Wilhelm Hordliczka (1814-1880)

Ignacy Hordliczka (1786-1854), założyciel huty szkła „Czechy” w Trąbkach jest opisywany prawie w każdej książce i artykule o hucie. Trochę rzadziej zdarza się przeczytać coś o jej kolejnych właścicielach. Dzisiaj prezentujemy drugiego właściciela huty, Wilhelma Hordliczkę. Jest to postać równie ciekawa.

Tygodnik Illustrowany, 23 maja 1868, nr 21

Hordliczkowie i ich współpracownicy

Tygodnik Illustrowany, 29 stycznia 1881, nr 266

Wilhelm Hordliczka.

Rodzina Hordliczków znaną jest w kraju naszym blizko od lat sześćdziesięciu; któż z nas bowiem nie wie, że najlepsze szkła pochodzą z fabryki tegoż nazwiska— że fabryka ta posiada sklepy nietylko w Warszawie, ale w Brześciu litewskim, w Lublinie, w Łodzi, że zatrudnia setki robotników? Dziś w królestwie polskiem jest kilka fabryk szkła; ale przed laty 60, szkło białe i kryształowe przychodziło z zagranicy, po większej części z kraju, z którego Hordliczkowie pochodzą, to jest z Czech.

Pierwszym u nas z tego rodu założycielem fabryki był Ignacy Hordliczka (urodzony w r. 1786 w czeskiem miasteczku Skalicach) który w roku 1808 opuścił czeską Pragę i, obeznawszy się w Głogowie na Szlązku z fabrykacją sztucznego winnego octu, przybył do Warszawy z funduszem trzy tysiące złp. wynoszącym i tu założył naprzód fabrykę sztucznego octu, co podówczas należało do rzadkości, bo za wyjawienie sekretu sowicie należało się opłacać. Po latach kilkunastu szczęśliwego przedsiębiorstwa, Ignacy Hordliczka już w r. 1822 zawarł kontrakt z dziedzicem Burczący, w powiecie stanisławowskim, p. Hilarym Tyborowokim, wcelu założenia na spółko z Aloizym Szmelowskim kupcem szkła i innym i huty szklanej, którą istotnie założyli. Spłaciwszy spólników, Hordliczka sam dalej na własną rękę przedsiębiorstwo prowadził i mimo przeszkód wojennych w latach 1830 i 1831, choć fabryka odpoczywała, żywił robotników i losem ich się zajmował. Ponieważ jednak brak drzewa w okolicy Barczący nie dawał nadziei pomyślnego nadal rozwoju zakładu, ś . p. Ignacy Hordliczka w roku 1835 zakupił część gruntu w powiecie łukowskim, gubernii lubelskiej, Trąbkami zwaną, i tu dał początek kwitnącej dziś osadzie „Czechy,” do której hutę szklaną przeniósł. W latach 1828 i 1835 sprowadził z Czech dwóch swoich synowców Wilhelma i Edwarda Hordliczków, którzy po śmierci stryja, w r. 1854 nastąpionej, stali się właścicielami osady i huty szklanej „Czechy.”

Zjeżdżając na lewo z szosy lubelskiej, prowadzącej do Garwolina, w odległości 2 1/4 wiorsty, znajdujemy wśród lasu piękne miasteczko, złożone z szeregu murowanych, w dobrym stanie będących domów, otoczonych ogródkami; widzimy piękny dwór, na lewo od dworu wielkie, charakterystyczne budowle hutnicze, jeszcze dalej gmach szlifierski, tartaki, składy i t. p. Oto dzisiejsza osada „Czechy,” z 1,500 mieszkańcami i najpiękniejszemi urządzeniami, z któremi czytelników choć w krótkości pragniemy poznajomić, jako z owocem pomysłu i dobrych chęci kilku pobratymców, którzy kraj nasz pokochali, jak własną ojczyznę (1).

Pierwszy założyciel osady, Ignacy Hordliczka, zmuszony był pokonywać prawie niezwyciężone trudności; musiał sprowadzać majstrów i robotników z Czech i Szlązka, jak równie przyrządy i materyały. W r. 1822 fabryka liczyła tylko 39 majstrów z czeladnikami i 15 uczniów. Rozumny właściciel założył wtedy szkołę dla dzieci robotników i szkołę niedzielną dla uczniów fabrycznych; zajął się losem swych współpracowników; założył kasę oszczędności, kasę emerytalną dla wdów i sierot, dał fundusz na lekarza i aptekę. Urządził także obszerny ogród, z salą na zebrania i rozrywki dla rzemieślników.

Synowcowie, w takich warunkach odziedziczywszy fabrykę szkła i kryształów w Czechach, stopniowo przez gorliwą pracę, umiejętny kierunek, dbałość o dobrobyt i los mieszkańców, potrafili przyczynić się do jej wzrostu, tak iż w r. 1867 na wystawie paryzkiej wystąpić mogli jako konkurenci o nagrodę sto tysięcy franków, wyznaczoną przez cesarza Napoleona III za wzorowe urządzenie stanu robotników. Potrafili też z postępem czasu zaprowadzić konieczne ulepszenia i zwiększyć produkcyą. W r. 1867 ludność osady Czechy wynosiła 1,200 dusz. W liczbie tej było 44 majstrów, czeladników i terminatorów hutniczych; 54 majstrów, czeladników i terminatorów szlifierskich. Malarzy fabryka miała 4, a 102 stale pracujących formiarzy do robót metalowych i drewnianych, szmelcarzy, ślusarzy, kowali, kołodziejów, rymarzy i t. d. Kapitał obrotowy w zapasach, materyałach, kupionych lasach, w wyrobach znajdujących się na składach i po sklepach, wynosił w r. 1867 rs. 215,000. Roczna konsumcya różnych materyałów surowych w owym roku czyniła: 7,200 półkubicznych sążni drzewa opałowego, 3,400 pudów soli glauberskiej, 3,300 pudów potażu, 2,100 pudów sody i innych przetworów chemicznych. Fabryka wyrabiała rocznie szkła białego szlifowanego, kryształowego, różnokolorowego i szyb belgijskich za rs. 95,000. Dziś, to jest po 13 latach, produkcya i konsumcya podwoiły się. Zaprowadzono zmianę w opalaniu pieców, które dawniej ogrzewano drzewem, a obecnie z drzewa i torfu wydobywa się gaz, który następnie pali się w piecach hutniczych. Tym sposobem fabryka zyskuje wiele na zmniejszeniu kosztów opału.

Ludność osady się powiększa, dobrobyt mieszkańców poprawia, a stosunek pracowników do chlebodawców nietylko że jest wzorowy, ale możnaby powiedzieć rodzinny. Większa część rzemieślników już tu w osadzie „Czechy” się urodziła, wyuczyła i nie myśli z miejsca ustępować. Właściciele pilnie baczą, aby cala ta rzesza pracowników pozostawała w jaknajlepszej harmonii. Jednym z najdzielniejszych środków w tym celu są wspólne zabawy, we wspólnej sali, gdzie znajdują gazety, książki, bilard, kręgielnię, piwo, herbatę, kawę i t. p. Trzy razy doroku, to jest w dzień noworoczny, na Wielkanoc i w imieniny właściciela, wszyscy robotnicy z rodzinami goszczeni są uroczyście. W zabawach tych przyjmują udział wyżsi oficyaliści i sami właściciele zakładu. W szkole znajduje się zawsze dzieci do 70; corocznie odbywa się uroczysty egzamin, z wynagradzaniem w książkach uczniów celujących. Właściciele oprócz tego odwiedzają szkołę miesięcznie i sami rozpytują uczniów, co wywiera wpływ bardzo korzystny. Chłopcy, gdy dojdą do lat 12 tu, przechodzą ze szkoły na naukę rzemiosła, pod kierunek ojca, lub którego z majstrów hutników, szlifierzy albo malarzy. Terminowanie takie trwa lat sześć, a wrazie mniejszych postępów ucznia, lat osiem. Przez ten czas majster żywi go i okrywa. W niedzielę uczeń musi uczęszczać do szkoły rzemieślniczej. Po dojściu do roku 18, każdy uczeń terminator przed zgromadzonymi majstrami właściwej gałęzi fabrycznej składa egzamin praktyczny i teoretyczny i po udowodnieniu uzdolnienia, przez właściciela fabryki zostaje wyzwolonym.

Oprócz zapewnienia robotnikom nauki, oprócz kasy oszczędności, oraz emerytalnej dla wdów i sierót, „pieczołowitość właścicieli sięgała i do udogodnień w nabywaniu materyałów spożywczych — słowem o niczem tu nie zapomniano, co tylko ma związek z dobrobytem ludności miejscowej. Ta zaś zamożność nie pozostaje bez wpływu na okolicę, mianowicie na sąsiednie miasteczka Garwolin i Parysowo, które w porównaniu z poprzednim swym stanem znacznie się podniosły.

Do pomyślnego rozwoju osady i fabryki „Czechy” najwięcej niewątpliwie przyczynili się swoją wytrwałością, spokojną energią, rozumną praktycznością, dobrą wolą i dbałością o los współpracowników — właściciele i kierownicy: Edward i zgasły w dniu 23 kwietnia 1880 r. Wilhelm, bracia Hordliczkowie. Ś. p. Wilhelm urodził się w Zielonej górze (Zelena Hora) w królestwie Cześkiem, d. 12 lutego 1814 roku. Ojciec jego był wtedy podskarbim w dobrach Grunberg księcia Colloredo-Mansfeld. Odebrawszy elementarne wychowanie w domu rodzicielskim, kształcił się przez lat 3 do r. 1827 w szkole wzorowej w Pradze czeskiej, a następnie w politechnice do końca r. 1828, w którym przybył do Warszawy i pracował w domu handlowym Ziegler et Sturm przez lat trzy. W roku 1833 udał się do Hamburga, gdzie uczęszczał do akademii handlowej. W roku 1834 otworzył, wspólnie z Karolem Aquilino, dom komisowo-ekspedycyjny. W r. 1838 został generalnym i nieograniczonym plenipotentem domu bankierskiego Piotra Steinkellera. W roku 1844 rozwiązał spółkę z Aquitinem i prowadził interes pod własna firmą, lecz w skutek zatonięcia wszystkich jego galarów ze zbożem i drzewem na Wiśle, stracił cały ciężko zarobiony majątek. Wsparty pożyczką trzydziestu tysięcy złp. przez sędziego Jasińskiego, nie tracąc energii, zaczął się nanowo dorabiać i poświęcił się produkcyi i handlow i cynku. Zadzierżawił w Olkuskiem wieś Zagórze, wedle własnego pomysłu wybudował piec i racyonalnie kierując produkcyą, zapewnił tem niemałe korzyści dla krajowego przemysłu. Produkcyą cynku zajmował się do roku 1865, to jest do chwili sprzedania hut i zakładów górniczych Gustawowi Kramście. W roku 1858 dyrektor wydziału górnictwa w b. komisyi skarbu wyraził ś. p. Wilhelmowi swe uznanie, a Towarzystwo przemysłowe londyńskie mianowało go honorowym swoim vice-prezesem. Na wystawach w Paryżu i Moskwie pozyskał wielki medal i dyplom honorowy za ulepszoną produkcyą cynku, akademia zaś rolnictwa i przemysłu w Paryżu zaszczyciła go złotym medalem.

Od r. 1851, niezależnie od własnych interesów, zajmował się czynnie z bratem Edwardem fabrykacyą szkła. Zmarł prawie nagle na chorobę serca. W życiu odznaczał się niezwykłą skromnością.

Nie możemy lepiej zakończyć tego wspomnienia, jak powtarzając słowa Gazety warszawskiej n. 30 z r. z., zaraz po zgonie Hordliczki napisane: „Zmarły należał do niewielkiej jeszcze dotąd u nas liczby ludzi nietylko rozumiejących dla ogólnego bytu ważność przemysłu, ale czynną i biegłą rękę do niego przykładających. Czech rodem, całą siłą uczucia przywiązał się do przybranej swej ojczyzny, której potrzeby doskonale rozumiał, a w za kresie swej działalności starał się, 0 ile mógł, o ile tylko stosunki na to pozwalały, czynić im zadość. Wytrwałości żelaznej, pracowitości niezmiernej, na kilka godzin przed śmiercią jeszcze zajmował się czynnie robotą, o ile już upadające siły pozwalały. Nie folgował sobie nigdy i w niczem; bez pracy żyć nie mógł. Umarł licząc lat 66. Strata to wielka, nietylko dla opłakującej go rodziny, ale i dla kraju, którego dobro z własnym interesem zespolić umiał, któremu tak bardzo podobnie czynnych, a zarazem tak o nim pamiętających ludzi potrzeba. Pokój duszy jego!” J . F. N .

(1) Chcących bliżej zapoznać się ze szczegółami, odsyłamy do książeczki wyszłej w r . 1868 pod tytułem: „Opis fabryki  szkła i kryształów w osadzie Czechy, do braci E. i W. Hordliczków należącej” — skreślił A . Wiślicki, str. 24, patrz Tygodnik ilustrowany z r. 1868, n. 21 str. 246. „Przemysł krajowy i główniejsi jego przedstawiciele”.

Wilhelm Hordliczka został pochowany w Warszawie.

Gazeta Handlowa, 24 kwietnia 1880, nr 91

Kurjer Warszawski, 26 kwietnia 1880, nr 92

Gazeta Warszawska, 24 kwietnia 1880, nr 90

Podajemy także przykład szczególnej szczodrości byłego właściciela huty. Oto informacja o jego zapisie testamentowym.

Wiek, 29 kwietnia 1880, nr 95

Gazeta Handlowa, 11 maja 1880, nr 102

Kurjer Poranny i Antrakt, 9 czerwca 1880, nr 159

Artykuł z „Tygodnika Illustrowanego” pobrany z Polony, jego oryginał znajduje się w Bibliotece Narodowej. Rycina Hordliczków pobrana z Biblioteki Cyfrowej Uniwersytetu Łódzkiego. Artykuły z Wieku, Gazety Warszawskie, Kurjera Warszawskiego zostały pobrane z eBUW.

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *