W bardzo dawnych czasach Garwolin był niedużym miasteczkiem królewskim. Nie było tam pięknych, dużych budynków ani łaźni i innych wygodnych urządzeń, ale wszędzie był ład i porządek. Jedną rzeczą miasteczko mogło się poszczycić, a mianowicie aż siedmioma kościołami.
Były w tych kościołach piękne dzwony. Co dzień rano, w południe i na wieczór dzwoniły swym potężnym głosem na Anioł Pański. Ludność miejscowa z uczuciem wsłuchiwała się w harmonijne tony dzwonów, a potem szeptała Anioł Pański. Lecz wszystko to prędko minęło. Następne pokolenia mało zważały na wygląd miasta, na kościoły, a zwracały szczególna uwagę na swój wygląd zewnętrzny, na swoje interesy. W tej codziennej, wytężonej, spekulacyjnej walce o dobrobyt ludzie całkowicie zapomnieli o Panu Bogu. Nagromadzili duże zapasy pieniędzy i wtedy już całkiem przestali pracować. Całe dnie spędzali na pijatykach, ucztach itp. rozrywkach. Ale Panu Bogu już naprzykrzyło się to rozpustne życie. Jednej nocy, kiedy odbywała się wielka uczta u jednego z mieszczan, rozległ się naraz wielki huk i łoskot. Przerażeni biesiadnicy wybiegli na ulicę, lecz nic nie zobaczyli, bo noc była pochmurna i ciemna i wiatr wiał okropnie. Myśląc tedy, że to wicher wyprawia takie harce, siedli powtórnie do biesiady. Lecz znów rozległ się jeszcze huk jeden, drugi, trzeci; zdało się, że całe miasto, cały świat zaczyna się walić. Przerażeni biesiadnicy i wszyscy mieszkańcy patrzyli bezradnie na siebie i nie wiadomo czy nie mogli, czy się bali iść w owym kierunku, skąd się huk rozlegał. Czekali jeszcze chwilę w naprężeniu. Lecz już wszystko się uciszyło, tylko jesienny wicher wiał tak samo jak z wieczora. Poszli tedy do mieszkań i z trwogą przeczekali lub przedrzemali do rana. O świcie poszli dowiedzieć się, co zaszło w nocy.
I oto ze zdziwieniem zobaczyli pusty plac po największym kościele. Patrzyli z trwogą na siebie i zrozumieli, że to kara boska. Dochodziła już godzina 6 rano. Wtem spod ziemi ozwał się stłumiony głos dzwonów na Anioł Pański. Klękli tedy wszyscy i zaczęli się gorliwie modlić prosząc Pana Boga o przebaczenie. Odtąd zaczęli prowadzić życie uczciwe i pobożne. Długi czas słyszano jeszcze bicie dzwonów, wychodzące spod ziemi w owym miejscu, gdzie się kościół zapadł.
Historię i Legendy przepisała Marysia Kowalczyk
Udostępnił: W. Szczegot
Gdzie był ten kościół w którym miejscu on się zapadł?:)
Drogi „miłośniku” to jest legenda, może jest w niej odrobinę prawdy… Może kiedyś się znajdzie „zapadnięty kościół”…