiedliwiający w zupełności ów napis. W tym duchu zresztą była ona ciągle prowadzona, czas tylko rozwijał myśl pierwotną. W 1830—1831 r. nie było jeszcze w Barczący, jak dziś w Czechach, kassy zasiłku i wsparcia, kassy chorych, kassy oszczędności, ale kiedy w r. 1831 z powodu ówczesnych w kraju wypadków fabryka stanąć musiała, Ignacy Hordliczko przez cały ten czas żywił własnym kosztem i utrzymywał swych robotników. Robotnicy ci zresztą są dziś stosunkowo bardzo dobrze uposażeni; z pomiędzy hutników pokazywano mi jednego, który zarabia rocznie od 1,100—1,200 rs., szlifierze dobrzy zarabiają do 800 rub. i więcej. Przy skromnych warunkach życia robotnika, przy ułatwieniach, jakie w osadzie znajduje, przy możności wykształcenia dzieci w swym zawodzie i zapewnienia im chleba, czyż zarobek podobny nie jest nieskończenie obfitszy niż w wielu tak zwanych wyzwolonych zawodach, do których tylu nas się ciśnie? Darujcie mi, że się rozpisałem nieco nad tą uroczystością. Zdawało mi się, że ona nie może być bardzo dla kraju obojętną. Wiadomość o niej może mieć powszechniejsze znaczenie, może być zachętą i nauką. A tak nam bardzo, tak gwałtownie potrzeba, byśmy wstąpili więcej na tę drogę przemysłową, byśmy mogli posiadać jak najwięcej fabryk, mogących tak jak ta w Czechach, obchodzić lata jubileuszowe.