W ostatnich tygodniach na rynku wydawniczym ukazała się ważna dla miłośników historii powiatu garwolińskiego książka – Terror niemiecki w powiecie Garwolin 1939-1944 – autorstwa Norberta Bączyka, wydana przez Instytut Pileckiego. Jest to niezwykle ciekawa pozycja wypełniająca lukę w wiedzy na temat wydarzeń na Ziemi Garwolińskiej w okresie II wojny światowej. Autor zaprezentował w sposób niezwykle systematyczny i uporządkowany informacje o tym, w jaki sposób Niemcy zorganizowali życie w powiecie garwolińskim w czasach funkcjonowania Generalnego Gubernatorstwa. Można także powiedzieć, że do pewnego stopnia informacje zostały przedstawione z niemieckiego punktu widzenia, bowiem autor w dużej części bazował na niemieckich dokumentach i na ich podstawie wyjaśnił szczegółowe cele niemieckiej okupacji.
Autor zaczął do nowego podziału administracyjnego ziem polskich oraz oszacowania liczby ludności powiatu, a następnie w systematyczny sposób przedstawił niemiecki aparat władz okupacyjnych, zarówno cywilny, porządkowy, jak i wojskowy. Już ta część książki przyprawia o zawrót głowy, bowiem zapewne mało kto zdawał sobie sprawę, w jak zawiłych strukturach funkcjonowali Niemcy. Kripo, Schupo, Schuma, Sipo, Orpo, Hilfspolizei, Sonderdienst i in. – autor w sposób bardzo przejrzysty wyjaśnił kompetencje i zadania poszczególnych formacji służb porządkowych, ochronnych i policyjnych, ich wzajemne relacje oraz pracujące w nich osoby. Opisał także ich przykładowe działania, a także wskazał adresy siedzib. Już ta część książki prowadzi do wielu refleksji.
Bardzo często oglądamy zdjęcia spalonego we wrześniu 1939 r. Garwolina. Na sporej ich liczbie znajdują się Niemcy. Po lekturze książki trudno nie przyglądać się uważnie mundurom i emblematom świadczącym o przynależności do danej formacji. Lektura książki powoduje, że nie wrzucamy już wszystkich Niemców do jego worka, tylko mamy świadomość, że funkcjonowali w strukturach, którym powierzono różne zadania. Łatwiej zrozumieć logikę ich działania, gdy się poprawnie rozpoznaje daną formację. Daje się też zauważyć, że ten skomplikowany podział obowiązków powodował wiele błędów w raportach organizacji konspiracyjnych.
Ciekawostką książki jest wymienienie żołnierzy innych narodowości służących w niemieckich formacjach. Ukraińcy nie są dla nas zaskoczeniem, ale obecność w powiecie garwolińskim Litwinów, Łotyszy i Turkmenów nie jest wiedzą powszechną.
Bardzo ciekawy fragment książki dotyczy udziału Polaków w okupacyjnych służbach porządkowych i bezpieczeństwa. Wszyscy zapewne słyszeli o granatowej policji, ale mniej znana jest działalność Polaków w policji kryminalnej. W jej skład weszli także przedwojenni policjanci śledczy pracujący w naszym powiecie. Niezwykle ciekawie w tej formacji są losy starszego posterunkowego Adama Nowakowskiego. W okresie przedwojennym był on bardzo cenionym śledczym. Takie samo zdanie mieli o nim także Niemcy, ale Adam Nowakowski był także żołnierzem Związku Walki Zbrojnej, a później Armii Krajowej. Swoją pracę dla Niemców z wieloma sukcesami wykorzystywał w pracy konspiracyjnej. Udało mu się uratować wiele osób, ale nie uniknął po wojnie procesu o współpracę z Niemcami. Na szczęście bardzo wielu świadków potwierdziło jego patriotyczną postawę, a sąd oczyścił go z zarzutów. Jak się dowiadujemy z nowej książki – nie wszyscy przedwojenni policjanci mieli równie chlubną kartę za sobą.
Druga część książki dotyczy przemieszczeń ludności w powiecie wywołaną działaniem Niemców. Autor w sposób kompleksowy podsumował pobyt na Ziemi Garwolińskiej poznaniaków wyrzuconych z domów na jesieni 1939 r. Większość z nas na pewno o nich słyszała, ale określenie wielkości tej grupy, jej pochodzenia i dalszych losów stanowi kolejny atut nowego opracowania. Według zaprezentowanych źródeł na teren naszego powiatu przybyło przeszło 8 tys. wysiedleńców z Wielkopolski. Przybywali oni partiami w 7 transportach – do grudnia 1939 r. do października 1940 r. Większość z nich pozostała na naszym terenie do końca wojny. Ciekawostką jest to, że niektórzy z nich znajdowali zatrudnienie w niemieckiej administracji powiatu z powodu dobrej znajomości języka niemieckiego.
Dużym zaskoczeniem jest natomiast informacja o wysiedleniu do Rzeszy mniejszości niemieckiej zamieszkującej w gminie Wilga. Przyzwyczailiśmy się myśleć, że Niemcami kierowała idea „Drang nach Osten”, ale nasz powiat jest przykładem także migracji w odwrotnym kierunku. Niemieckim mieszkańcom naszego powiatu zapewniono przymusowy powrót do Vaterlandu, zapewne nie wszyscy byli z tego pomysłu zadowoleni. Ten wątek na pewno zasługuje na pogłębione badanie.
W książce nie mogło zabraknąć oczywiście opisu przesiedleń mieszkańców Zamojszczyzny. N. Bączyk koncentruje się na liczbach i organizacyjnym wymiarze tych tragedii. Znamy z wielu opowiadań losy przykładowych nieszczęśników tych akcji, z nowego opracowania poznajemy ich rozmiary. Autor szacuje, że na teren powiatu garwolińskiego przywieziono przeszło 2 tys. kobiet, starców i dzieci z Zamojszczyzny. Nowością jest przedstawienie sytuacji powiatu i jego gotowości na przyjęcie przesiedleńców. Bardzo ostra zima, trudności w zapewnieniu sobie opału, zwiększenie kontyngentów i trudności aprowizacyjne powodowały u większości bierność, na co skarżyła się Rada Główna Opiekuńcza. Tylko jednostki okazały ofiarną pomoc potrzebującym.
W osobnym rozdziale autor przedstawił eksterminację ludności żydowskiej. Oszacował, że od 18 do 24 tys. mieszkańców powiatu garwolińskiego pochodzenia żydowskiego zginęło w Holocauście. W powiecie istniały getta w Żelechowie, Parysowie, Stoczku, Sobolewie, Łaskarzewie i Maciejowicach oraz Sobieniach-Jeziorach. We wrześniu i październiku 1942 r. na stacji kolejowej w Pilawie i Sobolewie wszystkich mieszkańców gett, którzy nie zdołali uciec lub nie zginęli w trakcie drogi do pociągów, zapakowano do wagonów i wywieziono do Treblinki. Dopełnieniem tragedii było ponowne otwarcie getta w Sobolewie pod koniec 1942 r. i wyłapanie prawie wszystkich, którzy uniknęli wywiezienia na jesieni. Podzielili oni los swoich rodaków już w styczniu 1943 r.
Atutem książki jest także uporządkowanie wiedzy na temat obozów pracy w Wildze oraz w Garwolinie. Współczesnemu czytelnikowi obóz pracy najczęściej kojarzy się z kamieniołomami, w których pracowali więźniowie obozów koncentracyjnych. W powiecie garwolińskim było jednak trochę inaczej. Obóz pracy w Wildze należy kojarzyć z żydowskimi więźniami budującymi nowe ujście rzeki Wilgi, którego przebudowę niemieckie władze uznały za konieczne po powodzi wiosną 1940 r. Obóz pracy w Garwolinie przeznaczony był dla „winowajców” lżejszego gatunku, najczęściej dla tych, którzy nie wywiązali się w całości z dostawy kontyngentów.
Niezwykle cenne jest także oszacowanie liczby „niewolników”, którzy z powiatu garwolińskiego trafili do pracy przymusowej w Niemczech. Autor podaje liczbę ok. 8700 osób. W połączeniu z informacjami o obowiązkowych dostawach płodów rolnych i żywca pozwala to uzmysłowić sobie, że równolegle z walką polityczną odbywała się walka o byt ekonomiczny mieszkańców powiatu. Działania Niemców były ukierunkowane na zabezpieczenie odbioru kontyngentów, w tym celu w powiecie okresowo pojawiały się nowe formacje mundurowe. Z drugiej strony, działania podziemia miały na celu utrudnienie grabieżczej polityki okupanta.
Osobnego komentarza wymaga sposób egzekwowania kontyngentów, w tym wyznaczonej liczby pracowników przymusowych, którzy musieli opuścić powiat. W tym rozdziale zwracają na siebie uwagę informacje o niechlubnej działalności okupacyjnego starosty Carla Freudenthala. Ten młody człowiek był niezwykle gorliwym wykonawcą zarządzeń władz administracyjnych Generalnej Guberni i dystryktu warszawskiego. Zapewne miał ambicje pięcia się po drabinie kariery zawodowej, a wzorowe wypełniania powierzonych obowiązków zapewne miało mu to umożliwić. Bo w jaki inny sposób wytłumaczyć, że nie tylko ściągał cały wyznaczony kontyngent, co było niezwykłą rzadkością w innych powiatach, ale także przekraczał wyznaczone wielkości. Okupione to było okrutnymi metodami wymuszania na ludności wywiązania się z kontyngentów – odbieranie całego mienia i wysyłanie do obozów koncentracyjnych to jedne z podstawowych metod zastraszania mieszkańców naszego powiatu. Nie mniej okrutne metody były stosowane w poszukiwaniu robotników przymusowych. Wzywano do stawiennictwa osoby z rejestrów mieszkańców lub znajdowano ofiary w coraz częstszych łapankach. Niestawiennictwo osób wezwanych do Arbeitsamtu powodowało tragiczne konsekwencje dla całej rodziny. Książka uzmysławia, że polityka gospodarcza Niemców w okresie 1939-1944 miała na celu fizyczne wyniszczenie ludności. Dodajmy także, że obowiązek pracy istniał dla wszystkich w wieku od 14 lat.
Norbert Bączyk w bardzo ciekawy sposób przedstawia zagadnienie bezpośredniej eksterminacji ludności. Zwraca uwagę, że na terenie powiatu garwolińskiego nie była przeprowadzana akcja AB – mordowania polskiej inteligencji i elit na jesieni 1939 r. i wiosną 1940 r. Natomiast w wydarzeniach z lata 1942 r., tj. w aresztowaniu ziemian: Teodora Drewitza z Całowania, Zofii Jezierskiej z narzeczonym z Sobień Szlacheckich, Ludwika Pudło, przedwojennego burmistrza Żelechowa oraz garwolińskiego proboszcza ks. Marian Juszczyka, rejenta Antoniego Pinakiewicza, chorążego Narcyza Witczaka-Witaczyńskiego dopatruje się działań analogicznych do tej właśnie akcji.
Autor podaje także datę i okoliczności pierwszej zbiorowej akcji eksterminacyjnej na ludności polskiej. Miała ona miejsce w lutym 1943 r. we wsi Słup. To wtedy w odwecie za zabicie polskiego policjanta kryminalnego zamordowano kilkadziesiąt osób. Łączna liczba zabitych przez Niemców mieszkańców powiatu garwolińskiego nie jest jednak znana. Można ją próbować określić tylko w sposób szacunkowy.
W opracowywaniu autor wymienia także rzeczy, które powiat garwoliński szczęśliwie ominęły. Na naszym terenie nie stacjonowały duże oddziały wojskowe, nie było poligonów, ani lotnisk.
Książka napisana jest bardzo żywym językiem, który powoduje, że pochłania się ją jednym tchem. Gorąco polecam jej lekturę wszystkim mieszkańcom powiatu, a szczególnie tym, którzy interesują się lokalną historią. Tę książkę trzeba znać.