Rywalizacja Garwolina z innymi miastami za czasów Zygmunta Starego

Jedną z ciekawszych w historii Garwolina, była wielka gra naszych miejskich władz o pozycję za czasów Zygmunta Starego. Kilkadziesiąt lat wcześniej w latach 1400-1423 obawialiśmy się Rębkowa jako konkurencyjnego ośrodka aspirującego do roli miasta. Po stu latach byliśmy już ugruntowanym centrum silnego powiatu w Koronie, a przedstawiciele władzy królewskiej liczyli się z decyzjami naszej rady miejskiej. Gdyby tak w Polsce prowadzono politykę byłaby ona od morza do morza albo i oceanu.

Startowaliśmy do tej wielowiekowej przygody jako prywatna wieś kasztelana. Później zostaliśmy poddanymi książąt mazowieckich z siedzibą w Czersku. Dla nich byliśmy miasteczkiem jakich wiele po wschodniej stronie Wisły: Liw, Dęby, Latowicz. Ale wtedy to wszystko, na co było nas stać. Jeden z uśmiechów szczęścia, jaki nam się przydarzył, to rok 1499. Księżna Anna po ślubie dostała jako zabezpieczenie kilka miasteczek, w tym Garwolin, po naszej stronie Wisły. I właśnie wtedy dodała do wcześniejszych dokumentów zapis o rokach, czyli sądach w Garwolinie. Liw zaś był traktowany jako stolica jej dóbr. Po pierwsze: wreszcie władza przesunęła się na naszą stronę Wisły, po drugie: roki, czyli sądownictwo, to był prestiż na miarę poważnego miasta. I chyba na kilka lat zaczęto nas tak traktować. Rozbudziły się nam ambicje skoku na kolejny powiatowy szczebel. Za te posunięcia bardzo pokochaliśmy księżną Annę i miłość naszą ma przez wieki.

Wraz ze śmiercią starej księżnej, w okolicach roku 1522 skończyło się dobre, Mazowsze włączono do Korony, czyli Polski. Roszczenia córki księżnej (też Anny) uznano, ale władała w imieniu króla. Nasze tereny miała zwrócić w przypadku wyjścia za mąż. Niestety, chyba wtedy utraciliśmy sądy w Garwolinie. Sympatia do księżnej Anny matki i córki okazała się szalenie mocna i owocna. Na wiosnę 1536 r. Anna córka poślubiła wojewodę podolskiego i miała ustąpić z dóbr, w tym oddać Garwolin. Aby odebrać te tereny, król wysłał ekspedycję na czele z wojskim łęczyckim Tomaszem Sobockim, w przypadku oporu straszono karami pieniężnymi. Jakież było zdziwienie królewskich, kiedy usłyszeli od rządcy Kotarskiego, że z dóbr nie ustąpi, bo jest wiernym sługą swojej pani. A burmistrz z radnymi dołożył: „my znamy tylko oświeconą księżnę, naszą panią i dziedziczkę, jej poddanymi jesteśmy i zostać pragniemy. O królu nic nie wiemy i waszych listów brać nie chcemy. Róbcie sobie z nimi, co wam się tylko podoba!” Ekspedycję króla Zygmunta szlag trafił. Może właśnie w tamtym okresie zrodziło się to nasze garwolińskie przekonanie, że nigdy nie wiadomo, co nam ta władza centralna ześle, robimy po swojemu, jak tylko się da. To częste u nas, nieprawdaż?

Zaczęły się długie negocjacje, za które baaaaardzo cenię naszych poprzedników. Okazali się mistrzami pokera. Perfekcyjnie wzmocnili pozycję miasta. Król poszedł na kompromis. Jego wojska zajęły naszą ziemię, jak całe Mazowsze. Ale w 1539 roku ustalono nową ugodę. Roki królewskie (czyli sądy) dla wschodnich terenów Mazowsza południowego przeniesiono z Czerska już nie do Liwa, a właśnie do Garwolina. W rzeczywistości powstał tu nowy powiat dla południowego Mazowsza. Silny ośrodek już nie w księstwie mazowieckim, a w Koronie Polskiej. Porównując wielkościowo: powiat w ówczesnej rzeczywistości to było coś pomiędzy dawnym województwem siedleckim i obecnym powiatem garwolińskim. To była realna władza i możliwości. Do czasu poważnego pożaru w mieście, bodajże z roku 1557, moje miasto w rozwoju szło jak burza. Były, co prawda, zmiany w późniejszych wiekach dotyczące sądów królewskich, ale sprawa centralnego ośrodka powiatu została utrwalona.

Rozmyślania o historii Garwolina Romana Talarka______

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *