Problemy klasztoru marianów w Goźlinie

Problemy klasztoru marianów w Goźlinie opisane przez Stefana Sydrego w książce pt. „Czcigodny sługa boży O. Stanisław od Jezusa Maryi Papczyński i jego dzieło w świetle dokumentów” (Warszawa 1937).

Jednym z ostatnich dzieł o. Papczyńskiego było założenie nowej placówki mariańskiej w Goźlinie, w parafii Wilga, dekanatu garwolińskiego. Goźlin leży na prawym brzegu Wisły, nieco wyżej od Góry. Klasztor ufundował pobożny cześnik łukowski Jan z Glewu Lasocki. W akcie darowizny, sporządzonym w dzień św. Jadwigi 1699 r, w grodzie czerskim, oświadcza, że „powodowany jedynie czystą intencją chwały bożej i czci Niepokalanie Poczętej Najśw. Maryi Panny, dla niesienia ratunku duszom, pozbawionym pomocy, funduje… zakonników Niepokalanego Poczęcia Najśw. Maryi Panny“, wyznacza im grunta, łąki, pastwiska, udziela praw wyrębu, połowu ryb, przejazdów, a w zamian żąda, by ci odprawiali dwie msze św. Zapisał też w testamencie pewne sumy zarówno na klasztor w Goźlinie jaki w Górze.

O. Papczyński już nie czuł w sobie sił, by osobiście zająć się urządzeniem tej nowej placówki, choć leżała mu ona na sercu, tym bardziej że z jej powodu wiele musiał wycierpieć. Na dowód, jak mu drogą była, przeznaczył do kościoła tamtejszego obraz Matki Boskiej, który przyniósł z sobą z rodzinnej chaty w Podegrodziu. Przy tym obrazie przyszedł na świat, przed tym obrazem modlił się w dzieciństwie, z tego obrazu spoglądała na niego łaskawie najukochańsza jego Pani i Matka. Widocznie miłą była Królowej Niebios zrobiona ofiara, obraz odtąd począł słynąć cudami, co ściągało do kościoła goźlińskiego wielu pątników, a obraz obwieszano wotami. Do dziś obraz ten pod nazwą Matki Boskiej Goźlińskiej jest otoczony szczególną czcią jako cudowny.

Cześnik łukowski wkrótce po ufundowaniu klasztoru rozstał się z tym światem, co dało okazję do nieporozumień i przykrości, bo spadkobiercy zmarłego: pozostała po nim wdowa Anna oraz jej bracia Zygmunt i Marcin nie chcieli płacić sum, zapisanych w testamencie. Kiedy polubowne pertraktacje nie odniosły skutku, stojący już nad grobem zakonodawca, broniąc spraw klasztoru, wraz z przełożony goźlińskim o. Jakubem od św. Anny byli zmuszeni pozwać przed sąd grodzki w Czersku niesumiennych spadkobierców.

Poważniejsze trudności przy zakładaniu klasztoru w Goźlinie powstały ze strony początkowo wikariusza tamtejszej parafii, a później proboszcza ks. Mateusza Franciszka Brolińskiego, który posiadał znaczne wpływy, jako osobisty sekretarz króla Jana Sobieskiego. Skupiał on w swoich rękach kilka różnych beneficjów kościelnych, będąc jednocześnie proboszczem parafii Wilga, Wawrzyszew i Borowa, komendatariuszem w Latowiczu i dziekanem garwolińskim. Obok wykształcenia i pobożności nawet, posiadał jednak niespokojnego ducha. Procesy jego i spory ze starostami, obywatelami i klasztorami nie miały końca.

Mimo że był czcicielem Najśw. Maryi Panny, nie uważał za właściwie tak zdecydowanego szerzenia przez marjanów tajemnicy Niepokalanego Poczęcia, które jeszcze nie zostało ogłoszone jako dogmat. W przekonaniu, że postępowanie to jest błędne, zwalczał zawzięcie i samo zgromadzenie. Z tychże powodów sprzeciwiał się założenie nowego klasztoru, tym bardziej, że działo się to w jego parafii, a więc z urzędu miał prawo zabrać w tym głos. Trzy lata trwał taki stan, przez ten czas drzewo na budowę leżało zwiezione, a do wznoszenia klasztoru nie można było przystępować. Trapił się tym o. Papczyński, błagał Boga o oświecenie błądzącego zapaleńca. Modlitwa odniosła skutek.

Ks. Brolińskiemu w okresie gwałtownych wystąpień przeciwko Niepokalanemu Poczęciu Najśw. Maryi Panny i Jej zgromadzeniu, w nocy podczas snu ukazało się dwóch szatanów w postaci murzynów i zaczęli go smagać boleśnie po całym ciele. Zniknęli dopiero wtedy, gdy wezwał pomocy Najśw. Maryi Panny.  

W kilka dni później, kiedy zgasła lampka, którą zwykł był palić przed figurą Bogarodzicy, znowuż przywidzieli mu się smagający go szatani. Począł wzywać Niepokalanie Poczętej. Ujrzał wtedy anioła, który powiedział, że spotkała go kara za napastowanie towarzyszy Maryi. Po przyrzeczeniu poprawy anioł dotknął go i uleczył z doznanych obrażeń.

Widzenie tak silnie podziałało na przekonania dotychczasowego przeciwnika Niepokalanego Poczęcia, że nie tylko zmienił swoje zapatrywania na tę tajemnicę, ale też i stosunek do marianów.

Co więcej, błąd swój wyznał publicznie w czasie kazania, wygłoszonego w kościele mariańskim w uroczystość Niepokalanego Poczęcia. Rozpoczął je słowy ewangelii św.: „De qua natus est Jesus (z której narodził się Jezus)”, a następnie apostrofą: „Wielowładna na cały świat Monarchini i Panno”… a zakończył „Twoje Niepokalane Poczęcie rozkrzewiać i jego bronić i życiem samym pieczętować gotowi będziemy. Amen”. Kazanie to spisał wraz z podaniem szczegółowego przebiegu obu snów, podpisał i złożył do archiwum mariańskiego, a nawet na dowód całkowitego zadośćuczynienia za wyrządzoną przedtem krzywdę ofiarowywał się ogłosić drukiem kazanie i owe zeznania. Odtąd stał się zwolennikiem zgromadzenia Niepokalanej i jego propagatorem.

Można było rozpocząć budowę kościoła i klasztoru w Goźlinie. Zwycięstwo, odniesione nad owym kapłanem, w przekonaniu ówczesnych marianów, przypisywano modlitwom o. Stanisława.

W jakiś czas później niejaki Karpiński, ekonom goźliński, szykanował marianów, chcąc ich w ten sposób doprowadzić do oddania ziemi; ludność miejscowa ostrzegała go: „Źle pan ekonom chce postąpić. Żeby mu się nie przytrafiło to samo, co i księdzu”.

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *