Legenda o „Wędrujących Dzwonach”

Dawno, dawno temu życie mieszkańców Garwolina płynęło wesoło i beztrosko. Często na ulicach słychać było śpiewy i głosy pijanych. W mieście było dużo piwowarów, więc trunku nie brakło. Jednak Panu Bogu nie podobało się takie życie. Pewnego poranku, gdy kościelny jak co dzień chciał zadzwonić na Anioł Pański, z przerażeniem przekonał się, że ciągnie sznur na próżno, żaden dźwięk nie wychodzi z wieży. Dzwonów nie ma!
Wieść rozeszła się po wszystkich ulicach miasta i ludzie zaczęli skupiać się i radzić, co by się mogło stać z tymi dzwonami, przecież nikt ich nie ukradł. Na jednym rogu ulicy stała duża gromadka ludzi. Był tam stary rzeźnik i kuśnierz z Długiej ulicy, czterech kowali
( jeden w fartuchu ), kilku usmarowanych ślusarzy i jeszcze kilka kobiet; wszyscy radzili. Wtem przybiegł jakiś młody mężczyzna i powiada przyciszonym głosem:
-Wiem, wiem-Józef nasz mówił, że dzwony te czarownica zaczarowała i kazała im iść do stawu, gdzie to głębina jest przez całą ziemię.-
-Ach ty głupi człowieku, czarownica może coś zrobić w kościele? Przecież Pan Bóg mocniejszy od diabłów-wołał podniesionym głosem rzeźnik, którego miano za mądrego człowieka. Aż przybiegł Jasiek piekarczyk, który to już przyniósł pewnie wieści o dzwonach
i zaczął cicho:
-Otóż wiecie, o 12 w nocy słychać było przy kościele jakiś szum, a wiecie kto mi to powiedział? Stara młynarka, co się kręci ciągle koło kościoła, a ona prawdę mówi, bo mądra jest i o wszystkim wie. Mówiła mi jeszcze-ciągnął dalej Jasiek-że szum ten ucichł, ale słychać było jeszcze jakieś wstrząsy i drżenia szyb w oknach. Wiecie, odważna baba wyjrzała przez
i widziała, że ulicą szedł najpierw jeden, potem drugi dzwon i oba weszły gdzieś do tego stawu, co to taki głęboki przez całą ziemię.
-Mówił mi Nutek, że pono dziś nade dniem było słychać dzwonienie w stawie-przerwał jakiś otyły mężczyzna.
Tymczasem ludzi przybywało coraz więcej i wszyscy słuchali uważnie. Przyszła i stara handlarka, która zaczęła opowiadać przepychając ludzi:
-Wiem, dlaczego dzwony poszły do stawu, bo były odlane z armaty, a nie ochrzczone i…
-Ale-przerwała jakaś druga kobieta-bo ludzie źle żyją i Pan Bóg skarał nas. A mało
to chłopów pije i pije tę gorzałę? Mój Karol to cały tydzień robi, a w święto wszystko przepije-dokończyła ocierając łzę fartuchem.
-Oj tak, tak-potakiwali wszyscy i obiecywali w duszy poprawę.

 

Praca zbiorowa uczennic i uczniów klasy IIa Państwowego Gimnazjum w Garwolinie. Rysunki wykonała Furmanik Wiesława – Garwolin 1946 rok.

Historię i Legendy przepisała Marysia Kowalczyk
Udostępnił: W. Szczegot

20150629_162802_resized

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

One thought on “Legenda o „Wędrujących Dzwonach”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *