Wanaty – wspomnienia Władysława Górzkowskiego

                Grozę lat okupacji niech uzmysłowi opis naocznego świadka zagłady
ludności wsi Wanaty dokonanej 28 lutego 1944r. – 70 letniego Władysława
Górzkowskiego jednego z dwóch osób, które ocalały z pogromu.

„Siedzieliśmy z żoną tego ranka w domu i czuliśmy, że coś niedobrego się
dzieje. Z drugiego końca wsi raz po raz dobiegały odgłosy strzałów.
Wyjrzałem na ulicę, a ci w czarnych mundurach grupowani chodzą od zagrody
do zagrody. Weszli do Jaśków naszych sąsiadów. Słyszę strzały. Co sie dzieje
Jezus Maria! mówi żona a cała blada i trzęsą się jej ręce. Wchodzą do nas (…)
sieni. W pokoju lokatora słyszymy strzały. My z żoną siedzimy w kuchni i
polecamy duszę Bogu. Otwierają się drzwi i jeden xxxxxxx od razu z pistolet (…)
mierzy do mnie. Zasłoniłem się rękami, kula przeszła mi przez ręce. Upadłem
„On” strzelił do żony. Potem stanął mi nogą na karku i zajrzał do drugiego
pokoju, czy nikogo nie ma. Jak tylko wyszedł, podniosłem sie. Żona miała
przestrzeloną głowę. – Konała. Taki mnie strach ogarnął. Za nic nie chciałe (…)
umierać. Podczołgałem się do kałuży krwi, w której leżała żona. Tą krwią
wymazałem sobie twarz i całą głowę. Ległem pod ścianą i udaję zabitego.
Nawet nic nie czułem bólu przestrzelonych rąk. Leżę i tak myślę – jak
zaczną rabować mogą poznać, że udaję. Oknem wylazłem na podwórko i schowa-
łem się na strychu obórki. Przez szparę widzę, że wrócili do domu. Potem
wybiegli na podwórko i czegoś szukali. Widocznie zauważyli, że uciekłem. Wre-
szcie jeden machnął ręką. Zaczęli z domu wyciągać pierzyny i inne graty.
Z obory wyprowadzili krowy i świnie. Gonili za kurami. Potem podpalili
dom i zabudowania. Obórka też sie pali, ale dach mocny. Siedzę więc na stry-
chu i myślę co robić. Wyskoczę zabiją, spalić sie też nie dobrze. Kiedy
ogień do mnie dochodził, że żar bił w oczy i ręce, że nie mogłem dłużej
wytrzymać, wykręciłem deski ze szczytu obórki i zwaliłem się na ziemię.
Na czworakach doszedłem do piwnicy. Był gęsty dym i nikt mnie nie zauważył
Przeleżałem do wieczora…………….. Potem odnaleźli mnie ludzie i tak
ocalałem.

 

Pisownia oryginalna.
Transkrypcji dokonał Krzysztof Kot.

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *