Bolesław Wójcik Warszawa
Okres okupacji i działalności Ruchu Oporu w Pilawie w latach 1939 – 1945.
Mobilizacja w dniu 30 sierpnia 1939 r. zastała mnie
w Brodach. Było to miasteczko powiatowe w województwie tar-
nopolskim, gdzie pracowałem na stacji, jako dyżurny ruchu.
Następnego dnia zameldowałem się w 43 p. p. w Dubnie i jako
ppor. rezerwy zostałem dowódcą plutonu. Z rezerwistów utwo-
rzono drugi rzut pułku, który w odpowiednim momencie miał
pójść na front.
Ale ponieważ postępy zagonów niemieckich były zbyt
szybkie, niezbyt wyszkolony jeszcze pułk już 15 września
walczył pod Włodzimierzem Wołyńskim. W tydzień później do-
staliśmy się do niewoli, z której jednak po dwóch dniach
uciekłem i wróciłem do domu do Brodów. Tu zgłosiłem się do
pracy na stacji pod zarządem sowieckim, aby z czegoś żyć.
Ponieważ jednak ludzi zwalniano, postanowiłem nie czekać
zimy i zwolnić się sam.
Miałem dwa plany. Pierwszy – udać się na Węgry. Z te-
go nic nie wyszło, gdyż już na 50 km przed granicą spotka-
łem nieprzezwyciężone dla mnie przeszkody. Wobec tego po-
stanowiłem zrealizować drugi plan – powrót w rodzinne stro-
ny do Pilawy lub Warszawy. Pierwszy wypad do granicy Gene-
ralnej Guberni /tak wówczas nazywała się centralna część
Polski z Warszawą włącznie/ przez Lwów, Żółkiew, Rawę Ruską
do Uhnowa zakończył się źle. Miałem jeszcze tyle szczęścia,
że pozwolono mi swobodnie wrócić z powrotem do Lwowa. Po ty-
godniu poszedłem drugi raz przez Białystok i tu po pewnych
tarapatach udało mi się dostać do Małkini, która już leżała
na terenie okupacji niemieckiej.
Przyjechawszy do Warszawy poszedłem do swojego kolegi
jeszcze z czasów gimnasjalnych inż. Stefana Domaradzkiego.
Od niego dowiedziałem się, że w całej G.G. istnieją pod-
ziemne organizacje polityczne i wojskowe. Sam Stefan był jednym
z założycieli organizacji opartej o program dawnego Stron-
nictwa Narodowego i wydającego pismo konspiracyjne „Pobud-
ka”. Ponieważ pragnąłem gorąco, choć w zmienionych warunkach
./.
– 2 –
dalej walczyć z Niemcami, na ręce Domaradzkiego złożyłem
przysięgę i zostałem „konspiratorem”. Charakterystycznym
rysem tego okresu było to, że każdy kto się uważał za pa-
triotę walczył z wrogiem, nie pytając nawet o program po-
lityczny organizacji.
Ponieważ jednak kontakty z Warszawą miałem rzadkie,
bo nie miałem pieniędzy na przejazdy pociągiem do stolicy,
dlatego nawiązałem kontakty organizacyjne na miejscu w Gar-
wolinie. Był to styczeń 1940 r. W Garwolinie istniała już
organizacja wojskowa pod nazwą „Związek Walki Zbrojnej”,
która w dalszym swym rozwoju nazywała się „Polskim Związ-
kiem Powstańczym”, by wreszcie w 1943 r. przybrać nazwę
„Armii Krajowej”. Celem organizacji była walka w Niemcami
i wyzwolenie Polski z niewoli. Aby doJść do tego celu na-
leżało gromadzić, przechowywać i zakonserwować porzuconą
i zakopaną po lasach broń, szkolić ludzi w taktyce walki
konspiracyjnej, przeciwdziałać propagandzie wroga, szerzyć
wiarę w Polakach w ostateczne nasze zwycięstwo, szkodzić
na każdym kroku Niemcom, robić szkody gospodarcze, saboto-
wać wszelkie ich zarządzenia, przeciwdziałać wywózce ludzki
na roboty do Niemiec, dostarczać „lewe dokumenty” ludziom
ściganym przez Niemców i udzielać im schronienia, zwalczać
wszelkie donosy do Niemców na Polaków, likwidować szpiclów
i prowokatorów oraz zwykłych bandytów, którzy napadali na
ludność. W 1943 r. kiedy poszła w lasy nasza partyzantka
zabieraliśmy zapasy żywności wrogowi, niszczyliśmy młocar-
nie w majątkach, aby przeszkodzić wywózce zboża do Niemiec,
wysadzaliśmy w powietrze tory, aby utrudnić przerzuty wojsk
na Wschód, dokonywaliśmy napady na pociągi dla zdobycia bro-
ni, amunicji i mundurów, odbieraliśmy zrzuty broni z Anglii
i ciągle, ciągle werbowaliśmy ludzi do swoich szeregów, ćwi-
cząc ich nocami i w lasach do przyszłej walki z Niemcami.
Nasza organizacja, jako czysto wojskowa nie zajmowała
się zagadnieniami polityki wewnętrznej. Do nas mogli należeć
wszyscy bez względu na przekonania polityczne, którzy chcie-
li walczyć o Wyzwolenie. Lapidarnie powiedział to obrazowo
./.
– 3 –
jeden z naszych dowódców tak: „celem naszym jest odbudowa
spalonego domu, a na ustawienie w nim mebli będzie czas
potem”. Domem naszym była tu Polska – a meblami programy
stronnictw politycznych. Jako członek organizacji musia-
łem mieć pseudonim, który zastępował nazwisko. Ja w począt-
kowym okresie miałem dwa. Dla Garwolina nazywałem się „Ro-
galiński” – zaś dla placówki Pilawa „Odrowąż”.
Do pierwszych ludzi, których zwerbowałem w Pilawie
należał mój brat młodszy, Leon pseudonim „Czarny”,Stanis-
ław Ryćko kapral zawodowy W.P. ps. „Bez”, Zygmunt Jałosiński
pracownik kolejowy w Odcinku Drogowym oraz Marcin Galas
rolnik.
To były zręby „komórki” organizacyjnej Pilawa. Pierw-
szym komendantem komórki Pilawa był kapral Stanisław Ryćko.
Ja zostałem mianowany przez Dowódcę Obwodu /Powiatu/ komen-
dantem „placówki” Pilawa, do której należały sąsiednie wsie.
Poleciłem, aby do organizacji przyjmować ludzi pewnych, do-
brych Polaków, uczciwych i nie zaglądających do kieliszka.
W Pilawie byliśmy nastawieni na opanowanie stacji swymi
wpływami. Początkowo miałem z tym trudności, gdyż przez
pierwsze półtora roku okupacji nie pracowałem, gdyż wycho-
dziłem z założenia, że wstępując do pracy na kolei pomagam
Niemcom. Dopiero na polecenie komendanta powiatowego w Gar-
wolinie, który chciał mieć bezpośrednie wiadomości o trans-
portach wojskowych niemieckich z dniem 1.V.1941 r. wstąpi-
łem do służby kolejowej jako dyżurny ruchu. Do pracy w or-
ganizacji wciągnąłem wówczas zawiadowcę stacji w Pilawie
Józefa Ogonowskiego ps. „Górka”. Wielu innych kolejarzy,
choć formalnie nie należeli do organizacji sympatyzowali
z nami i chętnie czytali dostarczane im „gazetki”.
A tymczasem wróg położył ciężką rękę na całe życie
Polski. Skonfiskowano wszelkie zapasy żywności i zabronio-
no sprzedaży wielu artykułów. Polacy i Żydzi mogli otrzy-
mywać żywność na kartki w ilości wystarczającej, może dla
dziecka, a nie dorosłego człowieka, zmuszanego często do
./.
– 4 –
ciężkiej pracy. Brakło podstawowych artykułów takich, jak cu-
kier. chleb, mięso, tłuszcze, gdyż chłopi musieli dostarczać
coraz to większe kontyngenty mięsne i zbożowe państwu.
Zabrakło drzewa i węgla. Ceny tych artykułów na czarnym rynku
podskoczyły dziesięciokrotnie. Rozpoczął się głód i choroby.
Żydów wysiedlono do pewnych miasteczek, gdzie zorganizowano
im „getta”, skąd pod karą śmierci nie wolno im było wychodzić.
Żydów z Pilawy w ilości około 200 osób wysiedlono do Sobień
Jezior i Parysowa, skąd we wrześniu 1942 r. wywieziono ich do
obozu zagłady w Treblince. O ile mi wiadomo ocalała tylko jed-
na kobieta z tych 200 ludzi.
W pierwszym roku okupacji bardzo utrudniali nam życie
w Pilawie miejscowi „volksdeutsche”. W Pilawie bowiem od lat
stu mieszkali dawni koloniści niemieccy – ewangelicy, którzy
po wejściu Niemców zostali „volksdeutschami”.
W sierpniu 1940 roku na szczęście zabrano ich do poznań-
skiego na gospodarstwa wydarte Polakom. Tymczasem jednak byliś-
my przez nich szpiegowani na każdym kroku i nie mogliśmy rozwi-
nąć szerszej organizacji.
Byliśmy terroryzowani przez dawnych „dobrodusznych” Niem-
ców, którzy zresztą przed 1939 r. nie bardzo podawali się za
nich i często mówili już tylko po polsku. Teraz oni robili sa-
mosądy /zabójstwo Wawra Jana/ bili Polaków rabowali im żyw-
ność i w ogóle robili co im się tylko podobało. Szczególnie
aroganccy i niebezpieczni byli dwaj młodzi Kaschke i Rattero-
wie. Ponieważ sąsiedni Parysów stał się miejscowym centrum han-
dlu mięsem, przez Pilawę przejeżdżali szmuklerzy, aby koleją
dostać się do Otwocka i Warszawy.
Choć za handel mięsem była kara śmieci ludzie ci z nara-
żeniem swego życia zaopatrywali głodującą Warszawę. „Szmuklerze”
ci byli bardzo często obrabowywani z towaru przez przedsiębior-
czych wyrostków niemieckich oraz miejscowego komendanta poste-
runku granatowej policji Białorusina Budziłowicza
Zbrodniarza tego, który skrzywdził tysiące ludzi i był konfi-
dentem Niemców zastrzeliła w 1943 r. specjalna bojówka AK na
./.
– 5 –
szosie między miastem a stacją Garwolin.
Garwolin był siedzibą nie tylko władz niemieckich,
ale i naszych konspiracyjnych. Tu mieszkał komendant po-
wiatu pseudonim „Żelań”, to było drukowane nasze powia-
towe gazery p.t. „Wiadomości Polskie”, „Do czynu”, „Apel” i „Sztur-
mowice”. Co środę wysyłałem gońca po prasę i rozkazy
na punkt kontaktowy. Bardzo często przywoziłem prasę sam.
Oprócz prasy miejscowej garwolińskiej otrzymywaliśmy prasę
warszawską np. „Biuletyn Informacyjny” /organ naczelny AK/
„Wiadomości Polskie”, „Rzeczpospolita Polska”, „Żywią
i Bronią”, „Chłostra”, „Robotnik” i wiele, wiele innych.
Dnia 17 lipca 1942 r. Gestapo Garwolińskie postano-
wiło sterroryzować Polaków. Aresztowano księdza dziekana
garwolińskiego Mariana Juszczyka, notariusza Pinakiewicza
Antoniego i woźnego ze szkoły powszechnej w Garwolinie Wa-
rownego Bolesława.
Ludzi tych aresztowano bez żadnej winy przywiezio-
no samochodem do Pilawy i rozstrzelano na drodze do Łuczni-
cy w odległości 100 60 m od skrzyżowania z drogą Osiecką i za-
kopano na środku drogi. Po świeżej mogile dwukrotnie prze-
jechano samochodem, aby nie było znaku zbrodni. Wieczorem
wezwałem do siebie St. Ryćkę i poleciłem mu, aby w nocy z za-
chowaniem należytej ostrożności zebrał swoją drużynę i usy-
pał z powrotem mogiłę, postawił krzyż i położył wieńce. Roz-
kaz wykonano i mimo że Niemcy za każdym razem wszystko
niszczyli, po nocy mogiła znowu była widoczna i ozdobiona
krzyżem i kwiatami, Następnego dnia po rozstrzelaniu zapro-
ponowałem w Garwolinie w komendzie przeniesienie na cmen-
tarz zwłok rozstrzelanych, póki ciała nie ulegną rozkładowi,
ale propozycja ta nie została akceptowana.
Tymczasem Niemcy, widząc że mogiła mimo ciągłych znisz-
czeń jest odnawiana i ozdabiana, postanowili po roku zlikwi-
dować ją i przenieśli ciała na cmentarz w Osiecku. Wobec te-
go poleciłem usypać symboliczną mogiłę w lesie obok drogi
i oznaczyć ją krzyżem. Mogiła ta w tej formie jest widoczna
do dziś.
./.
– 6 –
Również trzeba zaznaczyć, że wszyscy Polacy, jadąc tą drogą
w czasie, gdy w mogile były ciała rozstrzelanych w szacun-
kiem omijali to miejsce.
Jesienią 1942 r. Niemcy przypędzili Żydów w Sobień i Pa-
rysowa i załadowali ich na rampie wojskowej – obok obecnej
Wytwórni Wyrobów Betonowych – do wywapnowanych wagonów.
Kierunek jazdy tych ludzi to Treblinka i piece krematoryjne.
Wygląd tych ludzi był potworny. Wynędzniali od głodu, w łach-
manach. Prosili o chleb i wodę. Lecz podanie czegokolwiek tym
nieszczęśnikom groziło ofiarodawcy śmiercią. Tych, którzy nie
mieli siły iść, gestapowcy rozstrzeliwali na miejscu tak, że
cała droga przemarszu była usiana trupami. Słaniających się
bito długimi batami. Widok tego pochodu był tak potworny, że
trudno go słowami przedstawić. Ze sklepu p. Henryki Kolbe,
zawiadowca stacji p. Ogonowski robił zdjęcia tego pochodu –
ale błona wobec późniejszego aresztowania Ogonowskiego,gdzieś
przepadła.
Życie stawało się coraz cięższe. Coraz to kogoś aresz-
towano. Co tydzień dowiadywałem się, że kogoś pobito. Na po-
ciągach wprowadzono przepustki. Na wsie urządzono obławy, dla
schwytania ludzi na wyjazdy do Niemiec. W listopadzie 1942 r.
sprzed domu schwytano mego najmłodszego brata Juliusza, który wówczas
miał zaledwie 14 lat.
A tymczasem prężność Narodu Polskiego rosła. Wszyscy
czynnie lub biernie przeciwstawiali się Niemcom. Z wyjątkiem
nielicznych szubrawców i podejrzanej konduity „panienek” wszys-
cy Polacy stanowili zwarty w jednolity i solidarny blok.
Wszyscy ostrzegali innych o niebezpieczeństwie, nie wi-
dzieli kogo nie należało widzieć choćby się dokładnie znali.
Tak zwanemu „swemu człowiekowi” dawało się pomoc we wszelkiej
formie.
Wojna się przedłużała. Organizacja na terenie Pilawy
rozwijała się. Wciągano coraz więcej ludzi. Z początkiem 1943 r.
stan liczebny stanowiły dwie pełne drużyny bojowe – potem roz-
budowane do plutonu. Ponieważ z początkiem 1942 r. zostałem
– 7 –
mianowany komendantem rejonu Osieck i Parysów tj. komendan-
tem wojskowym tych gmin, komendenturę placówki Pilawa prze-
kazałem podpor.W.P. Janowi Goińskiemu ps. Grot, zamieszka-
łemu w Żelaznej. Ja oprócz swoich funkcji, jako komendant
rejonu zostałem wciągnięty do pracy w komórce ściśle kole-
jowej. Zaangażował mnie do tej pracy Kontroler Syczak, aresz-
towany potem i rozstrzelany na stacji Płochocin w maju 1943 r.
Dla Garwolina i Warszawy przekazywałem wiadomości o trans-
portach wojskowych, idących na Wschód, o zawartości transpor-
tów. Szczególnie cenne były wiadomości o przewożonej broni,
którą w czasie jazdy wykradano. Czasami meldowałem o trans-
portowaniu więźniów z zamku w Lublinie w kierunku Warszawy.
Różne wiadomości na temat transportów dostarczali mi koledzy
kolejarze, którzy choć niezaangażowani organizacyjnie z czys-
tego patriotyzmu meldowali mi wiele rzeczy. Do nich należeli
Antoni Kilim dyżurny ruchu, zawiadowca Odcinka Drogowego Ste-
fan Rybicki, ówczesny kasjer biletowy, a dziś dyżurny ruchu
Boryń Józef, zwrotniczy Stanisław Grzegrzółka i wielu, wielu
innych. Proszę mi wybaczyć jeśli pewne nazwiska z biegiem
lat uciekły mi z pamięci.
Dom mój był kwaterą główną miejscowej organizacji.
Pod daszkiem werandy w naszym domu przy ul. Dworcowej mieścił
się magazyn broni. Broń pod nadzorem rusznikarza st. wach-
mistrza 1 p.st.konnych z Garwolina Wojciechowskiego Kazimierza
dwa razy do roku czyściliśmy i wazelinowaliśmy na obszernym
strychu naszego domu.
Organizacja szczęśliwie przetrwała rok 1940, 1941 i 1942.
Rok 1943 przyniósł tragedię, ale o tym później.
W Pilawie oprócz kilkunastu Niemców kolejarzy, którzy
nadzorowali personel polski był dość liczny posterunek
Bahnschutz’ów. Mieli oni czarne mundury, podobne do gestapo.
Stanowili policję kolejową, ale swoją „działalność” rozsze-
rzali na wszystkie dziedziny życia. Rabowali mięso, aresz-
towali szmuklerzy, rozstrzeliwali ludzi. W pamięci Pilawian
– 8 –
najgorzej zapisał się komendant Kurt Schwalbe zwany popular-
nie „Mussolinim” ze względu na pewne podobieństwo do dykta-
tora Włoch oraz Wilhelm Wieczorek z Drezna.
Miałem w swoim posiadaniu adresy wszystkich Bahnschutz’ów,
ich fotografie i ich listy pisane do rodzin, ale w nawale
dalszych zdarzeń rzeczy te mi przepadły.
„Mussolini” zginął jesienią 1943 r. w Otwocku zabity przez
volksdeutscha Orłowskiego, zaś Wieczorek dopiero w lipcu
1944 r. uciekł z Pilawy.
Jesienią 1942 r. Byłem razem z Zygmuntem Jałosińskim Świad-
kiem rozstrzelania grupki Żydów na górce obok zagrody Aleksan-
dra Czarneckiego. Wtedy m.in. rozstrzelano pilawskiego Żyda
nazwiskiem Motel Ryba, którego ojciec Berek Ryba, miał w Pi-
lawie piwiarnię.
17 kwietnia 1943 r. w Warszawie wybuchło w Getcie powsta-
nie. Po jego zdławieniu przez Pilawę przejeżdżały transporty
Żydów w drodze do obozów śmierci. Niektórym udało się wysko-
czyć z pędzącego pociągu i ocalić życie.
Jednego z takich młodych ludzi przyprowadził do domu mój
brat Jan. Po nakarmieniu, ogoleniu i umyciu się wieczorem na-
stępnego dnia młody człowiek poszedł w stronę Otwocka, aby
wrócić do Warszawy. Czy ocalał, Bóg raczy wiedzieć.
Wkrótce w pobliskim Celestynowie dnia 20 maja 1943 r. o godz. 1
w nocy grupa szturmowa AK uwolniła transport składający się
z 49 więźniów przeznaczonych do Oświęcimia.
Zimą 1942 r. Niemcy wysiedlali ludność Zamojszczyzny. Trans-
porty niektóre były kierowane do Pilawy i rozprowadzane po
okolicznych wsiach. Niektóre jednak transporty były kierowa-
ne do Oświęcimia. Któregoś ranka mój brat Jan wyciągnął z ta-
kiego transportu dziewczynę nazwiskiem Teodozja Łój i sprowa-
dził ją do domu. Była u nas przez dwa tygodnie i dopiero po
skontaktowaniu się z pozostałą rodziną wróciła w swoje strony.
Choć z racji moich czynności groziło mi w każdej chwili
aresztowanie, pracowałem na stacji w Pilawie początkowo jako
– 9 –
dyżurny ruchu a potem kasjer towarowy w każdej chwili gotów na
najgorsze. Były bardzo dramatyczne sytuacje kiedy jesienią
1942 roku aresztowano kilku podwładnych mi ludzi, np. Fran-
ciszka Wiechetka, Stefana Domańskiego i Józefa Zawadkę.
Wówczas było zagadnienie, czy przypadkiem nie zanczną „sypać”.
Co wtedy robić – wiać, czy może przeczekać najgorsze. Ale od
takiego „czekania” traciłem chęć do jedzenia, snu i w ogóle
nerwy były napięte do ostateczności.
Wreszcie przyszło i na mnie to najgorsze w tydzień po pierw-
szym zamachu kolegów z AK na starostę garwolińskiego dr Freu-
dentahla.
Dnia 23 maja 1943 r. byłem w lesie pod wsią Gocław na czysz-
czeniu i przeglądzie broni. Komendantem komórki Gocław był
podoficer zawodowy WP Wypysk. Przechodząc przez Gocław zau-
ważyłem, że przygląda mi się ciekawie jakiś młody człowiek,
w którym z dala moje wyczulone na te sprawy oko rozszyfro-
wało chłopca z organizacji. Zapytałem o to Wypyska. Ten wyjaś-
nił mi, że jest to członek B.Ch., który poprzedniej nocy wra-
cając z Parysowa do Gocławia strzelał po drodze. Nazywał się
Góral. Takie zachowanie mogło doprowadzić do wsypy, dlatego
też wracając do domu przez Puznówkę zameldowałem o tej nie-
subordynacji miejscowemu komendantowi BCh Ignacemu Rosłańcowi
/zginął potem w Oświęcimiu/ z prośbą, aby takie rozróbki
z bronią w dodatku po pijanemu ukrócił. Obiecał to uczynić
i podziękował mi za informację.
Tymczasem o wyżej wspomnianych wyczynach Górala dowie-
dzieli się Niemcy i już następnego dnia aresztowali go.
Chłopak był „miękki” i zaczął „sypać”. Wsypał więc swego
bezpośredniego dowódcę miejscowego nauczyciela ppor.rez.Pio-
tra Szeląga oraz zawiadowcę stacji Pilawa, mając na uwadze
mnie, gdyż w niedzielę widział mnie w mundurze kolejowym,
a nie znał mego nazwiska. Ja natomiast dlatego wszędzie cho-
dziłem w mundurze kolejarza, gdyż strój ten dawał mi większą
swobodę poruszania się po terenie. Niemcy na ogół nie czepiali
się kolejarzy.
Rankiem koło godziny …10… w środę dnia 26 maja 1943 r.
– 10 –
przyjechał do mnie na stację z meldunkiem Wacław Górski z Trąbek.
Przez okno dałem mu znać, aby poszedł do mego domu. Gdy
w domu przeczytałem meldunek i napisałem odpowiedź i mia-
łem udać się z powrotem do pracy, na stację zajechały są-
mochody z Gestapo. Ponieważ takie „najazdy” z różnych po-
wodów często bywały, spokojnie szedłem jednak do stacji.
Tymczasem jeden z moich kolegów Szymon Galas a potem Alek-
sander Ryćko w połowie drogi powiedzieli mi, że zawiadowca
stacji Ogonowski jest aresztowany i Niemcy pytali
o mnie. Wróciłem więc do domu, ukryłem dokładniej otrzymane
niedawno 3 granaty, opatrunki osobiste na wypadek postrza-
łu i ukryłem się obok w gęste na 1 metr wysokości żyto są-
siada. Z odgłosów dochodzących z mego domu domyśliłem się,
że buszują tam Niemcy, Istotnie przeprowadzono rewizję, ale
nic nie znaleziono, gdyż rzeczy „trefne” były dokładnie za-
melinowane. Pod wieczór skontaktowałem się ze swymi braćmi
Janem i Juliuszem. Janowi poleciłem, aby zabezpieczył prze-
chowywany na stacji spis adresów wszystkich Niemców pracu-
jących w Pilawie ze szczególnym uwzględnieniem „Bahnschutz’ów”.
O zmroku ruszyłem w las, zbawczy, bezpieczny las, przyjaciel
ludzi „spalonych”.
Ten okres, aż do grudnia 1943 r. przebywałem w partyzantce
w lasach na zachód od Rębkowa, Łaskarzewa i Sobolewa.
Komendantem rejonu na moje miejsce został Antoni Mittek
ppor.lotnictwa, aktualnie właściciel sklepu z źelastwem
w Pilawie. Praca organizacyjna szła dalej.
Tymczasem Góral skonfrontowany z Ogonowskim stwier-
dził, że „ten zawiadowca” nie jest tym, którego on widział.
Tamten był młodszy, szczupły i wyższy. Wtedy Niemcy doszli
do wniosku, że chodzi tu o mnie, tym bardziej, że uciekając
wykazałem nieczyste sumienie.
Wobec powyższego Ogonowski po dwóch tygodniach aresztu
został zwolniony, natomiast za mną rozesłano listy gończe.
W pół roku później z grudniu 1943 r. p. Józef WachnickiOlechowski
bogaty rolnik z Kolonii Dębrowa, u którego przebywałem w lip-
cu 1943 r. będąc już w oddziale partyzanckim opowiadał mi na-
– 11 –
stępującą historię. Z końcem listopada 1943 r. na dom jego napadli
bandyci i między innymi zabrali mu kilka świń. Ponieważ
były to sztuki kontyngentowe, poszkodowany zawiadomił żan-
darmów o napadzie.
Wówczas żandarmi pokazali mu książkę z fotografiami „ban-
dytów”. W pewnym momencie pokazali mu również moją fotogra-
fię. Poszkodowany zawahał się, czy to nie jakiś podstęp
w stosunku do niego, ale po opanowaniu się oświadczył, że
niestety nikogo nie poznaje. Do dziś nie wiem skąd mieli
moją fotografię.
A tymczasem ja zameldowałem się w okolicach Łaska-
rzewa w Oddziale partyzanckim.
W lipcu 1943 r. mój odział dokonał napadu na tartak
w Pilawie, gdzie na strażnikach zdobyliśmy kilka karabinów
i mundurów. Podczas akcji zostałem rozpoznany przez jednego
z Pilawiaków Władysława Piłkę, ale ten o tym fakcie nikomu
nie powiedział, Wspomniał tylko w sekrecie, memu bratu Leo-
nowi.
W sierpniu 1943 r. pluton AK pod dowództwem podchor.
Wilczka rozpędził w Pilawie kilkaset krów ładowanych przez
Niemców na wywóz do Rzeszy. Ja mimo że byłem w tym oddzia-
le, aby nie być poznanym i nie narażać swej rodziny na re-
presje w tej akcji udziału nie brałem. Ranny jeden z naszych
ludzi „Lot” przez pewien czas leczył się w domu Jana Mittka,
brata komendanta Antoniego.
Opatrunek rannemu robił miejscowy felczer Konstanty Kubiczek.
Ja z dala od Pilawy po zmianie pseudonimu na „Osa”
brałem udział ze swoją drużyną w akcji na majątek Liegenschaftu
Sobienie, gdzie zniszczyliśmy dużą młockarnię.
Było to 1 sierpnia 1943 r.
Następnego dnia aresztowano w Garwolinie wielu ludzi, między
innymi członków AK. Aresztowano wtedy bardzo czynną w pracy
konspiracyjnej koleżankę Martę Benicką, którą przesłano do
Oświęcimia. Oddział mój przebywał w lasach, gdzie odbiera-
liśmy zrzuty broni i ludzi z Anglii i Włoch, niszczyliśmy
– 12 –
bimbiarnie, których właściciele rozpijali ludność, przepro-
wadzaliśmy naukę o broni i zasady walki partyzanckiej.
Wreszcie nadszedł dzień wielkiej tragedii pilawskiej.
W niedzielę dnia 21 listopada 1943 r. jeden z członków AK
w Pilawie Stanisław Dubiński obchodził hucznie swoje imie-
niny. Na tych imieninach obficie zakrapianych wódką była
niesławnej pamięci Helena Zadróżna. Ta zdenerwowana tym, że
jej towarzysz dostał od solenizanta po głowie butelką, nie-
przytomna z zemsty pobiegła do Bahnschutzów z oskarżeniem,
że Stanisław Dubiński jest bandytą i posiada broń. Kierownik
miejscowej Spółdzielni Macikowski zanim dobiegła do Niemców,
próbował ją uspokoić i odwieść od tego zamiaru, ale bezsku-
tecznie. Dubińskiego aresztowano jeszcze tego samego dnia
wraz z innymi uczestnikami libacji.
Helena Zadrożna przez głupotę i zawiść stała się po-
średnio przyczyną śmierci wielu osób, gdyż Dubiński począł
„Sypać”.
Już wieczorem, we wtorek dnia 23.XI.1943 r. wiadomo by-
ło, że Dubiński „sypie”. Chłopcy zrobili w moim domu zbiórkę
i postanowili nie uciekać, bo może wiadomość nie jest prawdzi-
wa. jednocześnie na tę samą noc z wtorku na środę 23 -24.XI.
1943 r. był zaplanowany napad i rozbrojenie posterunku Bahnschutz’ów
w Pilawie. Drużyna z Pilawy pod dowództwem Stanisława Ryćki
ubezpieczała, atakujący główny oddział, broniąc skrzyżowania
ulic Alei Wyzwolenia i Przemysłowej naprzeciwko stawu kolejo-
wego.
Całością ataku dowodził ppor.Goiński Jan ps.Grot. Zdobyto dużą
ilość broni, amunicji, mundurów i aparaty radiowe. Obyło się
to bez żadnych strat. Oddział atakujący wycofał się na swoje
leże, zaś drużyna Ryćki po ukryciu broni wróciła do swych domów.
Rankiem wszyscy udali się, jakgdyby nigdy nic, do pracy.
Tymczasem w środę dnia 24.XI.1943 r. około godziny 10 ra-
no do Pilawy zjechały liczne samochody z Gestapo. Na torze ko-
lejowym otoczyli dużą grupę robotników drogowych i z listą w rę-
ku zaczęli aresztować członków AK. Równocześnie Gestapo wpadło
do mego domu i aresztowało ojca mego Józefa; pytano również
– 13 –
o mnie i brata Jana, którego na szczęście nie było w domu.
Do aresztowanych pierwszego dnia należał mój brat Leon,
Józef Zawadka, Stefan Domański, Wiktor Kozłowski, Tadeusz
Chlebowski, Czesław Legat, Edward Latuszek, Aleksander Chle-
bowski, Tadeusz Legat, Edward Łubian i Stanisław Ryćko, Edward
Skwarek, Zygmunt Piłka, Zawadka Stanisław, Marian Jałosiński,
Zygmunt Jałosiński, Stanisław Wilczek oraz kilku innych nie
należących do organizacji. Wszyscy aresztowani pracowali na Od-
cinku Drogowym w Pilawie.
Pierwszego dnia było 18-tu aresztowanych.
Do końca grudnia były jeszcze dwie fale aresztowań. Wtedy wzię-
to Marcina Galasa, Jana Mittka, Czesława Sionka, Władysława
Walkowiaka, Karola Jedynaka z Trąbek i wielu wielu innych.
W pilawie zapanował nieopisany terror. Za ukrywających
się synów lub braci aresztowali Jałosińskiego ojca
Zygmunta, Pytla Jana, Mućkę Antoniego, Piłkę Edmunda, Rope-
lewskiego, Jana Wawra, Tadeusza Wawra.
Z kolejarzy oprócz wyżej wspomnianych aresztowano zawiadowcę
stacji Józefa Ogonowskiego, który zakatowany zginął około
30 listopada 1943 r. w Garwolinie oraz zawiadowcę Odcinka
Drogowego Stefana Rybickiego, dyżurnego ruchu Antoniego Kilima
i Władysława Osciłowskiego. Trzej ostatni po pewnym czasie
zostali na szczęście zwolnieni.
W domu moim prawie przez tydzień trwały codzienne rewizje.
Bito moją matkę za 3 ukrywających się synów tj. mnie, Jana
i Juliusza. Prócz tego wytrwale szukano przechowywanej broni.
wreszcie znaleziono magazyn, zrywając dach na werandzie.
Aresztowanych trzymano jakiś czas w areszcie w Garwolinie,
Wreszcie pod silnym konwojem przewieziono ich do Warszawy na
Pawiak. Po raz drugi aresztowano również zawiadowcę
stacji Pilawa Józefa Ogonowskiego – którego
zakatowano w Garwolinie w tydzień po aresztowaniu.
Gdzie został pochowany nie wiadomo.
Nie dano obiecanej wolności za cenę „sypania” Stanis-
ławowi Dubińskiemu.
– 14 –
Został rozstrzelany w lesie za Szulbinami.
Z tych, którzy przeszli przez Pawiak Walkowiaka przesłano
do Oświęcimia, gdzie wkrótce zmarł, mego ojca do obozu
koncentracyjnego w Gross Rosen, a potem do Dora Nordhausen
Gdzie zmarł zamęczony 27 lutego 1945 r. na dwa mie-
siące przed wyzwoleniem przez armię aliancką.
W Gross Rosen przebywał również Stanisław Zawadka, który
w 3 lata po wyzwoleniu zmarł na gruźlicę. Wszystkich pozo-
stałych rozstrzelano publicznie na ulicach Warszawy lub
cichaczem na terenie Getta, prawdopodobnie w okresie od
grudnia 1943 do lutego 1944 r. Tylko dwa nazwiska udało mi
się zobaczyć na „czerwonym plakacie”, na których podawali
Niemcy datę i personalia rozstrzelanych. Plakat ten można
zobaczyć w Muzeum Wojska Polskiego, w Muzeum na Pawiaku
i Muzeum Historycznym m. warszawy. Napisano na nim, że
dnia 14.XII.1943 r. rozstrzelano za przynależność organi-
zacyjną Mariana Jałosińskiego ur.dnia 25.XII.1921 r. wy-
mienionego pod Nr 118 i Karola Jedynaka /z Trąbek/
ur. dnia 22.X.1916 r. wymienionego pod Nr 117.
Brat mój Leon wg potwierdzonych wiadomości został
rozstrzelany dnia 13.I.1944 na Placu Teatralnym przy ul. Górczewskiej 15 w Warszawie (Plakat).
Zginął zaledwie w rok po swoim ślubie, pozostawiając żonę
w ciąży. W trzy miesiące po jego śmierci urodziła się córka
Eleonora, która nigdy nie widziała swego ojca.
Żałobą okryła się cała Pilawa. Po rozstrzelanych zosta-
ło około 20 wdów z maleńkimi dziećmi i matek opłakujących
synów. Taką daninę krwi dała Pilawa na rzecz Wyzwolenia Oj-
czyzny.
Organizacja AK na terenie Pilawy przestała istnieć,
wypalona do podstaw przez wroga na pół roku przed nadejściem
wyzwoleńczych Armii Radzieckiej i Polskiej.
Gdy już po wyzwoleniu dwukrotnie w latach 1949 i 1952
składałem do prokuratora w Garwolinie wnioski
w sprawie Zadrożnej, aby ją pociągnięto do odpowiedzialności
za śmierć tylu ludzi – nie dopatrzono się w jej donosie dowo-
– 15 –
dów winy.
Cóż mogłem więcej robić, aby pomścić śmierć towarzy-
szy broni w granicach obowiązującego prawa i praworządnoś-
ci?
Zakończyła on swój nieszczęsny żywot dnia
zabita kijem przez swego przyjaciela i porzucona jak pies
w przydrożnym rowie.
Ile razy zdarza mi się widzieć jej grób na cmentarzu
w Trąbkach, wspominam jej „Ofiary”, których szczątki spo-
czywają nie wiadomo gdzie. Na ich mogiłach nikt z nas nie
może położyć kwiatka, czy też zapalić świeczkę. Pozostała
tylko nasza pamięć i żal wśród najbliższych.
Bolesław Wójcik
25/XI 1966
/Bolesław Wójcik/
LISTA Członków ARMII KRAJOWEJ Placówki PILAWA – pow. Garwolin
rozstrzelanych przez Niemców lub zamęczonych w obozach koncentracyjnych w okresie od listopada 1943r.-do marca 1945r.
L.P. Imię i nazwisko -||- Miejsce zamieszkania -||- Miejsce i data śmierci
1. Chlebowski Aleksander -||- Pilawa -||-Warszawa – styczeń 1944r.
2. Chlebowski Tadeusz -||- Warszawa – styczeń 1944r.
3. Domański Stefan -||- Warszawa – styczeń 1944r.
4. Dubiński Stanisław -||- Sulbiny – grudzień 1943r.
5. Galas Marcin -||- Warszawa – styczeń 1944r.
6. Goiński Jan -||- Żelazna -||- Mińsk Mazowiecki – lipiec 1944r.
7. Jałosiński Marcin -||- Pilawa -||- Warszawa – 14 grudnia 1943r.
8. Jałosiński Zygmunt -||- Warszawa – styczeń 1944r.
9. Kozłowski Wiktor -||- Warszawa – styczeń 1944r.
10. Latuszek Edward -||- Warszawa – styczeń 1944r.
11. Legat Czesław -||- Warszawa – styczeń 1944r.
12. Legat Tadeusz -||- Warszawa – styczeń 1944r.
13. Łubian Edward -||- Warszawa – styczeń 1944r.
14. Mittek Jan -||- Warszawa – styczeń 1944r.
15. Ogonowskie Józef -||- Garwolin – grudzień 1943r.
16. Piłka Zygmunt -||- Warszawa – styczeń 1944r.
17. Ryćko Stanisław -||- Warszawa – styczeń 1944r.
Stanisław Ryćko kpr. ps Bez / nadesłał Jakub Łyszkiewicz
18. Sionek Czesław -||- Warszawa – styczeń 1944r.
19. Skwarek Edward -||- Warszawa – styczeń 1944r.
20. Walkowiak Edward -||- Oświęcim – 1944r.
21. Wilczek Stanisław -||- Warszawa – styczeń 1944r.
22. Wójcik Józef -||- Dora-Nordhausen /obóz koncentracyjny/ 27 luty 1945r.
23. Wójcik Leon -||- Warszawa – ul. Górczewska 15-13 stycznia 1944r.
24. Zawadka Józef -||- Warszawa – styczeń 1944r.
25. Jedynak Karol -||- Trąbki -||- Warszawa – 13 grudnia 1943r.
26. Jedynak Henryk -||- Niesadna -||- Oświęcim – 1944r.
27. Rosłaniec Ignacy /BCH/ -||- Puznówka -||- Oświęcim – 1944r.
28. Mućko Władysław -||- Pilawa -||- Filipówka – 27 grudnia 1943r. Zginął tragicznie w akcji
Warszawa dnia 2 maja 1969r.
B.Wójcik
/Bolesław Wójcik/
por.rez.
b.Komendant Armii Krajowej
Placówki PILAWA oraz Rejonu
Osieck i Parysów.
Opr. Anna Maria Kruszyńska
[email protected]
Witam Panie Kubo
Mój adres mailowy to [email protected]
Jeżeli chodzi o przeszłość Pilawy a konkretnie okres drugiej wojny światowej
Witam Panie Kubo
Mój adres mailowy to [email protected]
Stanisław Ryćko i Aleksander Ryćko byli braćmi mojej babci Haliny z domu Kitzmann
Urodziła się 15.06.1927 w Pilawie
Niedawno obchodziła 90 urodziny
Odezwij Sie Kuba do mnie bo nie mam do Ciebie numeru a wymienimy sie wiadomościami. Kuba Ł
[email protected]
W sprawie Ryćki