Maciejowice w 1916 r. w relacji ks. Dominika Ściskały

Przytaczamy fragment „Pamiętnika kapelana wojskowego 1914-1918” (Cieszyn 1934) napisanego przez ks. Dominika Ściskałę (1887-1945). Jest to opis jego wycieczki do Maciejowic w październiku 1916 r. Ks. Ściskała relacjonuje swoją podróż, opisuje wygląd i stan Maciejowic i okolicy oraz informuje o powstawaniu cmentarza dla poległych żołnierzy. Tekst po raz pierwszy został opublikowany 3 listopada 1916 r. w „Gwiazdce Cieszyńskiej”.

Dęblin, 17 października 1916.

Niedawno zaprosił mnie do Maciejowic oficer niemiecki, zajmujący się konserwacją grobów poległych. Pojechałem — tem więcej, że to niedaleko koleją pruską dwie stacje od Dęblina w stronę Warszawy.

Na przystanku w Sobolewie czekał wóz. Do Maciejowic godzina dobrej jazdy. Przy stacji kilka domostw murowanych z czerwonej cegły, szereg sklepów, głównie żydowskich. Wszyscy przechodnie kłaniają się, pozdrawiają. W okupacji niemieckiej pozdrawianie oficerów i urzędników obowiązuje pod karą. Jedzie się dalej przez las, a za lasem wieś Sobolew. Chałupy jedna przy drugiej, szare wszystkie jednakie, słomą kryte, ciągną się podwójnym sznurem wzdłuż drogi. W środku wsi kościół drewniany z dwiema wieżami odbija się ładnie na tle pagórkowatej okolicy. A trochę dalej świeże zgliszcza kilku chałup, spalenisko, koło którego stoi szereg kobiet, patrzących smutnie i łzawo na dopalające się resztki belek i gratów. Kilku chłopaków grzebie patykami w tlejących zgliszczach.

,,Dziś w nocy się zajęło, nie wiadomo jak i spaliło się. Dzięki Bogu, że cała wieś nie spłonęła” — tak objaśniają.

Potem wieś Oronne, tak samo zabudowana jak Sobolew, — nie tak jak śląskie wioski, gdzie chaty są zwykle rozrzucone wśród pól.

Za Oronnem Maciejowice, a właściwie ich część, zwana Podzamcze, cel jazdy. Pałac z ogromnym parkiem i szeregiem zabudowań folwarcznych. Stoi na wzgórzu nad rzeką Okrzejką.

Zajeżdżamy przed pałac. Tam kancelarje urzędników i oficerów niemieckich. Oficer, do którego przyjechałem, objaśnia, że to pałac i majątek hr. Zamoyskiego, którego Rosjanie wywieźli. Dziś zarządza majątkiem brat hrabiego, a wojskowość zajęła budynki dla swych celów.W pokojach pałacowych i salach widać, że wojna. Szereg fotografij rodzinnych,

gobeliny, obrazy, meble wspaniałe, a przy nich zwykłe wojskowe łóżka, urządzenia polowe, mundury na kołkach. Pstrokacizna wszędzie a nieład największy w bibljotece, która robi wrażenie składu gratów i najrozmaitszych rupieci.

Po obiedzie w salonie — na talerzach z herbami hrabiowskiemi i książęcemi, bo hr. Zamoyska jest z domu księżniczką Burbon, pojechaliśmy do warsztatów, mieszczących się w zabudowaniach folwarcznych.

Przed pracownią stosy drzewa dębowego. W pracowni stolarze cywilni i wojskowi. Wszyscy pracują tu wyłącznie tylko dla poległych i zmarłych. Nie widzi się nic, coby miało jakieś praktyczne zastosowanie dla życia i jego potrzeb. Wszystko, co się tu robi, to nie dla żyjących, ale dla umarłych. Możnaby nad tą pracownią umieścić napis: ,,vivi mortuis” — żywi umarłym. I wszystko razem nastraja zwiedzającego poważnie.

W jednej stronie pracownia krzyżów. Robi się specjalne dla niemieckich żołnierzy, inne dla austrjackich, a inne jeszcze dla żołnierzy rosyjskich, — wszystkie dębowe, trwałe. Taki krzyż wytrzymuje kilkadziesiąt lat.

Inny oddział robi płoty na groby, a inny znowu trumny. O ile bowiem ktoś pochowany wśród pola, w roli, to się go ekshumuje i przenosi na miejsce odpowiedniejsze, zwykle na najbliższy cmentarz.

Napisy na krzyżach są wypalane, bo ten sposób jest najłatwiejszy i najtrwalszy. Wszelkie inne napisy, tabliczki bledną, zacierają się z biegiem czasu. Zazwyczaj już po roku nie znać napisów, zrobionych ołówkiem, choćby chemicznym.

Pojechaliśmy potem do samych Maciejowic, gdzie urządzono wzorowy cmentarz wojskowy. Są tam groby żołnierzy poległych dawniejsze i późniejsze, powstałe przez przeniesienie zwłok z lasów, pól, z bruzd, gdzie w pośpiechu pogrzebane zostały.

Jedzie się jaki kwadrans z Podzamcza. Po drodze na prawo i na lewo szeregi grobów wspólnych i pojedynczych. Wszystkie wzorowo ogrodzone, oznaczone, pokryte darnią.

Okolica Maciejowic była widownią zaciętych walk. Tam Wisła najwęższa w całej okolicy, tam najłatwiej ją przejść. Widocznie dlatego w dziejach wojen Maciejowice zawsze odgrywać będą ważną rolę.

Tam przedostała się wśród zaciekłych walk armja generała Woyrscha po zbudowaniu trzech mostów przez Wisłę na prawy brzeg, zagroziła linję kolejową z Dęblina do Warszawy i sam Dęblin od północy. A że od południa, od Lublina szli Austrjacy, więc Moskalom nie pozostało nic innego, jak opuścić Dęblin i uciec jedną jedyną jeszcze nie zagrożoną linją kolejową i drogą do Łukowa, Siedlec i Brześcia Litewskiego. To zadecydowało też o wzięciu Warszawy.

Maciejowice, to miasteczko niewielkie. Przy ulicy wjazdowej szereg domostw, głównie drewnianych. Zaraz potem rynek, w środku obszerny, prostokątny, murowany ratusz. Domy na rynku niskie, przeważnie parterowe, rzadko piętrowe. Jeden bok rynku zajmuje niewielki szpital piętrowy w ogrodzie. W ogrodzie, tuż za płotem, oddzielającym plac rynkowy od szpitala, trzy ogromne wspólne mogiły z krzyżami i napisami. Mój przewodnik oficer objaśnia, że w szpitalu były takie masy rannych, leżących po korytarzach, na placu, w ogrodzie, że nie można sobie było dać z nimi rady, a umierało ich tak dużo, że choć cmentarz niedaleko, nie było czasu ani możności wywozić ich i dlatego pochowano wszystkich w ogrodzie szpitalnym.

Od szpitala widać już kościół maciejowicki, duży, długi, dobrze utrzymany, pomimo, że naokoło wszędzie padały kule i granaty. Kościół nie posiada wcale wieży, ani jej dawniej nie miał. Wyszło mu to tylko na dobre, bo nikt nie kusił się na ostrzeliwanie wieży, jako domniemanego zawsze stanowiska obserwacyjnego nieprzyjaciela.

Sam cmentarz robi miłe wrażenie. Znać od razu opiekę, nietylko władz wojskowych, ale i proboszcza. W środku kapliczka — prowadzi do niej droga, obsadzona młodemi brzozami. Na prawo i na lewo różne pomniki, groby stare stuletnie i świeże. Za kapliczką część nowa, urządzona przez mego przewodnika oficera, który z dumą pokazuje swe dzieło, jeszcze niezupełnie ukończone, ale zakreślone na szeroki plan i wykonywane z zamiłowaniem, pietyzmem, konsekwencją i podziwu godną wytrwałością.

Wstąpiłem na probostwo. Proboszcz maciejowicki, to w całej okolicy i diecezji szanowany bardzo i ceniony ks. kanonik Pleszczyński, autor kilku dzieł religijnych. Tego roku obchodził złoty jubileusz kapłański. Pięćdziesiąt lat kapłaństwa wśród niezwykle trudnych warunków. Długi czas pracował na Podlasiu po parafjach, gdzie katowano Unitów za wiarę, przemocą nakłaniano do prawosławia. Unici pozbawieni swych kapłanów potrzebowali pomocy duchownej. Potajemnie więc nauczał, w nocy posługi religijne wykonywał, podnosił na duchu, do wytrwania w wierze zachęcał. Za to prześladowany bez miłosierdzia, wiecznie miał sprawy i musiał znosić przykrości od rządu rosyjskiego, przepędzany z jednej posady na drugą. Mimo to w rozmowie oświadczył mi, że czuje się dziś jeszcze młodym na duchu, zdolnym do pracy i do dalszej walki. Jakaś niespożyta moc i siła bije od tej szlachetnej postaci czcigodnego, zasłużonego starca-kapłana, co sterał życie na pracy apostolskiej w możliwie najgorszych warunkach, pod batem i knutem rozwydrzonego prawosławia, co się napatrzył tylu męczarniom, prześladowaniom i co sam cierpiał za wiarę!

A dziś choć parafja jego jest zmarnowana przez wojnę, zniszczona, wyzyskiwana, pasterz ten patrzy z wiarą w przyszłość i wiarę swoją i ufność stara się wpajać we wszystkich, co są wyprowadza ze zła dobro i że Jego woli musi służyć nawet zło i najgorsi ludzie.

Godny pasterz Maciejowic, miejsca drogiego każdemu Polakowi, gdzie rozstrzygnęły się wojny i walki kościuszkowskie — ostatnie na schyłku naszego bytu państwowego. Tu skończyły się na długo nasze nadzieje, tu kres naszej świetności, chwały. Tu ziemia przesiąkła krwią tylu szlachetnych bohaterów, krwią samego Kościuszki.

W Podzamczu rośnie przed pałacem lipa, pod którą ranny ciężko Kościuszko, otoczony zewsząd przez wroga, bez możności ujścia, pobity, miał powiedzieć słynne, ale nieprawdziwe: ,,finis Poloniae — koniec Polski”.

W stronie północno-wschodniej Maciejowic, w Krępie Nowej, znajduje się kopiec, usypany ku czci Kościuszki.

A kiedy porozmawiać z jakim chłopem z Maciejowic, to opowie co słyszał od starych ludzi — którzy sami od swych ojców słyszeli o tych beznadziejnych, a tak nam drogich i tylekroć w poezji i w powieściach opisywanych walkach. Zniknęły już wszelkie groby, świadki owych walk. Prócz kopca Kościuszki nie został ani jeden kurhan, ani jedna mogiła, Ziemia, trawa i lasy zasłoniły i przykryły wszystko. Czas zaciera wszystkie rany.

Tylko czasami, kiedy ludzie doły lub rowy kopią, znajdują jeszcze gdzie niegdzie kości białe, jakieś krzyżyki, blaszki, pieniądze z owych czasów i szable rdzą zgryzione.

Dziś w Maciejowicach nowe groby, nowe mogiły, świadki wojny najstraszniejszej, jaką ziemia kiedykolwiek widziała. Ale i one kiedyś znikną, zarosną, zapadną się, krzyże dębowe zbutwieją, powalą się, zgniją. Wtedy ludzkość znowu tylko z powieści, z opowiadań znać będzie te straszne dzieje, pisane krwią ludzką po świecie całym. Opowiadać sobie będą wnuki, pokolenia przyszłe o wojnie strasznej, prowadzonej nakładem wszelkich sił i pomysłów, tak w ziemi, głęboko w skale gdzieś, jak i wśród lodowców na najwyższych górskich szczytach, lub w bagnach nieprzebytych, albo w powietrzu, lub w wodzie. Będą opowiadać, jak całemi dniami padał deszcz pocisków armatnich na tę samą przestrzeń, jak miljony stały przeciw miljonom, jak granicami państw były po jednej i po drugiej stronie setki tysięcy, miljony żołnierzy, żywych ludzi, co tygodniami, miesiącami, wśród chłodu i głodu stali tam, jak mur jaki śpiżowy.

Tak sobie przyszłe pokolenia opowiadać o nas będą, gdy na ziemi nic nie pozostanie z tego, co nas dziś tak boli — pozostanie tu tylko opowieść, poemat, a tam na niebie wysoko ten sam zawsze, żywy, wieczny Bóg.

Fragment książki pobrany z Śląskiej Biblioteki Cyfrowej. Jej oryginał znajduje się w Książnicy Cieszyńskiej.

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *