Maria Dąbrowska o Garwolinie

Pani Ewa Domarecka podzieliła się z nami wyszukaną ciekawostką o Garwolinie. W dziennikach Marii Dąbrowskiej (1889-1965) znalazła informację o pobycie tej słynnej pisarki w naszym mieście. Działo się to w 1916 r. Oto, jak M. Dąbrowska zapamiętała ten pobyt.

Pani Ewie Domareckiej nisko się kłaniamy i polecamy na przyszłość.

Pocztówka z 1933 r. Pisarka odrobinę odmłodzona.

Dąbrowska M.: Lublin 1916, W: Dzienniki 1914 – 1932. Warszawa: Czytelnik 1988. ISBN 83-07-00974- X, s. 326 – 327

Lublin 1916

Do Lublina wyjechałam po Nowym Roku jakoś koło południa. Podróż trwała mniej więcej dobę. Pamiętam z niej dwa dłuższe postoje: w Garwolinie i w Rykach. Obydwa w nocy – pierwszy o późnym zmierzchu, drugi jakoś o czwartej czy piątej nad ranem. Podróżnych w omnibusie było mało i wszyscy na bliższe odległości, tak że jak dojeżdżaliśmy do Ryk, to zostało nas już tylko dwoje. Prócz mnie jechał starszy, pięknej postawy i oblicza jegomość, wyglądający na ziemianina i bardzo podobny do Piłsudskiego. A że pan ten miał ze sobą poduszki, pledy i koce, więc pościelił mnie na jednej ławce, sobie na drugiej, tak że znaczną część drogi leżeliśmy, a nawet drzemali. Z rozmowy z nim przypominam sobie tylko jak przez mgłę, że opowiadał coś o swoich synach. W Garwolinie schodziliśmy czy do gospody, czy raczej do mieszkania przy sklepiku spożywczym, już tego dobrze nie pamiętam. Wiem, że jedliśmy tam jajecznicę z kiełbasą, która była świetnie przyrządzona i nadzwyczajnie mi smakowała. W związku z owym postojem, kiedyś później, gdy się o tej podróży zgadało, Wacek Dąbrowski (1) opowiadał mi błahą, ale zabawną historyjkę o jakimś znajomym swoim lub swoich rodziców, że jadąc karetką pocztową na takim samym postoju w Garwolinie wyszedł z gospody na dwór, żeby załatwić naturalną potrzebę. Ale otóż w Garwolinie był zwyczaj, że nocni stróże miejscy dla postrachu złodziei nie gwizdali ani trąbili, tylko wołali monotonnie co pewien czas – „Widzę cię – wi-i-i-dzę” Usłyszawszy takie wołanie biedny podróżny mimo woli przerwał swoje nie cierpiące zwłoki czynności i przeszedł na inne miejsce. Tam usłyszawszy ponownie: „Widzę cię – wi-i-i-dzę” – znów odruchowo skrył się w jeszcze inny zakątek. I tak biegał nie mogąc się załatwić, aż póki nie domyślił się, że wołanie to nie dotyczy jego osoby, lub też zdecydował nic sobie nie robić z tego, że jest w tak poufnej sytuacji przez kogoś natrętnie oglądanym.

(1) Wacław Dąbrowski, brat Mariana Dąbrowskiego męża pisarki, mikrobiolog, a w pewnym okresie rektor SGGW w Warszawie. Był jeszcze trzeci brat – Józef Dąbrowski pseudonim Grabiec – wojskowy, historyk, publicysta. Ich rodzicami byli; Leon Leopold Dąbrowski i Antonina Gabriela Dąbrowska z domu Żejma, rodzona siostra mojego pradziadka pułkownika Tadeusza Żejmy.

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *