Odbicie więźniów w Garwolinie – Jan Kosicki

Umówiłem się z por.Ostrowskim Stanisławem na dzień 7 września 194
roku.Ostrowski mieszkał w Starej Wsi koło Kołbieli, w zabudowaniach
majątku Stara Wieś.Ojciec jego był ogrodnikiem w majątku a mieszkał
w budynku, położonym w sadzie tuż przy skrzyżowaniu szosy Lublin-War
szawa z szosą Mińsk Maz.-Góra Kalwaria.Na tym skrzyżowaniu , położonym
na górce, żandarmeria niemiecka, stacjonująca w pałacu majątku Stara
Wieś, urządziła punkt kontrolny.Jakaś sprytna Kobielanka przy tym
skrzyżowaniu postawiła budkę i zalożyła mały handelek.W tym czasie
kiedy Niemcy przeważnie szukali szmuglu na samochodach,pasażerowie
zatrzymywali się w budce,gdzie można było wypić nie tylko herbatę
i zakąsić czasami nawet gorącą kiełbasą.Czy budka była interesem
tylko prywatnym ,i własciwie czyim,-trudno dziś osądzić.Potrzebna
była wszystkim.Była miniaturowym wydaniem jakiegoś ośrodka międzynarodowego,
w którym ścierały się interesy wszystkich stron.
Z Ostrowskim mieliśmy w planie przejęcie wagonów ze zbożem,łado-
? wanych w Sobolewie aprzeznaczonych do Niemiec.Plan polegał na tymże
uzgodniliśmy z dyspozytorem wagonów kolejowych,podstawienie do
Sobolewa zamiast 2-óch, to 4-ech wagonów towarowych krytych z tym.że
w ciągu dwóch godzin między podstawieniem a załadowaniem,mieliśmy
wykonać zastępcze blióniacze numery wagonów z dykty, tak,żeby tego
nie widzieli niewtajemniczeni,a następnie po wysyłce załadowanych
wagonów,na stacji w Celestynowie zdjąć założone numery.Na stacji
Warszawa-Pragaprzy formowaniu pociągu do Niemiec miały iść fakturowane
wagony puste.a zboże miało być przejęte przez zorganizowany
odbiór do młyna,zxdajde się w Pomiechówku.Dalsze postępowanie zresztą
nie należał już do nas.Z Ostrowskim miałem się spotkać u niego w
domu;żeby przygotować odpowiednie farby i potrzebny do tego sprzęt.
Ponieważ mieszkałem w tym czasie w Sufczynie,żeby dotrzeć do
Ostrowskiego musiałem przejść szosę Lublin-Warszawa.Na skrzyżowaniu
na górce, trafiłem akurat na samochód z Garwolina.W tym czasie, kiedy
żandarmi przeszukiwali samochód, właściciel samochodu-volksdeutsch,
Johan Miller,z którym dobrze żyliśmy i który orientował się w naszej
przynależności do A.K.,odwołał mnie na bok i spacerując ze mną pod
rękę,zaczął mi opowiadać:
-Wczoraj po południu,starosta Freudenthal z grupą S.D.pod dowództwem
Lorentza w lesie pod najechał na grupę A.K. prowadzącą
naukę o broni.Część ludzi z grupy uciekła,ale aresztowani zostali
kpt.Benicki,ppor.Kosicki i kilku chłopców.Jednego w czasie ucieczki
zastrzelono.-
Kpt.Benicki Czesław ps.”Komar” był dowódcą Oddziałów Partyzan
ckich obwodu ”Gołąb”,działających na terenie pow.Garwolin,od Otwo-
2-
cka pod Puławy.,Ppor.Kosicki Wacław ps.”Słowik” był oficerem do spraw
szkoleniowych.i należał do grupy por.Goińskiego Jana ps. ”Grot”,wchodzącej
wskład Oddziału Partyzanckiego”Chochlik”,którego był d-cą
kpt,”Komar”
Żołnierze uczestniczący przy. nauce broni należeli do grupy ppor.
”Wilczka” i znajdowali się w niej tacy jak:”Witold”-Zalewski, ”Dąb”-
Zalewski Feliks, ”Nagan”-Zalewski Zygmunt-bracia stryjeczni z trzech
rodzin,”Granat”-Góźdź Henryk,Rękawek Czesław ps.nieznany i kilku
innych.
W lipcu 1943 roku mieliśmy jż^przypadek ,że żandarmeria z Garwoniemiecki
lina, po nieudanej akcji na posterunek lotniczy, przeprowadzony przez
grupę”Bebika” między m.Miętne a m Jagodne, aresztowała część ludzi
z grupy”Bebik”,należącej do kpr. ”Bebika”-Benickiego Bolesława z O.P.
”Chochlik”.Aresztowanych odbiła grupa ”Wilczków” na skrzyżowaniu dróg
W-wa -Lublin,Trąbki-Pilawa.likwidując eskortę żandarmów.
Wiadomość o aresztowaniu d-cy Oddziałów Partyzanckich dla mnie
była rażąca,jak grom z jasnego nieba. Nie wiedziałem jeszcze co w tej
sytuacji zamierza zrobić Komendant Obwodu, ale dla mnie było jasne,że za
wszelką cenę należy ich uwolnić,
Natychmiast powiadomiłem por.Ostrowskiego o wypadkach.Ostrowski
.był serdecznym przyjacielem ppor.”Słowika” od dziecięcych lat.Mimo,że
Ostrowski organizacyjnie należał do Obwodu”Mewa”-Mińsk Mazowiecki,
uzgodniliśmy,że zbiera swoich najbardziej bojowych ludzi i stanowi
xxxxx z nich odwód w rejonie Kołbiel-Ostrowik.Za najdogodniejszą
sytuację do wykonania zasadzki ustaliliśmy lasy po obydwu stronach
szosy,między mBocian i gospodarstwo Ostrowik.Kontakty na cegielni
Ostrowik.
Prawie wszystkich aresztowanych na terenie Garwolina,Niemcy
Wywozili do Warszawy.Istotnym więc było zamknięcie drogi do W-wy.
Po uzdodnieniu z por.Ostrowskim wstępnych planów wskoczyłem
na rower i popędziłem do m Zelazna po por.”Grota”-Jana Goińskiego,
Grupa”Grota ” była bardzo ruchliwa i jej trzon stanowiła drużyna
”Jaguarów” z Parysowa.Ze względu na operatywność grupy jej d-ca,
”Grot”był trudno uchwytny.W tym miejscu jednak dopisało mi szczęście
gdyż ”Grota” zaszałem w domu.Poinformowałem”Grota” o wszystkim co
zaszło i o wsttąpnych przygotowaniach z grupą”Mewy”por.Ostrowskiego
? Mój projekt zamknięcia drógi Warszawa-Lublin,”Grot” uznał za
słuszny,Uzgodniliśmy,że natychmiast”Grot” wysyła kpr.”Srokę”,i zarządza
zbiórkę grupy”Grot” w lesie między Zabieżkami a Pilawą,po
wschodniej stronie od strony szosy na wysokości zbiorowej mogiły
powstańców z 1863 r.Równocześnie poleciłem kpr.”Sroce” dotrzeć do
m Unin do grupy ”Wilczków”.i nakazałem punkt zborny w lasku między
3-
m Puznówka a m Żelazna.Dla pośpiechu kpr.”Sroka” ruszył w drogę
cwałem konno.W ten sposób do wieczora uważałem, że zdążę zamknąć
drogęz Garwolina do Warszawy w trzech punktach, z tym,że przybliżaliśś.-
my się coraz bardziej do Garwolina.Grupa por.Ostrowskiego zamykała
szosę na 24 km od Garwolina,grupanGrota” już na 13 km, a grupa por.
”Wilczka” na 11 km.
Biorąc pod uwagę odległość liczyłem,że najszybciej na miejsce wyznaczone
zbierze się grupa”Grota”.Udałem się z ”Grotem”na wyznaczony
punkt,korzystając z uzbrojenia zapasowego”Grota”.
Rzeczywiście już koło południa na otwartym polu między Gocławiem
a Zelazną i lasem,zaczęły ukazywać się sylwetki ludzi pojedyńczo wozami,
w grupach,ciągnące wkierunku lasu.Około godziny xxx 15-tej na
punkcie było już ponad 30 ludzi z grupy”Grota”.Wielu z nich było boso
z podwiniętymi jeszcze nogawkami.Okazało się,że zawiadomieni w polu,
przy orce,zostawili pługi i sprzężaj ,by zdążyć na czas.Przerażało
mnie trochę to,że byli bez broni,ale okazało się,że plut.”Jaguar”
pamiętał o wszystkim.Około 15,30 bocznymi leśnymi dróżkami na spienionych
koniach podwiózł cały wóz broni,amunicji i granatów.Zapał w oddziałach
wzrósł.Wszyscy byli przepojeni żądzą walki i uwolnienia aresz
towanych.
Uzgodniliśmy z ”Grozem”,że ”Jaguar” z dwoma karabinami maszynowymi
maskuje się w krzakach bzu mogiły powstańców, tuż przy szosie, i
od nich wymagana jest największa odwaga i czujność, gdyż na szosie
jest ciągły ruch samochodów niemieckich.Jaguar” od czoła zamyka ogniem
szosę.Grupa uderzoniowa zalega pole kartofli 50 m od szosy w stronę
dworu Żelazna.Druga grupa uderzeniowa zajmuje zabudowania dworu Zelazna,
należące do wuja por.”Grota”.W oborze, przy szosie znajduje się
punkt dowodzeniaxxxxxxxx z ”Grotem”na czele.Łączność z grupą ”Wilczkó”
w lesie między dworem Zelazna a Puznówka nawiązuje ”Grot”.
Jeżeli do nocy nie będą aresztańcii wywiezieni,całością grup dowodzi
”Grot”,i oddział przesuwa pod Garwolin,obstawiając szosę w lesie między
Kotwicą a Wygodą.Ponieważ do tej pory nie mieliśmy żadnego kontaktu
z Komendą Obwodu,postanowiłem udać się do Garwolina celem odszukania
Komendanta mjr.”Marcina” aby złożyć meldunek o poczynionych
przygotowaniach.Było jednak za późno na to,abym mógł zdążyć przed godziną
policyjną.Szukanie po nocy byłoby bezcelowe.
Na noc pozostałem przy Oddziałe.W ciągu nocy dołączyli jeszcze
inni żołnierze i to nie tylko z grupy partyzanckiej.Nad ranem Oddział
liczył już około 130 ludzi i dysponował sześcioma karabinami maszynowymi,
ośmioma pistoletami automatycznymi i około …. karabinami,nie licząc
broni krótkiej i granatów,których ilość faktyczna w jakiś sposób
zawsze przewyższała stan w/g spisów.Była to broń łakomaprzy zdobyczy
-4-
i nie zawsze podawana do raportów po wykonanych akcjach, a zatrzymywa
na przez zdobywców dla zwiększenia osobistej siły ogniowej.
Napięcie w Oddziale rosło.Powodowało to świadomość siły ogniowej,
jaką dysponował Oddział,naprężeniem psychicznym i zmęczeniem.
”Por.”Grot”zdecydował się przejść z akcji biernej na czynną.
Uważał ,że bez zwlekania ,nad ranem należy wykonać szturm na Garwolin
opanować areszt i uwolnić więźniów.Odwiodłem go od tego zamiaru chociażby
z tego powodu,że : akcja byłaby samowolą bez rozkazu Komendy
Obwodui że moglibyśmy zdobyć Garwolin, areszt,a w nim zastrzelonych
więźniów i nie wiadomo za jaką cenę z własnej strony.Plan upadł,ale
por.”Grot” zdecydował się całym oddziałem obsadzić wlot szosy do lasu
na wysokości m Kotwica i tam czekać na konwój.
Nawiązanie kontaktu z Komendą Obwodu było już koniecznością
chociażby ze względu na potrzebę wyżywienia takiego zgrupowania ludzi
bez zwracania uwagi na otoczenie i dekonspirację zamierzeń.
W mieście znalazłem Komendanta Obwodu mjr.”Marcina”.Złożyłem mu
dokładny raport i przedstawiłem wszystkie dotychczas przewertowane
plany.Mjr.”Marcin”kategorycznie zabronił uwalniania więźniów przez
zdobywanie miasta szturmem.Motywował to tym,że nawet w wypadku powodze
nia akcji możemy spowodować nieobliczalne w skutkach represje na mias
toi za cenę kilku żołnierzy możemy zapłacić setkami ludności cywilnej.
Podtrzymał plan zasadzki na szosie w m Kotwica.Poinformował mnie,że
aresztowanymi utrzymywany jest stały kontakt i przedstawił nowy plan,
przygotowany przez Oddziały Specjalne Pbwodu.Plan polegał na tym,że
aresztowani dziś wieczorem dostaną do cel broń krótką,granaty i przy
spacerze porannym mają zlikwidować straż.Druty nad murem,otaczającym
dziedziniec aresztu od strony ulicy Wolnejx przetnie oddział łączności
i tą luką mają aresztowani wyskoczyć na ulicę Wolną,Mazowiecką w ?stron
cmentarza,a następnie t.zw.Pisaną Dróżką w stronę lasu Huta Garwolińska.
Akcja musi być przeprowadzona najpóźniej jutro rano,gdyż starosta
niemiecki Freudenthal wysłał meldunek do Gubernatora Dystryktu warsz.
Fischera,że złapał przywódcę bandy A.K.i prosi o specjalną eskortę
”S.S”
Ponieważ Oddziały Partyzanckie są zgrupowANE na Kotwicy,mam dostać
? ludzi z Oddziałów Specjalnych i zorganizować obronę ucieczki po wyznaczonej
uprzedniu trasie.Rozkaz jest rzeczą świętą.Niewykonanie lub
działanie inne w czasie wojny grozi sądem polowym.
Decyzje Komendanta Obwodu przekazałem natychmiast por.”Grotowi”.
Sygnalizację po trasie, zaopatrzenie i łaczność między Komendą Obwodu
i Oddziałami Partyzanckimi miał przejąć i ustalić por.”Ziuk”-Wacław
Matysiak.Oddziały Specjalne były trochę mniej wprawione w walce i gorzej
uzbrojone od oddziałów Partyzanckich,chociaż duch cech wał je
5-
jednaki.Zgodnie z rozkazem wyznaczyłem poszczególne punkty ogniowe
z Oddziałów Specjalnych po wyznaczonej trasie.Cała noc zeszła na napr
żonym wyczekiwaniu. ?
Następnego dnia do godziny 9.oo nic się nie stało.Wróciłem do
miasta,aby się zorientować w sytuacji.Na punkt kontaktowy przyszedł.
por.”Ziuk”.Oświadczył,że poprzedniego dnia z Warszawy przed wieczorem
? przyjechał specjalny oddział ”S.S.”z opancerzonymi samochodami.Aresztantom
nie pozwolono na spacer po dziedzińcu.Broń i granaty zatopili
w ”kiblach” i wylali do dołu kloacznego na dziedzińcu aresztu.Komenda
Obwodu w tej sytuacji uważa,że ze względu na opancerzone samochody
”S.S.” akcja na Kotwicy nie rokuje szans.Aresztowani otrzymali przygotowane
kanapki z cjankiem potasu i polecenie zjedzenia ich przed
Warszawą.Chodziło o zabezpieczenie ich przed torturami i ewentualnymi
wsypami.Wiadomo-d-ca Oddziałów Partyzanckich kpt ”Komar” wiedział
dużo.Los wszystkich w rękach”S.S”był i tak przesądzony.
Byłem wściekły na Komendę Obwodu i na los.Wiedziałem,że w żaden
sposób nie mogę przekazać informacji w tej formir por”.Grotowi”, bo
nie wytrzyma nerwowo i bez względu na porę dnia poderwie Oddział do
ataku.Od miasta dzialiło go tylko trzy kilometry.
Przygnębiony wyszedłem na ulicę , w myśli szukając rozwiązania
węzła ,który zacieśniał się coraz bardziej.
Na ulicy wpadł na mnie por.”Wilczek”.Wrócił co dopiero z W-wy.
Przypadkowo dowiedział się o wpadce.WWarszawie przygotowywał akcję na
? kasę M.Z.K.Uścisnęliśmy się serdecznie.Przedstawiłem mu sytuację i
decyzję mjr.”Marcina”.
? ”Wilczek”zaklął siarczyście.Zdecydował krótko:M”Max”-”odbijamy”
”Potem mogą rozstrzelać.Razem walczyliśmy-razem giniemy.”
”Czekaj na mnie w budce Waci”.”Wacia”,czy Wandzia Swierczewska,miała
w budce przy runku mały sklepik z art.żywnościowymi.Na zapleczu budki
maleńki pokoik,w którym stało łóżko i parę skromnych mebelków.Trzy
noce pod rząd nie zmrużyłem oka i do pasa byłem przemoczony do suchej
nitki.Rzuciłem się nałóżko i zasnąłem.
Obudził mnie kpt.”Puchacz”-Aksman.W koszyczku pod osełką masła
i kurzymi jajami przyniósł mi pistolet ”Vis” i ”Waltera”,ładunki wybuchowe
,uderzeniowe”Plastic”,”Filipinkę” i cztery granaty.Dwa zaczepn
ne i dwa obronne.
W chwilę potem wpadł ”Wilczek”.
Ustaliliśmy nowy plan.
Z grupy por.”Wilczka” po moim zarządzeniu”alarmu” zostało tylko
dwóch żołnierzy:”Granat”-Henryk Góźdź i ”Dąb”–Feliks Zalewski.Nie byli
w czasie alarmu w domu i nie wiedzieli, gdzie szukać Oddziałi.
6-
-Odbijamy ich we dwóch-zaczął ”Wilczek”.O godzinie 13.oo Niemcy zaczynają
obiad.O tej godzinie jest tylko jedden wartownik przy areszcie.Klucze
do cel leżą w lewej górnej szufladzie.Trzeba obezwładnić wartownika,
otworzyć cele.Wycofujemy się w stronę rynku, gdyż w stronę Warszawy w
następnym budynku jest żandarmeria.Przez plac do ulicy Wolnej.Wolną przez
pole do Jagodnego,a dalej już las.”
Przyznałem mu rację.
”Myślę jednak Stefan,że odstąpisz mi prawo rozpoczęcia akcji.Pierwszeństwo
należy tym razem do mnie.”
O sytuacji na terenie aresztu informował nas przodownik policji Szef
ler ps. ”Piotruś”.”Jeżeli wyjdzie z aresztu i po pięciu krokach podniesie
wyprostowany kciuk prawej ręki na wysokość ucha, to znaczy ,że wewnątrz
wszystkie sprawy dotyczące wartownika ,eskorty ”S.S”są zgo dne z założonym
planem,
O godzinie 12.oomieliśmy się spotkać w restauracji ”Aleksandra”,poł
żonej na piętrze po przeciwnej stronie ulicy w pobliżu aresztu.Z okien
restauracji widać było dokładnie cały front.Odległość wynosiła może
50 m.
Do godziny wyznaczonej miałem jeszcze około 30 minut. Poszedłem do
sklepiku,do mojej sympatii”Dalii”pożegnać się i prosić jej wuja, żeby okoł
godziny 13.oo lepiej nie pokazywał się na mieście.
Punktualnie o wyznaczonym czasie znalazłem się w restauracji u
”Aleksandra”.Czekał już ”Wilczek”z ”Granatem”i ”Dębem”.
Moim zadaniem było po sygnale, podanym przez ”Piotrusia”.wejść do
aresztu i obezwładnić wartownika.
Po tym ma wpaść ma ”Wilczek” do pomocy.”Dąb” i ”Granat” stanowią
ochronę przed wejściem.
Ostatnie informacje już nie docierały do mojej świadomości. Wmyśli
powtarzałem sobie kolejność wszystkich czynności i plan rozmieszczenia
wartowni i cel.
Z za firanki czekałem na ”Piotrusia”. Podniesiony palec był ostatni
szansą odbicia więźniów.Wszystkie inne przedsięwzięcia do tej pory wzięły
w łeb.
Punktualnie o 13.o5 otworzyły się drzwi.Na ulicę wyszedł”Piotruś”
Sztywno,jakby mierzył,odliczył pięźć kroków i podniósł kciuk na wysokość
ucha.
Usłyszałem tylko ”Wilczek”-”Max”-”gotowe”.
Cały arsenał miałem zatknięty za pas spodni i nakryty luźną marynarką.
Wyszedłem na ulicę.Pierwsze drzwi były otwarte.Drzwi do aresztu
7-
były zamknięte.Na moje stukanie odchylił się ”judasz”i wartownik
mi oświadczył,że jesz przerwa,nikogo nie wpuszcza.
Zacząłem go kłąć po niemiecki, żądając ochrony, gdyż napadli mnie
bandyci pod lasem i ledwie trzymam się na nogach.
Szczęknęły zamki u drzwi.Wpadłem do środki.Wartownia była pomieszczeniem
może 3m x 3m.Z wejścia schodziło się chyba po dwóch
stopniach.Od wejścia na lewo prowadziły drzwi na korytarz do cel, następnie
w kącie stał kaflowy piec.Na wprost drzwi wejściowych prowadzi
ły drzwi w głąb pomieszczeń.Przez otwarte drzwi widać było w trzecim
pokoju stół i eskortę ”S.S” wesoło zajadającą obiad. ?
Zeskoczyłem do środka.Zająłem stanowisko w kącie między piecem
i drzwiami,prowadzącymi w głąb do ”S.S.”manów.Błyskawicznie przymknąłe
drzwi żeby nie narobić szumu,wyciągnąłem z za pasa obydwa pistolety
i zażądałem podniesienia rąk.Wartownikiem okazał się starszy posterunkowy
policji granatowej.Na widok wymierzonych w siebie pistoletów
nie zdążył już zamknąć drzwi wejściowych.Wolno podniósł ręce do
głowy i z wysokości dwóch stopni całą siłą rzucią się do walki wręcz
Byłem w kłopotliwej sytuacji.Obydwa pistolety nie wypaliły.
Upadając na posadzkę,musiałem się bronić przed silniejszym uderzeniem
brzuchem o posadzkę,gdyż plastyk miał wybuch uderzeniowy.Jedną
ręką musiałem dławić wartownika,żeby nie xxxxxx zaczął wzywać pomocy
W tym czasie wpadł ”Wilczek”.Widząc moją walkęwyskoczył po ”Gra
nata”,”Dęba”.Mogło mnie to drogo kosztować,gdyż wartownik nogą kopnął
drzwi.Na szczęście jednak, jak otwierał zabezpieczył zamek automatyczny
,tak,że ”Wilczek” z ”Granatem” i ”Dębem” bez trudu wpadli
na wartownię.
Wywlekliśmy wartownika na korytarzprzy celach.Okazało się,że
kluczy nie było w szufladzie.Wartownik dostał kilka kopniaków i wyjął
pęk kluczy z kieszeni.Każda z cel była zamknięta na zamek automatyczny,
normalny w drzwiach i sztabę żelazną,zamkniętą na kłódkę.
Cel łącznie było 4 czy 5,kluczy ponad 20.Na szczęście każdy
klucz, jaki wziąłem do rąk pasował.Otworzyłem pierwszą celę.wysypała
się grupka aresztantów.Każdy chwytał za broń,ustawioną na stojakach.
w wartowniku.Zabierano wszystko, co tylko mogło się przydać w walce
i opuszczali wartownię.
Por.”Słowik”powiedział,że aresztowani siedzą jeszcze w celi
Nr. 3.
Z celi pierwszej przez ”Judasza” obserwowali moją walkę z wartownikami
i tylko czekali na otwarcie celi.Cela nr.3 była w głębi.
8-
Aresztanci z tej celi byli zdumieni,że to już nastąpiło odbicie.
Wszyscy opuszczali areszt.
Zostałem jeszcze z wartownikiem . Podniosłem go na nogi i już dla
odprężenia rozkwasiłem mu nos pięścią. Krwią zbryzgał mi twarz i koszulę.
Wrzuciłem go do pierwszej celi i zamknąłem na klucz. Wyskoczyłem
na ulicę. Ulica była pusta.
Przechodnie, jak zobaczyli wychodzących cywilów, uzbrojonych z
aresztu,a między nimi rodowitego Garwolinianina,kpt.Benickiego,
rozpierzchli się po domach.
Trochę za dużo czasu zeszło mi nad wartownikiem.
Byłem sam na ulicy.Wycofywanie się ustaloną drogą wydał mi się
niesłuszne.Zależało mi,aby czym prędzej wydostać się z miasta.Na pus
tej ulicy stanowiłem wyraźny cel,dla ewentualnego pościgu.
Udałem się krótsza drogą przy budynku żandarmerii w stronę pól.
Paru żandarmów w koszulach ,widocznie po obiedzie,stojących w bramie
domu,na mój widok cofnęło się w głąb podwórza.
Szczęśliwie minąłem ich nie zaczepiony.Na polnej dróżce wiodące
w stronę Jagodnego i Kotwicy ”Wilczek” złapał jakiegoś konia z wczen
Słabszych rzucono na wóz i ile sił w nogach udało się nam przecięć
wieś Jagodne.Dopadliśmy na Kotwicę do Oddziału ”Grota”.
Całym Oddziałem odskoczyliśmy na m Rogalec.
Przywitałem się z odbitymi kolegami.Odszedłem od grupy wgąb la
wyciągnąłem oba pistolety,odwiodłem kurek”Visa”,”Walter”był samo
zwodem.Wymierzyłem w brzózkę i pociągnąłem za spusty.
Obydwa pistolety wystrzeliły ,a z brzozy odprysnęła kora.
Wszystko się udało.represji nie było.

 

Transkrypcji dokonała Ewa Drzewiecka – Dziękujemy!

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *