Bombardowanie Garwolina 8 i 9 września 1939

Ósmego dnia II Wojny Światowej, dokładnie w święto Matki Boskiej Siewnej bomby spadły na Garwolin. Zabudowa w centrum została zniszczona w blisko 90%. Na cały Garwolin straty szacowano na ponad 70%. Postanowiliśmy w jednym artykule zebrać wszystkie informacje, zdjęcia i wspomnienia na temat tych tragicznych dla miasta Garwolina dni.

Panorama przedwojennego Garwolina.

Więcej zdjęć z okresu okupacji znajdą Państwo w Galerii „Garwolin 1939-1945”

Jakie jednostki bombardowały Garwolin?

Zainspirowany stroną oels-nest.prv.pl postanowiłem dowiedzieć się kto, a dokładnie jaka jednostka wojskowa zbombardowała Garwolin we wrześniu 1939. Zwróciłem się do Pawła Szczegodzińskiego właściciela ww. strony o pomoc w poszukiwaniach. Oto co udało się ustalić opierając się na książkach Mariusa Emmerlinga „Luftwaffe nad Polską 1939”.

Ciężko jest przypisać konkretną jednostkę do bombardowania z 8. września. W okolicy „kręciło się” wiele jednostek m.in. dlatego, że:

  • Garwolin leżał na styku działania Luftflotte 1 i Luftflotte 4 (flot lotniczych),

  • przez miasto przebiegały drogi odwrotu z Warszawy w kierunku Dęblin, Lublin – atakowano drogi wycofywania wojska w kierunku wschodnim,

  • bombardowano mosty na Wiśle – Góra Kalwaria, Dęblin,

  • bombardowano dworce kolejowe – Międzyrzec, Łuków, Siedlce.

8. września w okolicy Garwolina działały:samolot luftwaffe He 111H

  • II./KG3 (II. dywizjon 3. pułku bombowego) w godzinach 15:27-18:43 bombardowali rejon Mińska Mazowieckiego i Siedlec.

  • I./KG27 (I. dywizjon 27. pułku bombowego)w godzinach 14:30-17:20 zbombardowano most w Górze Kalwarii.

Do bombardowania miasta Garwolin z 9. września można przypisać konkretną jednostkę. W godzinach 9:21-12:32 14. samolotów He-111H z II./LG1 (II. dywizjon 1. pułku [przyjmijmy nazwę „instruktorskiego”]5. Staffel (eskadra) bombardował linię kolejową Łuków-Międzyrzec Podlaski, a 6. Staffel (eskadra) atakował kolumny wojsk na drodze Warszawa-Dęblin, w tym Garwolin. Dodatkowo I./KG27 w godzinach 12:30-15:16 bombardował polskie wojska w rejonie Garwolina.

II./LG1 stacjonował wtedy w Powunden, obecnie Chrabrowo w Obwodzie Kaliningradzkim. Brak danych o dowódcy i załogach z 6. Staffel.

Marius Emmerling „Luftwaffe nad Polską 1939”

7 IX 1939
W Garwolinie (w drodze do Warszawy) przesłuchiwani byli lotnicy I./KG152 zestrzeleni ogniem art. plot. 5 IX koło Piotrkowic (Ślesin) – pilot Leutnant Erik von Loudon, obserwator Felwebel Konrad Raub. Reszta załogi zginęła.

10 IX 1939
05:30-08:30
20 samolotów Do-17E z III./KG77 atakowało drogi w rejonie Łuków-Maciejowice-Garwolin, linię kolejową Łuków-Dęblin.

O 12:45 nadszedł meldunek gen. Kesserlinga o rozpoznaniu silnych kolumn marszowych na drogach Garwolin-Kurów-Lublin. Zadaniem Luftflotte 4 było zaatakowanie tych celów.

14:45-15:45
8 samolotów He-111H z 1./KG152 operowało w rejonie Kurów-Garwolin-Otwock.

14:45-17:15
6 samolotów He-111P z 4./KG4 operowało w rejonie Lublin-Garwolin-Garbów-Markuszów-Kurów-Ryki
6 samolotów He-111P z 5./KG4 operowało w rejonie Lublin-Kurów-Garwolin

12 IX 1939
Luftflotte 1 wspierała natarcie 3. Armii i atakowała polskie koncentracje i ruchy wojsk na północ od linii Garwolin-Radzyń.

12:50-13:30
2 samoloty Bf-109E z I./JG76 działały w rejonie Garwolin-Bokowice (??? nazwy polskich miejscowości z niemieckich archiwów są dziwne). Ataki szturmowe na kolumny marszowe do wyczerpania amunicji. W locie powrotnym Leutnant Roloff von Aspern dostał się w ogień art. plot. i lądował na brzuchu 10 km na południowy zachód od Warki. Samolot został zniszczony w 80%.

14 IX 1939
15:20-17:30
Felwebel Wolfgang Koch z I./ZG2 trafiony w okolicach Bród (woj. lwowskie) przez strzelca pokładowego zestrzelonego wcześniej „Karasia” siadł na brzuchu na północny wschód od Garwolina – samolot Bf-109D spalił się, a pilot dotarł do jednostki dopiero 5 X.

Opr. Krzysztof Kot

(6.09.2014 / ost. modyfikacja 13.09.2014)

WSPOMNIENIA

Wspomnienia Romana Siarkiewicza z bombardowania Garwolina w 1939r.

„Urodziłem się w 1931 to w dniu bombardowania miałem 8 lat. Mieszkaliśmy na Senatorskiej 54. Tego dnia ja z Kazikiem bawiliśmy się u Michalików po sąsiedzku. Widzieliśmy jak niemieckie samoloty nadleciały, pogoda była piękna. Uważaliśmy że to czeskie bo Czechy skapitulowały i Niemcy przejęli sprzęt. Dzieciaki to tak myśleliśmy że czeskie bo się świecą, stalowe. Oni najpierw przeprowadzili zwiad albo jeden albo dwa. Obserwowaliśmy bo dla nas to była atrakcja. Za jakiś czas nadleciały nowe samoloty i zaczęły się grzmoty, nie wiem ile bo już w niebo nie patrzyłem tylko uciekaliśmy. Słychać było warkot, ogromny huk. Bomby słyszałem pierwszy raz w życiu. Do tej pory to miałem wyobrażenie bomby z bombkami na choinkę tylko większe okrągłe. Jak ja do domu uciekałem to już kłęby ciemnego dymu były wszędzie. Nie sposób nawet było patrzeć do góry i szukać samolotów interesować się tym co się działo, wszędzie była pożoga.
Najbliższe bomby spadły na początku ulicy Senatorskiej, przy Kościuszki. Druga u Baranowskich, to jest mniej więcej naprzeciwko obecnego Urzędu Skarbowego w stronę rzeki. Trzecia bomba spadła jak z górki zjedzie się do rzeki, ostatni dom na lewo gdzie mieszkał Kostek Kozłowski. Trudno powiedzieć ile było bomb. Samoloty zrzucały materiały łatwopalne po całym mieście. Głównie to wszystko się spaliło. Od tej drugiej to zginęli: ojciec Krysi Grzegrzółkowej, ojciec Franka Pawliszewskiego matki, matka Mundka Rękawka, gospodyni Krasuckiego i Januszek Kozicki. Pamiętam jak ojciec biegł z Januszkiem na rękach i wołał o lekarza bo jeszcze żył.
Ojciec był strażakiem, czasem go do sztandaru brali więc pewnie był dobrze wyszkolony. Pewnie dlatego tyle rzeczy uratował, dla mnie niewytłumaczalne jest jak sobie poradził. Tak blisko nas te bomby spadły, ogień szybko się rozprzestrzeniał. My byliśmy dziećmi, to niewiele pomogliśmy. Była wyratowana szafa to znaczy bieliźniarka nie ze wszystkim ale palta matki, ojca, garnitury ważniejsze, pościel. To było wrzucone na wóz i ojciec ciągnął (konia straciliśmy wcześniej bo ojciec za dopłatą wymienił z uciekającymi z poznańskiego i ten którego oni zostawili gdzieś uciekł) Nawet świnie które mieliśmy to uratował. Krowy to były na błoniu. Z jednej szafy lustro to nawet jak się ożeniłem to je miałem. Niektóre rzeczy wyrzucali na zagumie, tam było mało zabudowań. Tam wyrzucał różne towary, trochę skór trochę rzeczy a niektóre na wóz. Tam mój starszy brat Józiek pilnował tych rzeczy. Ludzie inni tez wynosili.
Dla ludzi to był szok. Ludzie mieli np. wyobrażenie że murowany budynek to się nie spali od bomb. Do dziadka Piesiewicza ludzie nanieśli mnóstwo rzeczy no ale i tak się spaliło. Zostały ściany murowane i tyle. Budynek miał belki drewniane, więźbę dachową, sufity, podłogi i to się spaliło razem z rzeczami.
Nasz dom był drewniany więc cały się spalił, z większością rzeczy ale to co ojciec załadował na wóz to nam zostało. Ciągnął ten wóz sam i powędrowaliśmy różnymi drogami do Budzenia do babci, matki ojca. Tam mieszkaliśmy za okupacji.”

Nadesłał Krzysztof Siarkiewicz – syn.

„Moje Sulbiny” Stanisław Zalech – Warszawa, kwiecień 2004

„Ósmego września po południu samoloty niemieckie zbombardowały Garwolin i koszary. Powstał olbrzymi pożar, a chmury czarnego dymu opadały na nasze podwórko i okoliczne pola, połączone ze skrawkami niedopalonych szmat i papierów. Późnym wieczorem, stojąc przy drodze w gromadzie ludzi, zobaczyliśmy wysoko ponad chmura dymu dwa bardzo jaskrawe światła. Ktoś wówczas powiedział, że tak jasnym światłem palą się wieże kościoła garwolińskiego. Widok i wrażenie były przerażające. Zaczęliśmy wspólnie mówić pacierz”

Wspomnienia Marii Mikulskiej, Marianny i Stanisława Trzeciaków

„Po wojnie w Garwolinie pozostały straszne zniszczenia. Koszary zostały spalone, koło młyna spadła bomba. Ze skwerku zniknęły wszystkie budki. W czasie pożaru powstałego w wyniku bombardowania Garwolina przez lotnictwo niemieckie, spalił się dach kościoła parafialnego. Trzy jego wieże drewniane zakończone kopułami, 2-tarczowy zegar z prawej wieży, organy 20-głosowe, 16 obrazów olejnych na sklepieniu, cała polichromia nawy głównej w 4 arkadach, 2 obrazy nad prezbiterium i 4 postacie alegoryczne obok nawy głównej wykonane w 1909 roku przez artystę malarza Antoniego Tęczyńskiego. Ponadto stopiły się i spaliły trzy dzwony oraz dwa wielkie żyrandole. Wkrótce po pożarze władze niemieckie zajęły na dwa tygodnie uszkodzony kościół parafialny i zorganizowały w nim, na przełomie września i października, punkt zborny dla jeńców polskich i aresztowanej w okolicy ludności cywilnej. W okolicznych wsiach nie dokonano zniszczeń na tak wielką skalę jak w mieście. Tylko jedna bomba spadła w Goździku do rowu. Jak mówi anegdota dziecko, które spało w kołysce na dworze przeżyło wybuch bomby, która spadła do odległego o kilka metrów rowu, tylko dlatego, że było przykryte kilimkiem. Inaczej odłamki pocięłyby go. Ludzie z miasta poginęli, dużo wywieziono do Niemiec. Po wojnie mieszkano w okopach, tam spały dwie trzy rodziny, tak było bezpieczniej.”

Garwolin – Dzieje miasta i Okolicy. Wydawnictwo „Książka i wiedza” Warszawa 1979

Wspomnienia dowódcy 26. pułku ułanów z 14-15 września 1939

„(…)W miarę zbliżania się do Garwolina marsz płynny stawał się coraz trudniejszy. W Garwolinie zator i pomieszanie wozów było tak wielkie że postanowiłem zejść z szosy i maszerować ruwnolegle do niej, drogą boczną na wschód – przez Leszczyny, Sławiny, Reducin i Górzno, według wskazówek jakiegoś gospodarza. Garwolin nie istniał. Jedynie szkielety kominów na ciemnym niebie przypominały, gdzie stała przedtem chata, a gdzie dom piętrowy. Dymiące się tu i ówdzie zgliszcza świadczyły o świeżości tragedii. Ludności nie było zupełnie. Około godz. 1. wydostałem się z miasta. Na drodze do Leszczyn most był zniszczony, dojazd zawalony wozami, co zatrzymało trochę kolumnę(…)”

Jeśli posiadają Państwo ciekawe zdjęcia, informacje, dokumenty, wspomnienia?

Prosimy o kontakt: [email protected]

Podziel się tym ze znajomymi! Poinformuj ich o garwolin.org

3 thoughts on “Bombardowanie Garwolina 8 i 9 września 1939

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *