Marsz Żydów z Żelechowa do Sobolewa w 1942 r.

30 września minęła rocznica likwidacji getta w Żelechowie. Po likwidacji, Żydzi w długiej kolumnie maszerowali na stację kolejową do Sobolewa pod eskortą żołnierzy niemieckich. Cała trasa liczyła 20 kilometrów. Z Sobolewa wagonami bydlęcymi zostali przewiezieni do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Treblince.

Pani Daria nadesłała nam dzisiaj fragment książki „Jest takie miejsce” Mirosławy Łuczak, w książce autorka wspomina ten marsz. Autorka miała wtedy kilka lat. Poniżej fragment wspomnień z 30 września 1942 r.

„(…) byłam kilkuletnim dzieckiem i mieszkałam daleko stąd, w majątku ziemskim, gdzie jakimś cudem nie docierały wojenne represje (chociaż może to ja nie zdawałam sobie sprawy z otaczającej mnie rzeczywistości). Pewnego dnia, gdy pod opieką niani wracałam do dworu z pobliskiej wioski, zauważyłam na szosie przecinającej drogę, po której szłyśmy coś, co do dzisiaj nie daje mi spokoju. W tumanach kurzu szła, nie, nie szła – pełzała kolumna ludzi. Nigdy wcześniej nie widziałam kogoś takiego, to nie byli ludzie jakich znałam, to były szkielety obciągnięte skórą, które czołgały się w pyle drogi i wokół których konno harcowali ludzie w mundurach. Słyszałam świst pejczów, czasem w ciszę wdarł się suchy trzask wystrzału. Było piękne, letnie popołudnie, tylu ludzi i taka upiorna cisza… Wtulona w ramiona niańki ukrytej w gęstwinie leszczynowych zarośli patrzyłam na dramat, rozgrywający się przed naszymi oczami – niemal na wyciągnięcie ręki… Dłoń mojej opiekunki rozpaczliwie zaciskała się na moich ustach zatrzymując cisnący się do gardła krzyk… Nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile czasu byłyśmy świadkami tragedii rozgrywającej na szosie. Może była to godzina, może kilka minut – koszmar tej sceny przysłonił mi zupełnie orientację w czasie. W końcu niania, uznawszy że niebezpieczeństwo minęło wyciągnęła mnie z ukrycia i musiałyśmy iść dalej. Ale, aby dotrzeć do dworu trzeba było przeciąć szosę. Już po kilku krokach kobieta pociągnęła mnie na pobocze, do rowu i na brzeg pola ciągnącego się wzdłóż drogi… mim tego zdążyłam zobaczyć leżące, nienaturalnie poskręcane ciała i czerwone strużki krwi zasychające na piasku. Noc była dla mnie koszmarem. Krzyczałam, płakałam, chciałam gdzieś uciekać i rano mama zawiozła mnie do dziecięcego szpitala w War. szawie, gdzie przebywałam długo, bardzo długo. Senne koszmary nie opuszczały mnie nawet po kilkunastu latach. Dopiero później dowiedziałam się, że byłam świadkiem „odtransportowywania” Żydów z getta w Żelechowie do stacji kolejowej w Sobolewie. Wtedy, kiedy spotkaliśmy się na drodze, mieli już za sobą dwanaście kilometrów – pozostało im jeszcze osiem… Nie wiem czy ktokolwiek przeżył – po dotarciu do stacji czekał na nich obóz koncentracyjny i krematorium…”

Fotografia za zbiorów Łukasza Żaka.

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *