Borowiczanie z powiatu garwolińskiego (cz. 4) – Julian Odziemczyk

Prezentujemy postać Juliana Odziemczyka (1920-2005) więźnia łagru Borowicze w latach 1944-1946. Dzięki uprzejmości jego rodziny – jego syna Witolda oraz jego wnuczki Anety Bartkiewicz – mieliśmy możliwość poznania jego historii. Julian Odziemczyk, tak jak pozostali Borowiczanie, nie opowiadał, co go spotkało. Podane poniżej informacje są tym, co udało się ustalić o tym okresie jego życia.

Julian Odziemczyk urodził 13 sierpnia 1920 r. w Brzegach koło Miastkowa Kościelnego. Przed wojną ukończył 7 klas szkoły powszechnej, następnie terminował u masarza, Józefa Borkowskiego, w Garwolinie. Nie zamierzał zostać żołnierzem, ale wybuch II wojny światowej i terror niemieckich władz okupacyjnych spowodowały, że wstąpił w szeregi Armii Krajowej. Był szeregowym żołnierzem, nosił pseudonim Sikora. W czasie wojny brał udział w akcjach bojowych na terenie powiatu garwolińskiego. Jedna z akcji, w której brał udział, polegała na wysadzeniu młockarni w Miastkowie. Odziemczyk miał nadzieję, że po wojnie będzie mógł wrócić do normalnego życia, pracować jako masarz, założyć rodzinę.

Julian Odziemczyk pierwszy od prawej, okres przedwojenny

6 listopada 1944 r. w jego mieszkaniu w Brzegach pojawiło się 3 przedstawicieli powiatowego urzędu bezpieczeństwa z Garwolina. Szukali Odziemczyka, ale ponieważ go nie zastali zrewidowali jego mieszkanie. Funkcjonariusze wychodząc, zabrali z jego domu patefon, 40 płyt gramofonowych, skórzane rękawice motocyklowe oraz 1 tys. rubli.

Julian Odziemczyk został aresztowany przez funkcjonariuszy urzędu bezpieczeństwa 13 listopada 1944 r. w Woli Miastkowskiej. Przebywał wtedy u swojej narzeczonej, Marianny Belki. Gdy zorientował się, że ma zostać aresztowany chciał się wymknąć, ale dom został szczelnie otoczony przez funkcjonariuszy i nie było już możliwości ucieczki. Julian Odziemczyk w latach 50. twierdził, że jego aresztowanie inspirował jeden z funkcjonariuszy UB, który pochodził z okolic Miastkowa.

Aresztowano go i przewieziono do Garwolina. Przebywał tam 2 doby, podczas których był bity po twarzy, bity kijami, kopany. Następnie został przewieziony do więzienia do Sokołowa i Białej Podlaskiej, aby razem z innymi Polakami zostać wywiezionym do łagru Borowicze w Związku Radzieckim. Nie przedstawiono mu żadnego zarzutu prawnego, nie został postawiony przed sądem, nie został skazany żadnym prawomocnym wyrokiem. W Związku Radzieckim formalnie miał status internowanego. Przyczyną jego uwięzienia była jego przynależność do Armii Krajowej w czasie niemieckiej okupacji.

W Związku Radzieckim Odziemczyk został zmuszony do katorżniczej pracy w podobozie w Jogle. Nigdy nie wspominał o tym, że pracował w kopalni, co może świadczyć o tym, że udało mu się uniknąć najgorszego miejsca w Borowiczach. Opowiadał za to o głodzie panującym w obozie. Więźniowie zjadali wszystkie możliwe rośliny, które nadawały się do spożycia w okolicy obozu, np. wyjedli do ostatniej łodygi krwawnik – dla jego leczniczych właściwości. Kiedyś udało się Odziemczykowi razem z kolegami wykopać szpadlami trochę przemarzniętych ziemniaków. Były słodkie, ale więźniowie uparowali je sobie w wiadrze i zjedli z wielkim smakiem.

W jednym z oświadczeń Odziemczyk napisał także, że w obozie miał bardzo liche ubranie, zwłaszcza jak na tamte warunki atmosferyczne. Miał jednak szczęście, bo idąc do narzeczonej ubrał się w gruby wełniany sweter, który podczas transportu do obozu, jak również w samych Borowiczach, musiał ratować mu życie. Sweter jednak był bardzo zawszony. Odziemczyk, zapewne za radą któregoś współwięźnia, zakopał sweter w ziemi, zostawiając nad ziemią tylko jego koniuszek. Wszy ratując się przed śmiercią, wychodziły wszystkie przez ten koniuszek swetra. Odziemczyk zapuścił długą brodę, bo w obozie nie było warunków do codziennego golenia, a poza tym z brodą zimą było trochę cieplej. Jego broda była tak zawszona, że aż sama się ruszała.

Więźniowie chorowali. Rodzina Juliana Odziemczyka zapamiętała jego opowieść o objawach słabnięcia więźniów. Jeżeli po naciśnięciu ciała więźnia zostawał dołek, ciało nie wracało do swojego poprzedniego kształtu, to oznaczało, że więźniowi został tydzień życia.

Juliana Odziemczyka wypuszczono z łagru Borowicze 22 stycznia 1946 r. Do punktu repatriacyjnego w Białej Podlaskiej dotarł 9 lutego 1946 r. W Woli Miastkowskiej czekała na niego jego narzeczona, Marianna Belka. W lipcu 1946 r. wzięli ślub i zamieszkali w Garwolinie.

Awers zaświadczenia, jakie Julian Odziemczyk otrzymał w Białej Podlaskiej na pierwszej stacji po przekroczeniu polskiej granicy, w drodze powrotnej z łagru do domu.
Rewers zaświadczenia opisanego wyżej.

W latach 50. Odziemczyk był wzywany do Bydgoszczy na przesłuchania w sprawie swojego uwięzienia w ZSRR. W okresie odwilży (1956-1958) starał się o odszkodowanie za rzeczy ukradzione mu podczas aresztowania oraz o odszkodowanie za 15 miesięcy bezprawnego uwięzienia.

Julian Odziemczyk z synem Witoldem

W 1977 r. zapisał się do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację i dopiero wtedy oficjalnie uzyskał status kombatanta.

W latach 90. Julian Odziemczyk wystąpił do polskich i rosyjskich władz o udostępnienie dokumentów dotyczących swojego uwięzienia. Z Archiwum Państwowego w Lublinie otrzymał informację, że figuruje w wykazie repatriantów, którzy przybyli do Polski „z głębi Rosji”.

W styczniu 1994 r. otrzymał od Polskiej Komisji Stowarzyszenia „Memoriał” z siedzibą w Moskwie wyjaśnienia dotyczące swojego uwięzienia. W otrzymanym piśmie znalazło się także takie sformułowanie autora listu, Aleksandra Gurjanowa:

W poczuciu własnej odpowiedzialności moralnej jako obywatela kraju, który zawinił wobec Polski i Polaków, proszę o przyjęcie wyrazów ubolewania z powodu doznanych przez Pana cierpień i krzywd.

Na początku 1994 r. dostał zaświadczenie z Komitetu ds. Archiwów w Moskwie, że od 12 listopada 1944 r. do 6 lutego 1946 r. przebywał w Związku Radzieckim w obozie nr 270 w Borowiczach przeznaczonym dla jeńców wojennych. Był tam internowany z powodu podejrzenia o przynależność do Armii Krajowej. W zaświadczeniu znalazło się też stwierdzenie, że nie pracował pod ziemią (w kopalniach) oraz że nie przydarzyły mu się żadne nieszczęśliwe wypadki. W 2000 r. otrzymał także zaświadczenie z Archiwum Państwowego Obwodu Nowgorodzkiego (w tym rejonie znajdują się Borowicze), że znajduje się na liście wyznaczonych 4 grudnia 1945 r. do zwolnienia z obozu NKWD nr 270 w Borowiczach. Z tego dokumentu możemy dowiedzieć się dodatkowo, że został aresztowany przez Oddział Kontrwywiadu SMIERSZ Pierwszego Frontu Białoruskiego. Z zaświadczenia otrzymanego z rosyjskiego wojskowego archiwum państwowego dowiadujemy się także, że internowany został za przynależność do Armii Krajowej oraz że nie wystąpił na drogę sądową do władz rosyjskich o odszkodowanie za czas pobytu w łagrze.

W latach 90. Julian Odziemczyk otrzymał kilkunastotysięczne odszkodowanie od polskich władz za pobyt w łagrze Borowicze. Występował także jako świadek uwięzienia swoich kolegów, np. Piotra Kotlarskiego.

Julian Odziemczyk do końca życia nie zostawiał na talerzu nawet odrobiny ziemniaków.

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *