Garwolin w Przyszłości

Iga odłożyła książkę i pogrążyła się w zadumie. Od jak dawna ona tu leży? Od dwóch długich tygodni, które jej wydają się wiekiem. Dwa tygodnie już minęły od dnia, w którym się przeziębiła będąc na łyżwach. Od tamtego nieszczęsnego dnia rozpoczęły się te okropne, niekończące się nudy.
Na dworze zapadł zmierzch. Iga przymknęła znużone czytaniem powieki. Zbudził ją figlarny płomyk słońca, zaglądający przez okno do pokoju. Uczuła się dziwnie rześką i zdrową. Wyskoczyła szybko z łóżka, ubrała się i dopadła do okna. Co to? Czyżby jeszcze śniła? Przetarła zaspane oczy. Oto z okna ujrzała spore, rozbudowane miasto. Nie była pewna, czy nie śni. Włożyła płaszczyk i nie pytając o pozwolenie zbiegła na dół. Uderzył ją gwar i ruch. Gromadka małych dzieci biegała po podwórku hałasując co niemiara. Iga rozglądała się szczerze zdziwiona. Jak to? Przecież tak niedawno temu podwórko to wyglądało ohydnie i odrażająco. Przede wszystkim było niebrukowane i nie skanalizowane. Co prawda przez sam środek płynął tu szumem mały rynsztok, pełen cuchnących pomyj i spływał przez bramę na ulicę, ale tego nie można było nazwać kanalizacją! Jakżeż obecnie wszystko się zmieniło! Znikły wszelkie ślady dawnych nieczystości. Podwórko było suche, brukowane i schludne. Ani śladu po owym rynsztoku. Wokół domów biegły zielone trawniki i okalały szeroką ramą kwadrat podwórka. Ściany kamienic były również czyste i tynkowane. Na środku podwórza stała latarnia elektryczna. Iga poczuła się tu dziwnie obco. Znajomi z podwórka nie dziwili się tymi nowościami tak jak ona, chociaż ona tak bardzo uch pragnęła. O takich zmianach, jakie zastała teraz, nieśmiała dawniej marzyć. Wybiegła na ulicę. Tu również uderzył ją niespodziewany widok. Na ulicy panował ruch nie do opisania. Po gładkiej, wykładanej kostką ulicy pędziły trąbiące samochody, klekoczące dorożki, powozy, platformy. Wzdłuż ulic ciągnęły się rzędy piętrowych domów okolonych trawnikami i ocienionych grupkami drzew. Iga błądziła wśród ulic. Ona, urodzona tu i wychowana nie poznawała swego Garwolina. Tysiące pytań cisnęły się jej do głowy, na które nie znajdywała odpowiedzi.
Co chwila odwracała głowę i czytała ozdobne szyldy i napisy: Publiczna Szkoła Powszechna, Szpital, Sierociniec, Restauracja, Zarząd Miejski, Dom Kultury, Świetlica itp. Pragnąc zaspokoić ciekawość pobiegła do swej przyjaciółki, Ewy, na ulicę Kościuszki. Ewa przyjęła ją bardzo serdecznie. Wkrótce obie wyszły na miasto. Szły wolno, przy czym Ewa objaśniała przyjaciółkę:
-To nasze Gimnazjum, to starostwo, tam plac targowy, dalej sklepy spółdzielcze i magazyny. Tam nad rzeką, gdzie kiedyś był rynek zbożowy znajdują się miejskie łaźnie. W pobliżu mostu rozciągają się plaże dla małych dzieci, gdzie pilnują tych ostatnich specjalne opiekunki.
-Młodzież nasza nie próżnuje jak dawniej wystając po rogach ulic-trzepała dalej Ewa.
-Ostatnio założono w mieście świetlicę i czytelnię, gdzie młodzi ludzie zbierają się i przyjemnie spędzają chwile. Organizują również sekcje muzyczne, teatralne, sportowe i inne. W klubie miejskim odbywają się uroczystości i przedstawienia. Mamy oczywiście własne kino. Często też zjeżdżają do naszego miasta objazdowe teatry i cyrki. Iga nie mogła wytrzymać; co chwila przerywała przyjaciółce opowiadanie nie cierpiącymi zwłoki pytaniami. Przechodziły właśnie koło kościoła; znów potoczyła się historia, jak to kościół garwoliński był odnawiany i poprawiany. Iga stanowczo nie mogła zrozumieć swej przyjaciółki. W jaki sposób z tej brzydkiej, biednej mieściny Garwolin stał się miłym, kulturalnym miastem? Skąd wziął się fundusz na odbudowanie tego zniszczonego i spalone miasteczka, na budowę publicznych pralni, piekarni, studni, łaźni? Kto to wszystko zrobił? Kto się tym zajął? Kto tą pracą pokierował? Powoli Iga zrozumiała: wszystko to zrobili sami mieszkańcy miasta. Najlepszymi ich pomocnikami była silna, dobra intencja, wsparta odpowiednim kierownictwem.
– No dobrze-zgodziła się Iga.-Lecz kiedy to wszystko się stało? Wszak przed moją chorobą Garwolin był tak innym, tak ubogo wyglądającym, że go dziś nie mogłam poznać.
Nagle Iga widzi, że jej przyjaciółka biegnie gdzieś w przeciwną stronę. Jak to? Więc ona, Iga, na to pytanie nie otrzyma żadnej odpowiedzi? Nagle straszny wypadek mrozi jej krew
w żyłach. Oto szosą pędzi samochód. Ewa naturalnie tego nie widzi. Jeszcze chwila, a stanie się nieszczęście. Iga biegnie za przyjaciółką i krzyczy strasznym, zrozpaczonym głosem:
-Ewo! Ewo, wróć się!
I oto w oczach samej Igi, której nic nie groziło, zawirował cały świat przed oczyma i upadła na ziemię.

Gdy otworzyła oczy, znajdowała się w ciepłym, zacisznym łóżeczku. Nad owym łóżeczkiem jej mama (..?…) na czole.
-Jak się czujesz, Iguś?-zapytała-Miałaś przez kilka godzin silną gorączkę i coś tak strasznie krzyczałaś przez sen.
-Ach, więc to był tylko sen?-szepce cicho, z rozczarowaniem Iga i łzy błyszczą w jej oczach.
-Nie martw się-rzekła matka wysłuchawszy opowiadania córki.-Gdy będziemy naprawdę chcieli, to tak jeszcze może być u nas, jak ty marzysz, Iga.

Praca zbiorowa uczennic i uczniów klasy IIa Państwowego Gimnazjum w Garwolinie. Rysunki wykonała Furmanik Wiesława – Garwolin 1946 rok.

Historię i Legendy przepisała Marysia Kowalczyk
Udostępnił: W. Szczegot

20150629_162834_resized

20150629_162842_resized

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *