Piękna relacja sąsiadki o zmarłej przyjaciółce ze wsi z 1908 roku
Takich niewiele!
Pochowaliśmy w tych dniach na cmentarzu maciejowickim bogobojną niewiastę Juliannę Frycową, zmarłą w 40 tym roku życia we wsi Kawęczynie. Nie był ona wykształconą, bo jak większa część kobiet po wsiach ledwie czytać umiała: mądra jednak była, bo dobrze i cnotliwie spełniała swoje obowiązki, a życie jej może służyć za wzór i naukę dla innych. Dla męża była miłą towarzyszką i wytrwałą pomocnicą w pracy, a dla dziewięciorga swych dzieci najlepszą, najtroskliwszą matką. Dbała i o ich ciało i o duszę. Nikt nie słyszał, aby je kiedy łajała obelżywemi słowami albo szturchała niecierpliwie. Zawsze łagodnie, a stanowczo nimi rządziła. To też szanowały ją i słuchały święcie, a gdy umarła, siłą trzeba było odrywać je od trumny ukochanej matuli. Wszystkie starsze dzieci umieją czytać, a niektóre i pisać. W domu Fryców wódka nigdy nie postała. Najstarszy 20 – letni syn ani wódki, ani papierosa w ustach nie miał, co zresztą w parafii maciejowickiej nie jest rzeczą nadzwyczajną, bo dużo tu jest młodzieńców, którzy dotrzymują uczyninoej przy pierwszej Komunii Św. obietnicy, że nie będą pili gorzałki ani palili papierosów do 21 roku życia. Najstarsza 18 letnia córka zmarłej, teraz opiekunka osieroconego rodzeństwa, jest tak wychowana, że może być wzorem dla swych rówiennic. Dobrą też znać była ś.p. Julianie krewną i sąsiadką kiedy na pogrzeb jej prawie cała wieś przybyła i wszyscy ze łzami żalu ją żegnali. I skąd ta cicha niewiasta czerpała tę mądrość? kto ją nauczył zjednywać serca ludzkie? Oto „słuchała pilnie słowa Bożego i strzegła go” i starała się zawsze stosować do życia i obowiązków swoich. Córka jej opowiada, że ś.p. Julianna czując się od dość dawna niezdrową mówiła nieraz – „Widzi mi się, że niezadługo umrę, ale śmierci się nie lękam, bo wszakże ona otwiera nam wrota do nieba. Świata nie żałuję, bo on jest tylko mamidłem szczęścia, a was dzieci kochane upominam, żyjcie według przykazań Boskich, bo na to żyjemy, abyśmy dobrze umarli i na niebo sobie zasłużyli”.
Sąsiadka
Gazeta Świąteczna nr 1444 z 1908 roku
Akt zgonu Julianny Fryc
Działo się w osadzie Maciejowice 14/27 sierpnia 1908 roku o godzinie siódmej wieczorem. Zjawili się Jan Fryc – mający 50 lat i Walenty Utnicki mający 33 lata – gospodarze zam. w Kawęczynie i oznajmili nam, że wczoraj o godz. 6 po południu zmarła w szpitalu w Maciejowicach Julianna Fryc z d. Krupa mająca 40 lat, włościanka, mieszkanka Kawęczyna przebywająca w szpitalu w Maciejowicach na leczeniu, córka Antoniego i Marianny z Paciorków małżonków Krupów. Zostawiła po sobie męża Jana Fryca.